Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia popełniła grzechy zaniechania i zmierza do upadku. Marcin Kaczmarek: Degradacja to katastrofa wizerunkowa i ekonomiczna

Paweł Stankiewicz
Paweł Stankiewicz
Przemysław Świderski
Lechia Gdańsk cztery lata temu święciła największe sukcesy w swojej historii. Dziś przyszłość klubu to wielka niewiadoma, a sportowo drużyna jest na krawędzi katastrofy

Pozornie nic nie zwiastowało problemów, które klub z Gdańska dziś przeżywa. Sportowo wszystko wyglądało dobrze i można było popaść w złudzenie, że Lechia na stałe dołączyła do krajowej elity i co roku będzie w gronie drużyn walczących o udział w europejskich pucharach. Momentem kulminacyjnym miał być 2019 rok, kiedy biało-zieloni prowadzeni przez trenera Piotra Stokowca zdobyli Puchar Polski, Superpuchar Polski i brązowy medal mistrzostw Polski.

To był najpiękniejszy rok w burzliwej historii klubu i wśród kibiców zapanował entuzjazm i wiara, że przed Lechią najpiękniejsze lata. Potem wprawdzie nie było awansu do europejskich pucharów, bo biało-zieloni zajmowali czwarte i siódme miejsce, ale praktycznie do samego końca byli w grze o prawo pokazania się w Europie. Wreszcie poprzedni sezon - Lechia, pod wodzą trenera Tomasza Kaczmarka, zajęła czwarte miejsce i zagrała w kwalifikacjach Ligi Konferencji. Najpierw wyeliminowała Akademiję Pandev i to był pierwszy, historyczny, awans biało-zielonych w europejskich pucharach. Potem był wyrównany dwumecz z Rapidem Wiedeń. Przegrany, ale spory wpływ na wynik miały błędy sędziowskie.

Droga do upadku

I nagle wszystko pękło niczym mydlana bańka. Brak wsparcia ze strony zarządu, brak transferów i Lechia sięgnęła dna w ligowej tabeli. Potem na moment udało się z tego wyjść, ale dziś drużyna znowu jest w strefie spadkowej i sytuacja nie rysuje się w różowych kolorach.

- Przed nami trudne miesiące, bo widzimy, co się dzieje w tabeli i jak wiele zespołów się wzmacnia lub ryzykuje, żeby podnieść jakość gry. Wszyscy wiedzą, czym jest degradacja z Ekstraklasy. To katastrofa wizerunkowa i ekonomiczna dla klubów - mówił nie tak dawno Marcin Kaczmarek, trener biało-zielonych.

Aktualna pozycja Lechii w tabeli to pokłosie wieloletniej działalności klubu. I choć trener jest odpowiedzialny za wyniki, to akurat wina Marcina Kaczmarka za aktualną sytuację biało-zielonych jest najmniejsza. Najpierw sam sobie został pozostawiony Tomasz Kaczmarek, kiedy Lechia wywalczyła sobie prawo gry w kwalifikacjach Ligi Konferencji, a teraz w podobnej sytuacji znalazł się Marcin Kaczmarek, gdy drużyna walczy o zachowanie ligowego bytu. Władze klubu obsesyjnie śledzą, czy excel aby na pewno wciąż świeci się na zielono, oszczędzają na czym tylko się da, ale przy tym wszystkim zapomniały, że podstawą jest, aby drużna grała w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zapowiadane były transfery latem ubiegłego roku i zimą, przebudowa kadry, ale to wszystko zakończyło się kompletną porażką.

Ryba psuje się od głowy

Co się stało, że Lechia nagle dziś znalazła się w tak trudnym położeniu? Mówienie o złym przygotowaniu fizycznym zespołu, nieudanych przygotowaniach, braku formy u kluczowych zawodników to zdecydowanie zbyt daleko idące uproszczenie. Wszystko idzie z samej góry, a wieloletnie działania w klubie doprowadziły do sytuacji na pograniczu katastrofy. Nieraz w ostatnim czasie można usłyszeć bądź przeczytać w różnych, często skrajnych, opiniach, że degradacja może być dla biało-zielonych oczyszczająca. Nic bardziej mylnego.

Degradacja byłaby kompletną katastrofą pod każdym względem, a powrót do elity mógłby zająć Lechii długie lata. Klub i drużyna płacą dziś cenę za to, jakie zarządzanie było od dłuższego czasu. Najpierw bazowanie na pożyczkach, zadłużanie, problemy licencyjne i sprowadzanie do Gdańska wagonu piłkarzy albo zawodników, którym trzeba było zapewnić ogromne kontrakty. Autokratyczne rządy Adama Mandziary w końcu musiały doprowadzić Lechię na skraj przepaści. Sam Mandziara oficjalnie wycofał się z działalności w klubie z Gdańska i zapowiadał, że będzie uczestniczyć jedynie w kwestiach związanych ze sprzedażą pakietu większościowego akcji. Spółka Lechia Rights Management jest właścicielem Lechii, a z kolei współwłaścicielem tej spółki jest Mandziara. To pozwala na twierdzenie, że Mandziara jest aktualnie współwłaścicielem Lechii i stąd jego udział w działalności klubu. I to on pociąga za najważniejsze sznurki i ma wpływ na kluczowe decyzje w Lechii. Zresztą spotykał się z trenerem Marcinem Kaczmarkiem i prowadził rozmowy odnośnie sportowej postawy drużyny. To dość znaczące zachowanie, biorąc pod uwagę wcześniejsze deklaracje, że wycofał się z działalności, a za bieżącą działalność odpowiada zarząd klubu. Ten, pod wodzą prezesa Pawła Żelema, nie działa dobrze. Latem Lechia grała w kwalifikacjach Ligi Konferencji i nie zrobiono nic, aby wzmocnić drużynę, kiedy pojawiła się szansa na sportowy sukces. To miałoby dwojaką wartość. Po pierwsze, biało-zieloni mieliby większe szanse na przejście kolejnych rund, a po drugie, skład byłby mocniejszy, a to miałoby wpływ na wyniki zespołu w PKO Ekstraklasie. I zapewne dziś kibice nie martwiliby się o to, czy w przyszłym sezonie Gdańsk nadal będzie w krajowej elicie.

Kolejny grzech zaniechania został popełniony zimą. Lechia, po przyjściu trenera Marcina Kaczmarka, dźwignęła się z dna tabeli. Absolutnie jednak nie można było powiedzieć, że sytuacja jest dobra. Biało-zieloni byli tuż nad strefą spadkową i przy minimalnej wyobraźni można było mieć przekonanie, że przed zespołem bardzo trudna wiosna i walka o zachowanie ligowego bytu. Być może opuszczenie strefy spadkowej przed końcem roku doprowadziło do nadmiernego uspokojenia klubowych włodarzy. Do zespołu dołączyli tylko Jakub Bartkowski i Kevin Friesenbichler, a brak poważnych i konkretnych wzmocnień, które jednocześnie wskazywałyby drogę do przebudowy składu, doprowadził do tego, że Lechia dziś jest na skraju sportowego upadku.

Uratować Ekstraklasę dla Gdańska

Warto też cofnąć się do historii w kontekście przegranego meczu przez biało-zielonych w Poznaniu z Lechem 0:5. Ostatnio Lechia przegrała wyjazdowy mecz różnicą pięciu goli lub więcej w czerwcu 1963 roku, kiedy poległa w Warszawie w starciu z Legią 1:8. Tamten sezon zakończył się degradacją, a do elity gdańszczanie wrócili dopiero po 20 latach. To zły omen i oby tym razem historia się nie powtórzyła. Statystyki są także łaskawe dla Lechii, jeśli weźmiemy pod uwagę zbliżające się spotkanie z Miedzią. Biało-zieloni zaliczyli pięć pogromów w najwyższej klasie rozgrywkowej różnicą przynajmniej pięciu goli, ale nigdy nie przegrali kolejnego spotkania. Dwa razy wygrała Lechia oraz padły trzy remisy. Akurat w spotkaniu z Miedzią remis będzie jak porażka i to zdecydowanie byłyby bardziej dwa punkty stracone. Potrzebne jest zwycięstwo, aby realnie myśleć o tym, aby zapobiec katastrofie, póki to wciąż jest jeszcze możliwe. Po wspomnianej klęsce z Lechem był plan zmiany trenera w zespole, ale rozmowy nie zakończyły się powodzeniem. Drużynę zatem dalej ma ratować Marcin Kaczmarek, choć nie dlatego, że władze klubu obrały taką drogę, ale po prostu z konieczności.

CZYTAJ TAKŻE: Takie kontrowersyjne i pamiętne oprawy przygotowali kibice. Budzą skrajne emocje

Z pewnością dla Lechii sytuacja jest tym trudniejsza, że właściciel większościowy zniechęcił się albo znudził inwestowaniem w klub. Były zapowiedzi sprzedaży pakietu udziałów przez większościowego akcjonariusza, rozmowy były dość mocno zaawansowane, ale ostatecznie zakończyły się fiaskiem. Teraz temat nie ucichł, ale w Lechii muszą zrobić wszystko, żeby drużyna się utrzymała. Zainteresowanie klubem pierwszoligowym będzie zdecydowanie niższe niż ekstraklasowym. Do tego dochodzi cena, bo mówi się, że obecny właściciel chciałby otrzymać 25 milionów euro za większościowy pakiet udziałów. Negocjacje także doprowadziły do tego, że większość ruchów w klubie była zamrożona. Z tego wynikał również brak transferów latem. Trzeba też pamiętać o ciągłych kłótniach i nieporozumieniach pomiędzy właścicielem i akcjonariuszami mniejszościowymi. Sytuacja zatem nie sprzyjała przebudowie zespołu, a finalizacja sprzedaży była przekładana z miesiąca na miesiąc, aż temat całkowicie upadł.

Teraz upada Lechia sportowo. Tym bardziej nie mogą dziwić pustki na trybunach stadionu Polsat Plus Arena Gdańsk. Ludzie zniechęcili się poziomem sportowym i sytuacją klubu. Właściciel większościowy i zarząd klubu nie pomogli sztabowi Tomasza Kaczmarka ani później Marcina Kaczmarka, więc ostatnia nadzieja w tym, że obecny szkoleniowiec z drużyną pokażą charakter na boisku, wyciągną biało-zielonych z dna i pomimo wielu przeszkód i niedogodności uratują Ekstraklasę dla Gdańska. Bo degradacja okaże się dla Lechii na tyle bolesnym upadkiem, że podnieść się będzie bardzo trudno.

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki