Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz zalecał aborcję. Staś potrzebuje 300 tys. zł, żeby się urodzić

Adriana Boruszewska
Adriana Boruszewska
fot. Archiwum prywatne
Najpierw nic nie wskazywało, że coś może pójść nie tak. Potem była diagnoza i rada od kardiologa - aborcja. Dziś wrocławianie walczą o życie swojego nienarodzonego synka - Stasia. Mają czas do grudnia. Muszą zebrać 300 tys. złotych na poród i operację w klinice w Niemczech.

W 20 tygodniu ciąży (wrzesień 2016 roku) podczas badań prenatalnych Karolina Machowska usłyszała, że lewa komora serca jej synka nie funkcjonuje. - Nic nie wskazywało na to, że coś pójdzie źle. Tak naprawdę ta wada jest do wykrycia tylko dzięki badaniom prenatalnym. W inny sposób tej wady nie można zauważyć - wyjaśnia pani Karolina.

Okazało się, że Staś choruje na HLHS, czyli hipoplazję (inaczej niedorozwój) lewej komory serca.

Rodzice nienarodzonego Stasia dostali skierowanie do kardiologa. Tam usłyszeli, że najlepszym wyjściem dla nich jest aborcja. - Pani doktor przedstawiła nam bardzo dramatycznie, że lepiej będzie, gdy usuniemy ciąże. Powiedziała nam, że dzieci z HLHS bardzo często mają pretensje do matek, że je urodziły. Załamaliśmy się, jednak postanowiliśmy, że Staś się urodzi - mówi Machowska.

Zaczęły się poszukiwania innego lekarza. - Drugi lekarz dał nam nadzieję, że będzie lepiej- mówi Karolina Machowska. Rodzice Stasia przeszukiwali również fora internetowe, gdzie znaleźli informację, że hipoplazję lewej komory serca u dzieci leczy prof. Edward Malec, kardiochirurg dziecięcy z niemieckiej kliniki w Münster. Profesor Malec ma na swoim koncie liczne sukcesy w leczeniu HLHS, zwłaszcza, że pierwszy zabieg, praktycznie w dobie po narodzinach, jest bardzo niebezpieczny dla zdrowia i życia dziecka.

- Dzieci z hipoplazją lewej komory mogą normalnie żyć, nie odbiegają w rozwoju od rówieśników. Po prostu szybciej się męczą - wyjaśnia mama Stasia i dodaje, że celem zabiegów operacyjnych w Niemczech jest stworzenie serca jednokomorowego, z którym można normalnie żyć.

Pierwszą operację przeprowadza się zaraz po narodzinach, drugą po 6 miesiącach, a trzecią w drugim roku życia dziecka. Na razie rodzice Stasia otrzymali kwalifikację do zabiegu i ... kosztorys leczenia. Do grudnia muszą wpłacić 300 tys. złotych, aby opłacić poród i pierwszą operację chłopca. - Nie ma możliwości, abym urodziła w Polsce, a Staś tuż po porodzie został przetransportowany do Niemiec. To byłoby zbyt niebezpieczne - wyjaśnia Karolina Machowska.


Stasiowi można pomóc, dokonując wpłaty na rachunek Fundacji na rzecz dzieci z wadami serca Cor Infantis
86 1600 1101 0003 0502 1175 2150 z dopiskiem „Staś Lenda”
Dla wpłat zagranicznych:
USD PL93 1600 1101 0003 0502 1175 2024 "Staś Lenda"
EUR PL50 1600 1101 0003 0502 1175 2022 "Staś Lenda"
Kod SWIFT dla przelewów z zagranicy: ppabplpk
Bank: BGŻ BNP PARIBAS oddział w Lublinie, ul. Probostwo 6A, 20-089 Lublin
Fundacja Cor Infantis nie pobiera prowizji ani żadnych dodatkowych opłat. Całość zebranych środków przeznaczona jest na leczenie dziecka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Lekarz zalecał aborcję. Staś potrzebuje 300 tys. zł, żeby się urodzić - Gazeta Wrocławska

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki