Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lepiej zrobić bunga bunga niż chlać alkohol. Rozmowa z trenerem Smudą

Cezary Kowalski
Trener Franciszek Smuda
Trener Franciszek Smuda Bartek Sadowski/Foto Rzepa
Z Franciszkiem Smudą, selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji Polski, w przededniu Euro 2012 rozmawiał Cezary Kowalski

Podczas Euro czuje się Pan ważniejszy niż prezydent i premier?
Wiem, że kamery są ustawione na mnie, ale nosa nigdy nie zadzierałem. Z drugiej strony jestem pewny siebie. Gdybym pokazywał zawodnikowi, że jestem cienki Bolek, galareta czy budyń, to byłoby po nas. Nie możesz pokazać - jak to mówią Niemcy - że jesteś nadziewany ptyś. Mnie to ratuje, że ja jestem zawsze taki sam. Czy zdobędę mistrzostwo Europy, czy świata, czy odpadnę w pierwszej rundzie, to zawsze będę taki sam Franek Smuda. Śrubka mnie nie walnie, choć są tacy nawet w moim wieku albo starsi, którym potrafi walnąć.

Przeczytaj także: Chory chłopiec spotkał się z reprezentacją Hiszpanii

Widzę wyraźnie, że jednak gdzieś tam się Panu emocje kotłują...
Mnie się kotłuje przez 90 minut podczas meczu. Gdyby to się zaczęło wcześniej, to podczas meczu byłbym spalony. Ja mam takich charakter, że w tych najważniejszych meczach, jak gramy o coś w europejskich pucharach czy w lidze o mistrzostwo, to nigdy nie pękam. Jedni mówią, że jestem niesłychanym farciarzem. Ale to nie jest tak do końca. Bo na samym farcie daleko nie ujedziesz. Nie jestem w tej branży nowicjuszem, coś tam potrafię. Druga rzecz to fakt, że drużyna musi mieć umiejętności na poziomie tego farta, którym ty dysponujesz. Wtedy masz sukces gwarantowany.

Po co Pan, jako tak ważna obecnie postać, jeździł gdzieś do Niemiec na komisariat, aby sprawdzać, czy Peszko rzeczywiście rzucał się na taksówkarza i wyrywał taksometr? Przecież to obniża prestiż pańskiej funkcji...
Bo taka była potrzeba chwili. Chciałem przekonać się osobiście, co nawywijał. Pogadałem z policjantami. Przekonałem się, że podjąłem słuszną decyzję, usuwając go z kadry. Bardzo fajnie zresztą się z nimi rozmawiało, dłużej gadaliśmy o sporcie niż o tym, co zaistniało. Jeden był fanem FC Koeln, drugi Bayernu Monachium. Ten, co był za Koeln, powiedział, że chętnie przymknąłby oko, ale sprawa była zbyt gruba. Sławek był agresywny, musieli go skuć.

A nie przyszło Panu do głowy, że może Niemcy byli nadgorliwi, że Polaka potraktowali zbyt surowo?
Prawo musi być takie samo dla wszystkich, a osoby publiczne powinny mieć poprzeczkę jeszcze wyżej zawieszoną, bo mają dawać przykład. Jak jeszcze nie byłem selekcjonerem, to słyszałem, co działo się we Lwowie, w Słowenii, na Słowacji. Powiedziałem sobie, że u mnie tego nie będzie. A jak będzie, to koniec z kadrą. Do końca będę z tym walczył.

Błaszczykowski nie wstawił się za kolegą jako kapitan?
Powiedzieliśmy sobie razem z zawodnikami, że będziemy jeden drugiego pilnować, bo wiemy, o co walczymy. Euro to jest niesamowita historyczna chwila, szansa, aby to przeżyć i mieć z tego frajdę. I dlaczego mamy sobie wzajemnie przeszkadzać?

Lato, Listkiewicz czy Boniek sugerowali jednak, że w kwestii alkoholu jest Pan trochę nadgorliwy...
Nie interesuje mnie to. Oni nie są trenerami i nie są odpowiedzialni za tę drużynę. Boniek był sam selekcjonerem i wie, jak to jest. A jeśli on uważa, że można do tego dopuścić, to jego sprawa. Nic pan ode mnie więcej w tej kwestii nie wydobędzie. Wiem jedno. Nigdy do niczego nie dojdziemy, jeśli wszyscy nie zmienimy mentalności. Gdybym mu odpuścił, pisalibyście, że jestem bez charakteru, niekonsekwentny, bez autorytetu. Mówię im na każdej odprawie: bierzcie przykład z tych, którzy tylko trochę grali w polskiej lidze, a już są gwiazdami w Europie i osiągają ogromne sukcesy. Mamy takie przykłady i do nich trzeba równać. Im się tę mentalność udało zmienić. Oni wiedzą, że kariera piłkarza jest krótka i to jest ten czas, aby na lata zabezpieczyć sobie życie i jeszcze coś więcej. Niech pan to tak napisze, bo ja chcę, aby to był wywiad wychowawczy, a nie taki, w którym pan się będzie tylko nade mną pastwił.

Zobacz również: Znane osobistości o ostatniej dekadzie na Pomorzu

Piszczek nadaje się do Realu Madryt?
Absolutnie. I tam też będzie wyróżniającym się zawodnikiem. Ten chłopak ma talent, charakter, aby podbić Europę. Zresztą wszyscy ci trzej z Dortmundu. I moim zdaniem za chwilę już ich w Dortmundzie nie będzie, tylko w jeszcze silniejszych klubach. Lewy idzie do Manchesteru United, Kuba też gdzieś do Anglii, Piszczek do Realu. Oni mają swój cel i oni chcą się rozwijać. To nie jest górny pułap ich możliwości. Oni nie patrzą na zabawę, na wesela, na pijaństwo. Na nich tę kadrę opieram. Są wzorem, daję za nich głowę. Marzyłem, aby pracować z takimi ludźmi. Zrobili karierę i są doskonałym przykładem. W połączeniu z nimi wielu innych zawodników wchodzi na tę najwyższą półkę - Rybus, Szczęsny, Obraniak.

No, Rybus też nie tak dawno miał swoje słynne pozaboiskowe występy [piłkarze Legii zostali przyłapani, jak nad ranem wychodzą ze znanej agencji towarzyskiej - przyp. CK].
Wiem, na Wiertniczej w Warszawie, ale OK, coś takiego jeszcze jestem w stanie zaakceptować. Lepiej zrobić sobie bunga bunga niż chlać alkohol. Na alkohol to ja dostaję gulę. I niech mi nikt nie mówi, jak to się jeden z piłkarzy odezwał, że Smuda też nie jest święty. Wie pan, co wolno wojewodzie... Ja jestem trenerem, ja mam ponad 60 lat i ja sobie mogę wypić wino czy piwo. Wiem, ile mogę. Ale nigdy się nie będę zataczał czy bił z policjantami. To jest ta różnica.

Kiedy zrobił się Pan najbardziej czerwony na twarzy ze złości podczas pracy z kadrą?
Właśnie po tym incydencie z Peszką. Że na 30 dni przed turniejem coś takiego mi wykręca. Powiem wprost: trzeba być debilem, żeby coś takiego zrobić. Wiedzieli, zawsze mówiłem, że muszą uważać, że muszą się pilnować. Wiadomo, paparazzi, nie paparazzi. Ja sam byłem w La Bodedze na winku i mi leżał taki na chodniku i robił zdjęcia przez szparkę, bo liczył, że Smuda tak się nawali, że wpadnie pod stół.

A co Pana najbardziej zadowoliło?
Przekonałem się o umiejętnościach tej drużyny po meczu z Koreą. Wtedy w tych chłopaków tak naprawdę uwierzyłem na sto procent. Tam było pokazane, że potrafimy grać przeciwko drużynie, która stwarzała niesamowite ciśnienie. Nikt nie padł, każdy zakasał rękawy, pokazał, na co go stać.

A nie po meczu z Niemcami?
Nie. Po meczu z Niemcami wiedziałem, że jeszcze nadejdzie czas, że ich dopadniemy.

Przed trzema poprzednimi dużymi imprezami zawalaliśmy podczas obozów przygotowawczych. Piłkarze twierdzili, że byli zajechani. Wyciągnął Pan wnioski?
Na pewno te ostatnie obozy są ważne, ale nie przesadzajmy. Ja przygotowałem drużynę na swój sposób. Miałem konkretny plan. My nie dobijaliśmy zawodników do upadłego. Chcę ich mieć w optymalnej formie i wydaje się, że mi się udało. Nie zdradzę wszystkich szczegółów, ale jak nam się powiedzie podczas mistrzostw, to będzie miał pan bardzo ciekawy artykuł na temat przygotowań. Mogę tylko powiedzieć, że konsultowałem wszystko z zawodnikami.

W klubach raczej był Pan zawsze dyktatorem...
W klubach tak, ale w reprezentacji trzeba być bardziej elastycznym.

Może Pan już teraz przyznać, że pod wpływem perswazji rady drużyny zmienił w pewnym momencie taktykę?
Chodzi panu o to 0:6 z Hiszpanią. Otóż nie. Nikt mi nie musiał niczego podpowiadać. Sam wiedziałem, co trzeba zrobić. Nie jestem przecież ślepy.

Wyraźnie ustawił Pan wówczas drużynę zbyt optymistycznie. To był Pana błąd.
Ale ja zrobiłem to z premedytacją. Brałem pod uwagę, że możemy dostać nawet osiem do zera. Ale gramy tak, aby każdy zobaczył, czego potrzebuje. Być może na koniec wyjdzie tak, że powiemy sobie, że to zero sześć nam bardzo pomogło.

Gdybyśmy teraz stanęli naprzeciw Hiszpanów, już tak źle by nie było?
Naturalnie, że nie. Pod moją wodzą już nigdy takiego meczu nie będzie.

Zobacz także: Gwiazdy, które pojawią się na gdańskim stadionie

Ogląda Pan mecze Greków?
Do znudzenia. Wiem o ich grze wszystko. Analizowaliśmy też wielokrotnie nasz mecz z nimi w Pireusie w ubiegłym roku.

Rosja jest najmocniejsza w grupie?
Zdecydowanie. Ale to nie oznacza, że musimy z nimi przegrać. Piłka to jest tak nieobliczalna gra, że może zdarzyć się wszystko.

Nawet Polska może zostać mistrzem Europy?
Nie namówi mnie pan na takie deklaracje. Nie ukrywam jednak, że przykład Danii z 1992 roku czy nawet dwumecz Chelsea z Barceloną w Lidze Mistrzów mnie buduje.

Ktoś powiedział, że Smuda powinien zostać na następne eliminacje, aby przekonać się, co jest naprawdę wart. Bo drużynę podczas samego turnieju to może każdy poprowadzić...
Zrobię to, co będę uważał za stosowne. A to, co ten ktoś na mój temat mówi, mam po prostu gdzieś. Ja już nie takie rzeczy w życiu robiłem. Brałem np. drużynę, która była już praktycznie utopiona, i potrafiłem ratować. Odrę Wodzisław, Widzew, Lubin dwa razy. Ja potrafię wiele i nie jest tak, że przychodzę tylko na gotowe.

Kiedyś powiedział Pan, że będzie brał do kadry tylko tych, którzy mają miejsce w swoich klubach. Nie chcę się pastwić, ale konsekwentny to Pan nie jest.
Niestety, w tej kwestii się nie dało. Musiałbym jakiejś części zawodników nie powołać. Ale jak pan spojrzy na skład na Euro, to aż tak wielu tych, co nie mają miejsca w klubie, nie ma. Brożek i Sobiech nie grają i kto jeszcze?

Dlaczego nie wziął Pan nikogo z mistrza Polski Śląska Wrocław?
Bardzo chciałem Sebastiana Milę. Jeździłem za nim całą wiosnę. Samo nazwisko jednak nie wystarczy, aby grać w reprezentacji. Trzeba naprawdę tyrać. Gdyby miał wiosnę taką jak jesień, to bym go wziął. Zresztą wiosną wszyscy w Śląsku grali słabiej.

Z Legii, która zawaliła sezon, wziął Pan dwóch zawodników, a trzeci jest na liście rezerwowych...
Legii wcale tak mało nie osiągnęła. Zrobili postęp w stosunku do ubiegłego roku. Zdobyli Puchar, zajęli trzecie miejsce, powalczyli w europejskich pucharach. Uważam, że nie powinni zwalniać Skorży.

Przeczytaj również: Mecz Polska-Grecja. Nasza opinia

Dlaczego nie wziął Pan Piecha, który grał systematycznie i strzelał gole w przeciwieństwie do Brożka i Sobiecha?
To chłopak, który rzeczywiście wkładał dużo serca do gry i miał u mnie epizod w meczu towarzyskim. Niezła gra w polskiej lidze nie musi się przekładać na reprezentację. Nawet wyróżniający się zawodnicy w lidze mogą po prostu selekcjonera nie zadowolić.

Można powiedzieć, że któryś zawodnik to Pana odkrycie dla kadry?
Maciej Rybus. Brałem go od początku, jak miał 18 lat. Wiedziałem, że się rozwinie. I tak jest. Podobnie będzie z Marcinem Kamińskim i Rafałem Wolskim. To będzie niebawem siła reprezentacji.

Pana były ulubiony zawodnik Tomasz Łapiński, który ewidentnie jest Pana stronnikiem, uważa, że popełnił Pan dwa zasadnicze błędy w selekcji. Powołał przedwcześnie po kontuzji Sebastiana Boenischa i zapomniał o Januszu Golu z Legii...
Gol ma 27 lat i grał w tej ekstraklasie mniej więcej tyle co Wolski, który ma 19 lat. Miał kilka meczów bardzo słabych, kilka dobrych. A co do Boenischa, to upierałem się, że będzie gotowy na Euro i jest. Co nie przekreśla szans Jakuba Wawrzyniaka na mecz z Grecją.

Zarzuca się Panu, że wyjechał z kadrą do Austrii zamiast oswajać drużynę w Polsce z presją ze strony kibiców, dziennikarzy...
Trzeba być kompletnym debilem, aby tak twierdzić. To po co Niemcy jadą do Austrii? I inne reprezentacje też wysoko w góry, a po co lekkoatleci jadą w góry? Debile! Niech Pan to napisze.

Ależ Panu adrenalina skoczyła...
Bo jestem bojowo nastawiony. Gdybym był... I tu zamiast słowa, które pan kiedyś napisał w wywiadzie ze mną, proszę użyć "z miękkiej gliny zrobiony", to by ze mną robili, co chcieli. Ja każdy sukces osiągałem w pokorze. I to jest moja rada dla piłkarzy i kolegów trenerów.

Podobno sporządził Pan czarną listę nieprzychylnych Panu dziennikarzy, którą ujawni Pan w razie sukcesu na Euro. Na którym miejscu się na niej znajduję?
Pan? Na pierwszym (śmiech). Żadnej listy nie robiłem ani nie będę robił. Ale z niektórymi chciałbym się rozliczyć w taki sposób, w jaki rozliczają się teraz ze mną.

Jak Pan to zrobi?
W swojej pamięci, nie pokazując tego na zewnątrz. Życzyłbym jednak każdemu krytykowi, aby wziął tę kadrę i przeżywał to co ja. Aby się przekonali, że to wcale nie takie proste.

Za taką kasę to chyba jednak bym zaryzykował...
Kasa to nie wszystko. Ale żeby nie było, że ja się obrażam. Wiedziałem, w co się pakuję. Wyniki mnie obronią.

Jak ważny jest pierwszy mecz?
Nie aż tak ważny, jak się niektórym wydaje. Hiszpania przegrała pierwszy mecz ze Szwajcarią w RPA i zdobyła mistrzostwo świata. Nie przesadzajmy z tą presją akurat na ten pierwszy mecz. Oczywiście, koniecznie chcę go wygrać, ale to też jest kwestia dnia, różnych zbiegów okoliczności.

Czegoś Panu brakowało podczas przygotowań? Może znajdzie Pan jakieś delikatne alibi...
Nic z tych rzeczy. Mieliśmy dosłownie wszystko. PZPN naprawdę stanął na wysokości zadania.

Krytyka Jana Tomaszewskiego doskwiera?
Na temat agenta Aleksa się nie wypowiadam. Nie znam się na polityce. Ale jak się okazuje, agent Alex nie szkodził tylko polskiej piłce, ale także Polsce jako państwu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki