Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechii Gdańsk pozostały cztery kluczowe mecze do końca roku

Paweł Stankiewicz
Przemek Swiderski
Niedzielny mecz z Ruchem Chorzów (0:0) był żałosny i to z obu stron. Od razu przypominało się nudne spotkanie z Widzewem Łódź zakończone bezbramkowym remisem, po którym pracę stracił trener Tomasz Kafarski.

Michał Probierz może jednak spać spokojnie. Ma popracie właściciela Andrzeja Kuchara, zarządu klubu, a nawet gdańskich kibiców, którzy skandowali jego nazwisko. To dlatego, że fani widzą duże zaangażowanie szkoleniowca. Przed Lechią jednak bardzo trudne dni, bo jak nie zacznie wygrywać i to natychmiast, to na dłużej ugrzęźnie w dolnej strefie tabeli. Nie można zapominać, że za 13 kolejek tabela zostanie podzielona na dwie "ósemki", a drużyny stracą połowę punktów. Wtedy różnice okażą się minimalne, dziś biało-zieloni mieliby zaledwie trzy punkty przewagi nad strefą spadkową.

Z czterech ostatnich w tym roku meczów aż trzy przyjdzie zagrać Lechii na wyjazdach. Już w czwartek w Białymstoku z Jagiellonią, 4 grudnia na wyjeździe z Cracovią, 8 grudnia na gdańską PGE Arenę przyjedzie Legia Warszawa, a 14 grudnia w Zabrzu z Górnikiem. Gdańszczanie w trzech ostatnich spotkaniach wywalczyli tylko punkt, a w 12 kolejnych grach ligowych odnieśli jedno (!) zwycięstwo, z Zagłębiem.

- Nie brakuje nam zdolnej młodzieży. Pracujemy ciężko z tymi chłopcami i oby to w przyszłości zaprocentowało. Najbliższe cztery mecze będą bardzo ważne i pokażą jak to się rozwinie. Czy na wiosnę będziemy mogli spokojnie grać o miejsce w czołowej "8" w drugiej fazie rozgrywek - przyznał trener Probierz.

O ile szkoleniowiec może liczyć na poparcie fanów, to w zupełnie innej sytuacji jest Kuchar. Wrocławski biznesmen stał się głównym wrogiem kibiców. Sytuacja, w jakiej jest Lechia, sprawia że kibice stracili cierpliwość. Stąd tak wiele haseł podczas ostatniego meczu przeciwko Kucharowi.

Obawy na najbliższą przyszłość nie są bezpodstawne. Dziś w ekstraklasie nikt się Lechii nie boi, bo drużyna gra słabo, jeśli nie najgorzej w stawce. Zadanie to bardzo trudne, żeby zaczęła wygrywać już od najbliższego meczu w Białymstoku. Tym bardziej, że nie brakuje problemów kadrowych. Z Ruchem nie zagrał Marcin Pietrowski z powodu kontuzji. Wojciech Zyska nie udźwignął odpowiedzialności za grę w środku pola ani noszenia opaski kapitana w drugiej połowie. To akurat dziwna decyzja, żeby tak młody zawodnik był szefem drużyny na boisku i miał nią wstrząsnąć w trudnym momencie.

Na nieszczęście czwartą żółtą kartką w tym sezonie ukarany został Daisuke Matsui i w Białymstoku nie będzie mógł zagrać. Kontuzję leczy Paweł Buzała, który ze zmartwioną miną oglądał mecz z Ruchem z trybun. A jak nie ma "Buziego", to Lechia gra bez napastnika. Może trener Probierz da jeszcze jedną szansę Adamowi Dudzie, który przecież pokazał wiosną, że potrafi strzelać gole. Bo w ataku grają na zmianę Piotr Grzelczak i Patryk Tuszyński, którzy lepiej czują się w roli skrzydłowych.

- Mam nadzieję, że w Białymstoku zakończy się nasza zła passa i znowu zaczniemy wygrywać. Mecz meczowi nie jest równy. Strzelimy bramkę i wszyscy uwierzą w siebie. Spokojnie, będzie dobrze. Fizycznie czuję się już lepiej i chcę jak najwięcej dać drużynie. Musimy współpracować na boisku i strzelać gole - mówi Paweł Dawidowicz, pomocnik biało-zielonych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki