Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia panuje w Warszawie! Legia na kolanach!

Paweł Stankiewicz
Lechia jest wielka! Gdańscy piłkarze pokazali klasę, świetną formę i fantastyczną grę, gromiąc w Warszawie drużynę Legii 3:0. Tak spektakularnego sukcesu w stolicy nie spodziewali się chyba najwięksi optymiści. Tymczasem trener Tomasz Kafarski i jego podopieczni pracują solidnie, piłkarze na boisku grają konsekwentnie i drużyna pnie się w ligowej tabeli. A w Legii chyba nie pamiętają, kiedy ostatnio w lidze dostali takie baty przed własną publicznością.

Jeszcze do niedawna można było narzekać na słabą skuteczność Lechii. Gdańszczanie grali dobrze, ale tracili punkty, bo nie potrafili zamieniać świetnych okazji na bramki. Teraz to się zmieniło, a w dwóch ostatnich meczach ligowych biało-zieloni strzelili aż osiem goli! Teraz trener Tomasz Kafarski ma w ataku kłopot bogactwa, a każdy wchodzący zawodnik potrafi się wpisywać na listę strzelców. Przed tygodniem, w meczu z Górnikiem, do siatki trafili Abdou Razack Traore i Paweł Buzała, a po wejściu na boisko Aleksandr Sazankow. Buzała zagrał kapitalnie z Górnikiem, był bohaterem meczu, a w sobotę w Warszawie usiadł na ławce rezerwowych. W jego miejsce wystąpił Bedi Buval, który ostatnio leczył uraz, i zrobił to, co należy do rasowego snajpera.

- W drugiej połowie Buval przeprowadził świetną indywidualną akcję od środka boiska. Ta sytuacja nie zakończyła się golem, ale to był sygnał, że możemy coś strzelić w Warszawie. Przy bramce Bedi pokazał wysoki kunszt - nie ukrywa trener Kafarski.

W pierwszej połowie kibice na stadionie goli się nie doczekali. Zresztą i gra nie była zachwycająca. W tej części spotkania zawodnicy obu zespołów nie potrafili oddać celnego strzału na bramkę rywala.
Na początku drugiej połowy na bramkę gdańszczan strzelał Ariel Borysiuk, ale Paweł Kapsa pewnie złapał piłkę. Był jednak wreszcie pierwszy celny strzał, który zwiastował większe emocje niż w pierwszej części tego spotkania. Szkoleniowiec biało--zielonych szukał rozwiązań, aby rozruszać ofensywną grę zespołu. Z boiska zszedł tym razem mało widoczny Traore, a w jego miejsce pojawił się Piotr Wiśniewski. I to był świetny ruch, bo "Wiśnia" bardzo pomógł drużynie zarówno w ofensywie, jak i w defensywie.

- Piotrek dał świetną zmianę. Po meczu powiedziałem mu w szatni, że właśnie o takie wejścia chodzi. Byliśmy już trochę zmęczeni tym meczem i to Piotrek pociągnął drużynę - powiedział Łukasz Surma, kapitan biało-zielonych.

W Warszawie Surma nie miał łatwego życia, bo nie raz był wyzywany przez kibiców Legii.
- Grałem w Legii i nie spodziewałem się, że zostanę przyjęty w taki sposób. Takie rzeczy mnie nie łamią. Jakbym dał się sprowokować, to wtedy pokazałbym słabość. A tak, jako zespół, pokazaliśmy siłę na boisku i o to chodzi - przyznał Łukasz.

W 69 minucie na kolejny strzał z dystansu zdecydował się Borysiuk. Kapsa nie zdołał złapać piłki za pierwszym razem, ale szybko się poprawił. Lechia wyprowadziła kontrę. Paweł Nowak zagrał na prawą stronę do Ivansa Lukjanovsa, "Wania" zagrał piłkę przed bramkę Legii, a tam świetnie ustawiony Buval skierował piłkę do siatki. Francuz jeszcze dla pewności spojrzał w kierunku sędziego liniowego, a kiedy już był jasne, że gol został strzelony prawidłowo, to zaczął się cieszyć z trzeciego gola w barwach Lechii. W Warszawie strzelił tego najważniejszego, bo pierwszego, który otworzył wynik spotkania. To pierwszy gol dla Lechii przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie od 22 lat, kiedy to bramkę strzelił Ryszard Przygodzki. Sześć minut później gdańszczanie mogli podwyższyć wynik, ale dobrego podania Surmy nie wykorzystał Lukjanovs. Za to w 84 minucie to Legia miała idealną okazję, aby doprowadzić do remisu. Krzysztof Bąk źle wybił piłkę i po zagraniu piłkarza Legii sam przed Kapsą znalazł się wprowadzony w drugiej połowie na boisko Maciej Rybus, ale świetną interwencją popisał się bramkarz biało-zielonych.

- Legia miała swoje szanse, ale ta była najlepsza i mogła dać wyrównanie. Wówczas i losy meczu mogłyby się inaczej potoczyć. Paweł Kapsa zachował się jednak fantastycznie - nie ukrywa Kafarski.
W końcówce spotkania piłkarze Lechii, niczym doświadczeni bokserzy, wypunktowali zagubionych gospodarzy. Akcja przeprowadzona w 88 minucie była wręcz filmowa, a gdańszczanie pokazali, że świetnie i swobodnie potrafią rozgrywać piłkę. Najpierw kilka podań wymienili Wiśniewski i Hubert Wołąkiewicz. "Wiśnia" podał do Nowaka, ten piętą odegrał do Wołąkiewicza, a lewy obrońca biało-zielonych precyzyjnym strzałem w długi róg zdobył drugiego gola dla Lechii w tym meczu. W poprzednim sezonie Hubert był najlepszym strzelcem gdańszczan, ale wszystkie bramki zdobył z rzutów karnych. W sobotę w Warszawie po raz pierwszy trafił do siatki z gry, a nie ze stałego fragmentu. Służy mu powołanie do reprezentacji Polski.

- Cieszę się, że mogłem się przyczynić do tej wygranej - powiedział Wołąkiewicz.
Sędzia doliczył cztery minuty do czasu gry i właśnie w ostatnich sekundach Lechia znowu wyprowadziła wzorową kontrę. Z prawej strony podawał Deleu, a Nowak ze stoickiem spokojem umieścił piłkę w bramce gospodarzy. Lechia panuje w Warszawie, dobita Legia na kolanach!
- Czułem się spełniony, kiedy zawodnicy strzelali Legii kolejne gole - przyznał szkoleniowiec gdańskiego zespołu.

Lechia w Warszawie pokazała, że jest już dojrzałą drużyną, która potrafi dobić rywala, strzelać wiele goli i wygrywać.

- To zwycięstwo było nam potrzebne, aby się utwierdzić w przekonaniu, że potrafimy wygrywać takie mecze. Kolejne bramki dodawały większego smaczku - powiedział Kafarski.
- Po przegranych meczach mówiłem, że idziemy w dobrym kierunku. Wiedziałem, że się odblokujemy i będziemy strzelać gole. Ważna jest seria zwycięstw, bo po niej się poznaje klasową drużynę - uważa Surma.

Lechia jest w czołówce tabeli i z taką grą może myśleć o europejskich pucharach.
- Jagiellonię możemy gonić, ale z mistrzostwem nie przesadzajmy. Będzie nam trudniej, bo rywale próbują zniwelować nasze silne strony - zauważył Surma.
- W niedalekiej przyszłości będziemy walczyć o puchary. Na razie gramy od meczu do meczu i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Fajnie byłoby wejść z pucharami na nowy stadion - zakończył Kafarski.

Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 0:3 (0:0)
Bramki: 0:1 Bedi Buval (70), 0:2 Hubert Wołąkiewicz (88), 0:3 Paweł Nowak (90+4).
Legia: Antolović - Rzeźniczak (81 Żyro), Inaki Astiz, Komorowski, Kiełbowicz - Manu, Jędrzejczyk, Borysiuk, Cabral (46 Mezenga), Radović (69 Rybus) - Kucharczyk.
Lechia: Kapsa - Deleu, Kożans, Bąk, Wołąkiewicz - Bajić, Surma, Nowak - Lukjanovs (90+1 Kaczmarek), Buval (81 Buzała), Traore (63 Wiśniewski).
Żółte kartki: Rzeźniczak, Manu, Jędrzejczyk (Legia) oraz Bajić (Lechia).
Sędziował: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 17 034.

Więcej o meczu w poniedziałkowym "Dzienniku Bałtyckim".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki