Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechii potrzebny jest mocny impuls

Paweł Stankiewicz
Tomasz Bołt
To nie był sezon marzeń w wykonaniu piłkarzy Lechii. Gdańszczanie często zawodzili i niemal do końca drżeli o utrzymanie. Kibice denerwowali się sytuacją w tabeli, słabą grą oraz brakiem zwycięstw, a złość kierowali w stronę piłkarzy oraz władz klubu.

Poprzedni sezon rozbudził apetyty. Lechia do ostatniej ligowej kolejki była w grze o awans do europejskich pucharów. I to pokazało, że drużyna ma spore możliwości. Latem zespół nie został jakoś specjalnie wzmocniony, ale jednocześnie przed biało-zielonymi zostało postawione zadanie zakwalifikowania się do pucharów. I tego drużynie nie udało się zrealizować. Lechia grała gorzej niż w poprzednim sezonie. Zmieniali się trenerzy. Zaczynał Tomasz Kafarski, potem był Rafał Ulatowski, a kończył Paweł Janas. Wyniki jednak nadal były przeciętne. Styl gry jeszcze słabszy. Wiosna była nieco lepsza od jesieni i to trzeba zapisać na plus dla Janasa. Także to, że przekonał Abdou Razacka Traore do dobrej gry dla Lechii oraz pokazał zespołowi, że to on jest szefem. Przy tym doświadczonym szkoleniowcu żaden piłkarz nie mógł być pewny miejsca w składzie.

Czytaj także:**Lechia może oddać Traore za Koseckiego**

Trudno mówić o tym, że Lechia miała w tym sezonie styl. Tak nie było nawet wiosną. Piłkarzom nie zabrakło na pewno charakteru i po walce utrzymali Lechię w ekstraklasie.

Jednak drużynie biało-zielonych brakowało stabilizacji. A to ktoś pauzował za kartki, a to przychodziły kontuzje. Nie było też równej formy. Nawet kiedy dobrze grała defensywa, to szwankował atak. Tak było często, bo przecież strzelanie goli sprawiało wiele problemów zawodnikom Lechii. A kiedy wreszcie udawało się przełamać strzelecką niemoc, to pojawiały się straszne błędy w obronie. I w ten sposób cenne punkty uciekały. Tak było chociażby na wyjazdowych meczach z Cracovią czy Górnikiem Zabrze oraz u siebie z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

Polecamy:**Wszystko o Lechii Gdańsk**

Za słabą grę można winić piłkarzy, za przygotowanie - sztab szkoleniowy, ale nie tylko oni mają istotny wpływ na końcowy wynik sportowy. Absolutnie nie można zapominać o osobie Andrzeja Kuchara, większościowego właściciela Lechii. On miał duży udział w tym, że Lechia nie poszła do przodu, ale zatrzymała się w rozwoju. A kto stoi, ten się cofa. Kuchar nie dawał pieniędzy, a więc na pewno nie jest inwestorem. W zasadzie nie zrobił nic, aby biało-zieloni byli silniejsi i mogli realnie włączyć się do walki o czołowe pozycje w ekstraklasie. W trakcie sezonu mówiło się, że Kuchar chce sprzedać udziały, ale on sam to dementował. Nowy właściciel, inwestor, mógłby jednak pchnąć Lechię do przodu. A potencjał w Gdańsku jest.

Ciekawostki i liczby Lechii Gdańsk:

Słaba skuteczność, lepsza obrona

Popisy strzeleckie nie były mocną stroną Lechii w sezonie 2011/12. Najlepszy snajper zespołu, Abdou Razack Traore, tylko cztery razy wpisał się na listę strzelców. Gdańszczanie w całym sezonie zdobyli 21 goli. Pod tym względem słabsza od biało-zielonych była jedynie Cracovia, która strzeliła jedną bramkę mniej. Także dorobek Traore nie rzuca na kolana. Reprezentant Burkiny Faso w poprzednim sezonie strzelił 12 goli, a w tym już tylko 4. To marny wynik, jeśli weźmiemy pod uwagę, że król strzelców ligi, czyli Artjoms Rudnevs z Lecha, zdobył aż 22 gole. Najlepsi Polacy, Tomasz Frankowski - 15 goli, Arkadiusz Piech - 12.

Lepiej wyglądała defensywa Lechii. Gdańszczanie stracili 30 goli - 7 miejsce w lidze. Najlepsza była Legia - 17 straconych bramek.

Traore - kolekcjoner kartek

Abdou Razack Traore miał zachwycać swoją bajeczną techniką, efektowną i efektywną grą oraz strzelanymi golami. Zapomniał jednak, co jest najważniejsze w futbolu i zamiast być kolekcjonerem goli, zbierał kolejne żółte kartki.

Cztery gole - to jego cały dorobek, jeśli chodzi o popisy strzeleckie. Znacznie lepiej wygląda jego statystyka, jeśli chodzi o sędziowskie napomnienia, bowiem żółtych kartek nazbierał aż 11. To wyczyn, jak na zawodnika ofensywnego. Często był karany nie za faule, ale za próby wymuszenia faulu, gestykulacje na boisku bądź dyskusje z sędziami.

W tej statystyce bogaty dorobek ma też Vytautas Andriuskevicius. Litwin zagrał w tym sezonie tylko w 13 meczach ligowych, ale zdążył zgarnąć 6 żółtych kartek i 2 czerwone.

Druga frekwencja na PGE Arenie

Sezon 2011/12 w piłkarskiej ekstraklasie wyraźnie pokazał, jak duże jest zapotrzebowanie na piłkę nożną w Gdańsku. Lechia grała słabo, miała problemy z wygrywaniem i utrzymaniem w ekstraklasie, a kibice i tak przychodzili na kolejne mecze ligowe.

Na PGE Arenie mecze z udziałem biało-zielonych obejrzało w sumie ponad 256 tysięcy widzów. Średnio każdy mecz w Gdańsku oglądało 17,1 tys. kibiców. To drugi wynik w T-Mobile Ekstraklasie. Lepszą frekwencję miała tylko Legia Warszawa.

Inauguracyjny mecz na nowym stadionie Lechia - Cracovia obejrzało 34 444 osoby. To także drugi wynik w sezonie, a spotkanie Śląska Wrocław z Wisłą Kraków obejrzało 40 917 widzów.

To był rekordowy sezon, bowiem na wszystkich meczach były ponad 2 miliony widzów.

Trzech bramkarzy - 30 goli

Trzech bramkarzy zagrało w sezonie ligowym 2011/12 w pierwszym zespole Lechii. To dość spora rotacja. W przypadku Michała Buchalika można mówić tylko o epizodzie, ale Sebastian Małkowski i Wojciech Pawłowski twardo rywalizowali o miejsce pomiędzy słupkami.

Najwięcej spotkań w tym sezonie, bo 16, w biało-zielonych barwach rozegrał Pawłowski. Jego średnia to jeden wpuszczony gol na mecz, bowiem 16 razy wyciągał piłkę z siatki. To ostatni sezon Pawłowskiego w Lechii, bowiem będzie grał we Włoszech lub w Hiszpanii.

Małkowski ma nieco gorszy wynik. Zagrał w 13 spotkaniach i dał się pokonać 14 razy. W meczu z Zagłębiem Lubin wyszedł tylko na kilka minut i zszedł z powodu kontuzji.

Właśnie wtedy jedyny raz zagrał Buchalik i w tym meczu wpuścił jednego gola.

7 zwycięstw biało-zielonych

Piłkarzom Lechii wygrywanie meczów ligowych przychodziło z wielkim trudem. Gdańszczanie zanotowali siedem zwycięstw, a mniej miały tylko zdegradowane z ekstraklasy zespoły: ŁKS Łódź (5 wygranych) oraz Cracovia Kraków (4).

Lechia miała większy problem z odnoszeniem zwycięstw na PGE Arenie niż na boiskach rywali. U siebie biało-zieloni wygrali zaledwie trzy spotkania i tylko jedno w tym roku. W Gdańsku komplet punktów zostawiły zespoły Górnika Zabrze, Ruchu Chorzów oraz Legii Warszawa. To ciekawostka, że biało-zieloni ograli wicemistrzów Polski i trzeci zespół z końcowej tabeli polskiej ekstraklasy.

W spotkaniach wyjazdowych Lechia odniosła cztery zwycięstwa. Biało-zieloni pokonali drużyny Wisły Kraków, Zagłębia Lubin oraz w tym roku GKS Bełchatów i Widzew Łódź.

Lechia u siebie i na wyjeździe

Piłkarze Lechii mogą pochwalić się podobnym dorobkiem w meczach na gdańskiej PGE Arenie oraz na wyjazdach. U siebie biało-zieloni zdobyli 16 punktów, a z boisk rywali przywieźli 15.

Na dorobek 16 punktów w Gdańsku złożyły się 3 zwycięstwa, 7 remisów i 5 porażek. Bilans bramkowy: 9-13. Najlepiej u siebie grały zespoły Lecha Poznań (34 punkty) i Jagiellonii Białystok (32 punkty). Najsłabiej z kolei ŁKS, który w Łodzi zdobył tylko 9 "oczek".

Na wyjazdach Lechia zdobyła 15 punktów - 4 zwycięstwa, 3 remisy i 8 porażek. Bilans bramkowy: 12-17. Na obcych boiskach najlepiej radził sobie mistrz Polski, czyli Śląsk Wrocław, który zdobył 27 punktów. Najgorzej na obcych boiskach grały za to zespoły Jagiellonii Białystok (7 punktów), GKS Bełchatów (8 punktów) oraz Cracoviii Kraków (9 punktów).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki