Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

LGBT jako kozioł ofiarny. Prof. Wojciszke: "PiS potrafi wyszukiwać zagrożenia, którymi skutecznie potem straszy"

Ryszarda Wojciechowska
Ryszarda Wojciechowska
- Śmieszne jest to, że o obronie tradycyjnej rodziny mówi bezdzietny kawaler. A to, że część osób nie widzi tej śmieszności jest zdumiewające - mówi prof. Bogdan Wojciszke, psycholog z Uniwersytetu SWPS.

Dlaczego polska polityka zafiksowała się ostatnio tak bardzo na seksie? I „młóci” temat LGBT na różne sposoby?
To, o czym pani mówi, można opisać jako poszukiwanie kozła ofiarnego. Tego zwierzaka, na którego kapłan zrzucał wszystkie grzechu z ostatniego roku. Potem zwierzę wyganiało się na pustynię i tam go coś zjadało razem z owymi grzechami.

LGBT to kozioł ofiarny?

Kiedy ludzie są sfrustrowani, czują się zagrożeni, a w dodatku zagrożenie jest niejasne, to szukają winnego w sensie choćby symbolicznym. To musi być osoba albo grupa słaba, uważana za gorszą. I na tę grupę przelewany jest gniew, wynikający z owych frustracji, biorących się z zagrożenia.

O jakich zagrożeniach pan mówi?
To są zarówno zagrożenia bieżące takie jak pandemia i groźba bezrobocia, ale także zagrożenia związane ze zmianami strukturalnymi w społeczeństwie. Pojawia się natłok zmian i nowych technologii, kurczy się rynek pracy, inne zmiany na tym rynku też są dla pracownika niekorzystne. Rozrasta się prekariat i niepewność zatrudnienia. Mam wrażenie, że w ostatnim czasie nasze poczucie bezpieczeństwa zostało mocno nadwerężone. Osłabiona została nadzieja na przyszłość, którą żyliśmy przez ostatnie 30 lat. Nadzieja, że jutro będzie lepiej. Wiara w to, że mnie już w tej chwili żyje się lepiej, niż żyło się moim rodzicom. To się bezpowrotnie skończyło, zarówno w Polsce jak i w innych krajach, nawet tak bogatych jak Stany Zjednoczone.

I teraz pojawia się problem, kto jest temu winien?
Oczywiście winne są procesy ekonomiczne i zmiany cywilizacyjne, ale one są nieuchwytne, niewyraźne, niezrozumiałe. I nie można ich ukłuć widłami. Politycy szukają więc czegoś takiego, w co można uderzyć. W Polsce nie ma etnicznych mniejszości, nie ma imigrantów.

Ale jest środowisko LGBT.
I ono idealnie spełnia te warunki. Bo to mniejszość słaba, bezbronna w istocie, no i w sensie symbolicznym zagraża tym promowanym wartościom, jakie rządzący mają na ustach i niosą na sztandarach. Te wartości to tradycyjna polska rodzina, jak płeć to tylko kobieta lub mężczyzna. Inność, obcość zawsze budzi lęk. I ten lęk się wykorzystuje. Wybór środowiska LGBT jest więc trochę taki z braku laku.

Czytaj też: Prof. Bogdan Wojciszke: Władza sprzyja łapczywości, także seksualnej

A może to jest tak, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o elektorat? Wyborcy Zjednoczonej Prawicy to przede wszystkim osoby starsze i bardzo konserwatywne, które najłatwiej rozhuśtać takim tematem.
To prawda, że PiS potrafi wyszukiwać zagrożenia, którymi skutecznie potem straszy. Przecież ich rządy zaczęły się od straszenia Polaków imigrantami. Rozdmuchano to niesłychanie, chociaż zagrożenie z tej strony w przypadku Polski nigdy nie było realne. Bo imigranci nie chcieli do nas przybywać. Logika znalezienia nowego wroga, czyli LGBT jest dwuwarstwowa. Warstwa wierzchnia polega na tym, że jak jest zagrożenie, to potrzebny jest wódz, gotowość w szeregach. I te szeregi zwierają się w poczuciu zagrożenia, żeby się obronić. Ale to warstwa szyta grubymi nićmi. Jest jeszcze warstwa głębsza. Wiele badań psychologicznych dowodzi, że efektem zagrożenia - zarówno tego faktycznego czy tylko postrzeganego - jest wzrost konserwatyzmu. Przesunięcie w kierunku prawicowego zamknięcia się na świat. A że teraz nie ma żadnych zewnętrznych zagrożeń, więc trzeba było - przepraszam za wyrażenie - coś wygrzebać. I padło na środowisko LGBT, które okazało się wymarzonym chłopcem do bicia, na którego można przelać wszystkie frustracje.

LGBT pojawiło się jako wróg bardzo poręczny, prosty do zrozumienia. Bo wszyscy rozumiemy co to jest seks i co to są normy. A jak ktoś zagraża naszym normom, to jest wrogiem.

A dalsze konsekwencje?
Ten wspólny wróg pociąga za sobą wzrost identyfikowania się z naszością. Z naszą Polską heteroseksualną. Zwłaszcza że Polacy mają trochę taki ambiwalentny stosunek do seksu.

To znaczy?
O seksie raczej głośno się u nas nie mówi. Nawet słownictwo mamy tu słabo rozwinięte. To sfera nieco wstydliwa. Niejasna. Dobrze nadaje się więc na uprzedzenia.

Ale to, że politycy próbują tym grać, to jedno, bo oni - jak pan profesor mówi - próbują siebie przedstawić jako bohaterskich obrońców naszości. Ale, że na to hasło odzew jest tak mocny i ludzie dają się wkręcić, to niezrozumiałe.
Świat wygląda teraz zupełnie inaczej, niż ten, który znaliśmy wcześniej. Ostatnio zostaliśmy poddani szybkiemu treningowi wyzbywania się starych nawyków i konieczności budowy nowych. I ci starsi słabiej się na to załapują. Bo nawyk jest istotą natury człowieka i aby go zmienić trzeba mieć zdolności adaptacyjne. A z wiekiem są one coraz słabsze i człowiek staje się bardziej podatny na manipulację.

Dlatego już nie śmieszy, kiedy Jarosław Kaczyński mówi o obronie tradycyjnej rodziny i dzieci przed seksualizacją, a Mateusz Morawiecki przyrównuje obronę małżeństw heteroseksualnych do bitwy pod Salaminą?
Śmieszne jest to, że o obronie tradycyjnej rodziny mówi bezdzietny kawaler. A to, że część osób nie widzi tej śmieszności jest zdumiewające. Ale PiS proponuje ludziom łatwiejszą wizję życia. Mówi: - bądź sobą. Bądź tym Januszem. To łatwizna, na którą ludzie idą. A co proponowały Polakom wcześniejsze rządy? Doganianie Europy. Co dla wielu jest pojęciem mocno abstrakcyjnym. Bo co to znaczy? Pożytki z demokracji wydają się tak oczywiste, że ludzie nie myślą o tym, że im mniej demokracji, tym będzie nam gorzej. A młodsze pokolenie nie zna stanu, kiedy nie ma demokracji. Nie rozumieją, że jej brak to zagrożenie dla ich losu. Dopiero się o tym mogą przekonać.

Osoby LGBT+, które na pewno kojarzysz. To ludzie literatury,...

Czy młode pokolenie ma szansę stawić opór tej krucjacie prawicy, która walczy o „czystość” seksualną w społeczeństwie?
Młode pokolenie jest zupełnie inne, niż poprzednie. Dużo mniej klerykalne. Wykazują to badania. Oni są też, oczywiście z pewnymi wyjątkami, znacznie bardziej liberalni jeśli chodzi o życie seksualne. W ich przypadku normą jest to, że najpierw mieszka się razem, a potem ewentualnie wstępuje w związek małżeński. Bardzo mocno rośnie odsetek dzieci pozamałżeńskich - w skali kraju wynosi on 25 procent. To ogromna zmiana. Tyle, że dotyczy pokolenia, które jeszcze nie w pełni uczestniczy w polityce, czyli dwudziestolatków i trzydziestolatków.

To jak się to ma do wzrostu tej retoryki konserwatywnej obecnie?
Tak, że ona się niewątpliwie cofnie. To kwestia dziesięciu mniej więcej lat . Ale na razie mamy to, co mamy.

PiS próbuje jednak lepić młodego człowieka na konserwatywną modłę. Pomaga mu nawet rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak, który w tym celu gotów jest nawet sugerować, że po szkołach chodzą seksedukatorzy i rozdają dzieciom pigułki na zmianę płci.
(Śmiech...)

Pan profesor się śmieje. Ale młody człowiek jeśli coś takiego usłyszy...
Mam nadzieję, że to drobne zawirowanie. Szczerze mówiąc, słabo wierzę w wychowawcze funkcje państwa. Z wyjątkiem reżimów totalitarnych, jak faszyzm czy komunizm, na co na razie się nie zanosi. Młodzi podążają w kierunku cywilizacji Zachodu i takie opłotki kulturowe wewnątrz jednego kraju raczej nie bardzo mają szansę na przetrwanie.

Wszystko wskazuje na to, że młodzi są bardziej liberalni obyczajowo. Cenią sobie wolność. Ona jest dla nich oczywista. I dopiero kiedy zaczną im odbierać tę wolność, wtedy się zorientują, że to nie jest coś, co jest dane raz na zawsze. I że trzeba o nią walczyć.

To na co liczy Zjednoczona Prawica wywołując tę wojnę kulturową?
Na polityczne frukta. Na wzrost konserwatyzmu, który wynika z poczucia zagrożenia. I dlatego stara się to poczucie zagrożenia wzbudzać, nawet w odniesieniu do takich środowisk jak LGBT, które na zdrowy rozum nie są zagrożeniem. Liczy na poparcie wyborców, którzy zostali popchnięci w kierunku konserwatyzmu i to dosyć skrajnego. Jarosław Kaczyński nie chciał się dać obejść z prawej strony. I ten projekt mu się nieco posypał. Ale przez to, że to mainstreamowe Prawo i Sprawiedliwość robi się podobne w wielu poglądach do Konfederacji, to mają nadzieję, że przejdą do nich ekstremiści.

Jest jakaś puenta do tej naszej rozmowy?
Taka, że wahadło wychyla się teraz trochę bardziej w prawo. Ale to tylko wahadło. Duch czasu się zmienia i wydaje mi się wielce nieprawdopodobne, żeby w I połowie XXI wieku nastąpił jakiś totalny zwrot w kierunku tych prawicowych złudzeń.

Ludzie dostrzegą bardzo szybko, że to odbiera im poczucie wolności, do którego jesteśmy już bardzo przyzwyczajeni. Niektórzy już zniewolenia nie pamiętają, inni jeszcze go nie znają. I dopiero jak poczują, że ktoś im odbiera wolność, wtedy się sprzeciwią.

Nacjonaliści przemaszerowali ulicami Gdańska. Były asysta po...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki