Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk wygrała z Legią Warszawa, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni

Paweł Stankiewicz
Przemek Świderski
Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Czy to będzie miało potwierdzenie w przypadku piłkarzy Lechii Gdańsk? Przekonamy się po kolejnym meczu T-Mobile Ekstraklasy z Górnikiem w Zabrzu. Biało-zieloni zagrali bardzo dobre spotkanie, po raz drugi w tym sezonie ograli mistrzów Polski, ale nie mogą zatrzymać się na tym jednym meczu i muszą potwierdzić powrót do wysokiej formy.

Mecz z Legią pokazał, że w drużynie biało-zielonych jest potencjał. Sławomir Wojciechowski, były piłkarz Lechii, wielokrotnie zwracał uwagę na to, że gdańszczanie grają słabiej, bo mają problemy natury fizycznej. I to mogła być przyczyna kryzysu. W meczu z mistrzem Polski można było odnieść wrażenie, że dołek fizyczny jest już poza zespołem z Gdańska. Na pewno praca podczas treningów pomogła poprawić grę defensywną. W ostatnich czterech meczach Lechia straciła tylko dwa gole, oba z Cracovią, w tym jednego z wątpliwego rzutu karnego. Przeciętnie albo słabo wyglądała jednak gra ofensywna biało-zielonych. W tym elemencie poprawa nastąpiła w meczu z Legią, bo na zaśnieżonej nawierzchni piłkarze potrafili wymienić kilka podań i wypracować kilka okazji do strzelenia gola.

- Nie wiem czy operator coś robił z boiskiem, bo sprawiało wrażenie bardziej zwałowanego - mówił Piotr Wiśniewski, jeden z wyróżniających się piłkarzy biało-zielonych w meczu z Legią. - Piłka tak nie skakała i mogliśmy lepiej pograć.

Nie brakuje opinii, że Lechia zagrała swój najlepszy mecz w tym sezonie, a zwłaszcza pierwszych 45 minut. Tak dobrze grającego zespołu i to z tak wymagającym rywalem dawno nie oglądaliśmy.

- Trzeba byłoby to głębiej przeanalizować. Wybór należy do kibiców - uważa "Wiśnia". - W drugiej połowie na pewno za bardzo się cofnęliśmy. Plan był taki, żeby strzelić drugą bramkę. Matsui zrobił świetną akcję, był faulowany w polu karnym i strzelił drugiego gola.

Trener Michał Probierz mówi konsekwentnie, że ci piłkarze zasługują na szansę i na nich będzie stawiał. I trudno nie przyznać mu racji. Wzmocnienia zespołu są jednak potrzebne. Adam Pazio po raz kolejny kompletnie zawiódł na lewej obronie, grający w środku pola Wojciech Zyska dużo musi się uczyć. No i potrzebny jesty klasyczny środkowy napastnik. Piotr Grzelczak coś daje tej drużynie, strzelił w rundzie pięć goli, ale marnuje bardzo dobre sytuacje, które klasowy środkowy napastnik musi wykorzystać. Chyba z Grzelczaka więcej pożytku jest na skrzydle. No i Daisuke Matsui. Piłkarz, który robi różnicę.

Futbol potrafi być zmienny w ciągu kilku dni. W środę Lechia kończyła mecz w dziewiątkę z Cracovią, przeciwko drużynie podyktowany był rzut karny i w efekcie przegrała w Krakowie. W niedzielę to biało-zieloni mieli karne, a rywale z Legii otrzymali dwie czerwone kartki.

- To jakiś paradoks. W Krakowie graliśmy w dziewiątkę, a wtedy jest bardzo ciężko. I u nas Legia się o tym przekonała - powiedział Wiśniewski.

W niedzielnym meczu Lechia znowu sprawiała wrażenie zagranego teamu. Walcząca, agresywna, do tego żyjąca ławka rezerwowych. Wiadomo, że za kartki w Zabrzu nie zagra Grzelczak. Być może kolejnych osłabień Lechia uniknęła dzięki Probierzowi. Po brutalnym faulu Bartosza Bereszyńskiego na Daisuke Matsuim piłkarze skoczyli sobie do gardeł. Trener biało-zielonych wybiegł na boisko i odciągał swoich piłkarzy.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki