- Wszyscy zdajemy sobie sprawę z pragnień, marzeń i oczekiwań, ale też i z tego, jaka będzie presja i ciśnienie. Przed nami długa droga, ale awans do pucharów to marzenie wszystkich - mówił Jerzy Brzęczek, trener biało-zielonych, przed startem nowego sezonu ligowego.
Pierwszy mecz od razu sprowadził na ziemię i pokazał, że sezon nie będzie łatwy, a walka o puchary będzie twarda. Przede wszystkim pokazał jednak braki w gdańskim zespole.
Mecz można przegrać, ale trzeba walczyć o jak najlepszy wynik. Tymczasem gra Lechii w piątkowym spotkaniu była fatalna.
- Wiedziałem, że Lechia jeszcze nie jest w szczytowej formie, ale nie spodziewałem się, że będzie aż tak bezradna - przyznał Hubert Wołąkiewicz, obrońca Cracovii, a w przeszłości zawodnik gdańskiej drużyny.
Szkoleniowiec biało-zielonych nie próbował szukać usprawiedliwień dla wakacyjnej postawy zawodników.
- Zagraliśmy źle, wolno, brakowało agresji. Pozostawiliśmy rywalom zbyt wiele miejsca i dostaliśmy zimny prysznic - ocenił postawę zespołu trener Brzęczek.
Sam Brzęczek też nie jest bez winy, że gra Lechii wyglądała tak fatalnie. Takie ustawienie wyraźnie nie sprzyja drużynie. Ariel Borysiuk, choć z graczy defensywnych spisał się najlepiej, to nie jest środkowy obrońca. Zdecydowanie brakowało go w środku pola. Borysiuk zaliczył znakomitą wiosnę w roli defensywnego pomocnika i głównie dzięki jego świetnej grze Lechia wygrywała walkę w tej strefie boiska. I Ariela zdecydowanie zabrakło, a dzięki temu środek boiska zdominowali Damian Dąbrowski i Mateusz Cetnarski z Cracovii. Gdańscy szkoleniowcy postawili na Daniela Łukasika, który kompletnie sobie nie poradził. Za to do perfekcji opanował podania do tyłu i wszerz boiska. Cała wiosna, ale i mecz z Cracovią pokazały, że Lechia bezwzględnie potrzebuje Borysiuka jako defensywnego pomocnika. Bezlitosne były też statystyki dla gospodarzy. To Cracovia oddała w tym meczu więcej strzałów. Piłkarze Lechii dłużej utrzymywali się przy piłce, ale to nie miało żadnego znaczenia dla gry drużyny. Trudno, żeby było inaczej, skoro biało-zieloni aż 49 procent wszystkich podań w meczu wykonali w poprzek boiska.
Padł też mit o szerokiej i wyrównanej kadrze biało-zielonych. Na ławce rezerwowych znalazło się aż czterech graczy defensywnych i tylko dwóch ofensywnych - Piotr Wiśniewski i Maciej Makuszewski. I to w sytuacji, kiedy drużyna gra u siebie i musi wygrać mecz. Co zatem w kadrze robią Bartłomiej Pawłowski, Donatas Kazulauskas czy Lukas Haraslin, skoro nie mieszczą się w "18"? I przegrywają rywalizację z graczami z defensywy, którzy tak naprawdę mają małe szanse wejść na boisko. Kiedy w drugiej połowie Adam Buksa nie był w stanie kontynuować gry, to jego miejsce na boisku musiał zająć Nikola Leković. Serb zagrał jako skrzydłowy, ale to przecież nominalny lewy obrońca. Nie takiego piłkarza Lechia potrzebowała na boisku w tym momencie. Inna kwestia to Buksa. Starał się jak mógł, oddał też dwa celne strzały, ale na razie nie zbawi biało-zielonych w grze ofensywnej. Na szczęście z klubem kontrakt podpisał Grzegorz Kuświk i może on będzie strzelał tak ważne i potrzebne gole dla Lechii. Musi jednak mieć wsparcie od kolegów z drużyny w postaci dobrych podań, bo tych w spotkaniu z Cracovią zdecydowanie brakowało. Siła ofensywna powinna być wzmocniona nie tylko Kuświkiem, bo wiele wskazuje na to, że w Lechii nadal będzie grał Antonio Colak - który piątkowy mecz oglądał z trybun PGE Areny - ale dopiero jak zostaną załatwione wszystkie formalności. Dziś nikt nie potrafi powiedzieć, ile to może jeszcze potrwać.
- Po meczu można dyskutować odnośnie składu. Buksa dostał uderzenie i łapały go skurcze, więc nie mógł grać. Leković jest zawodnikiem defensywnym, ale w sparingach grał w ofensywie. Wchodząc nie zrobił tego, czego oczekiwaliśmy, ale jako drużyna graliśmy zbyt wolno, za często do tyłu - powiedział szkoleniowiec gdańskiego zespołu.
Piłkarze krytycznie podeszli do swojej gry, ale teraz najważniejsze, aby wyciągnęli wnioski i w kolejnych spotkaniach prezentowali się już na miarę możliwości i oczekiwań.
- Chcieliśmy w pierwszym meczu zdobyć komplet punktów. Mieliśmy to w głowach, żeby fajnie zacząć sezon, ale się nie udało - mówił Grzegorz Wojtkowiak.
- Zagraliśmy poniżej poziomu, jaki prezentujemy od jakiegoś czasu. Usiądziemy, porozmawiamy, będzie analiza i na pewno takiego meczu już więcej nie zagramy - zapewnił Makuszewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?