Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk w defensywie nie istnieje

Paweł Stankiewicz
Tomasz Bolt/Polskapresse
Katastrofa, wstyd i kompromitacja! Lechia Gdańsk przegrała na PGE Arenie z Lechem Poznań 1:4. Michał Probierz, trener biało-zielonych, przeszedł do historii ze swoim zespołem, bo zanotował serię ośmiu meczów bez porażki, a takiego startu w elicie gdańszczanie nigdy nie mieli. Teraz też przeszedł do historii, ale jako trener, który w drużyną Lechii doznał najwyższej porażki na PGE Arenie.

- Liczę, że w meczu z Lechem wrócimy do gry z początku sezonu - mówił trener Probierz.

Szkoleniowiec Lechii i piłkarze cieszyli się na przerwę w rozgrywkach, bo nie grali dobrze. Zapowiadali uporządkowanie gry defensywnej całego zespołu i powrót na zwycięską ścieżkę. Skończyło się na słowach. Lechia miała grać lepiej niż w ostatnich meczach, a zagrała jeszcze gorzej. I to pod każdym względem. Najgorsze jest to, że zabrakło nawet woli walki. Kiedy "Kolejorz" strzelił drugiego gola na początku drugiej połowy, to z gdańszczan momentalnie zeszło powietrze i Lech robił na boisku, co tylko chciał. Tak naprawdę wynik mógł być wyższy, bo Rafał Murawski i Kasper Hamalainen powinni wykorzystać świetne okazje bramkowe.

Probierz zaczyna się gubić w kombinowaniu ze składem, i to pomijając fakt, że nie mógł skorzystać z kontuzjowanych Sebastiana Madery i Piotra Wiśniewskiego. Lewego obrońcę przed każdym meczem chyba losuje. Trudno mówić o zgraniu zespołu i jakiejkolwiek stabilizacji, skoro biało-zieloni na każdy mecz wychodzą w innym zestawieniu, a do tego dochodzą roszady na pozycjach, bo Deleu nagle zagrał jako skrzydłowy. Jarosław Bieniuk, Maciej Kostrzewa i Rafał Janicki robili dramatyczne błędy w obronie. Gra defensywna całego zespołu jest tragiczna. Obnażyła to wcześniej Wisła Kraków i Widzew Łódź, a teraz Lech. Zadziwia odstawienie od składu Marcina Pietrowskiego, bo w środku pola przydałby się doświadczony zawodnik obok zdolnej, ale wciąż uczącej się młodzieży.

- To była bardzo bolesna lekcja dla naszej młodzieży - mówił po meczu trener Probierz. - Kluczowa była zmarnowana sytuacja Matsuiego na 2:0. Przed przerwą Lech zdobył przypadkowego gola, choć potem pachniało drugą bramką i stąd zmiana ustawienia. Przegraliśmy zasłużenie, bo popełniliśmy dużo prostych i indywidualnych błędów, a takiego gola, jak drugi, nie można stracić na poziomie ekstraklasy. Najbliższe cztery mecze pokażą naszą wartość.

I tu Probierz się nie myli. Najbliższe mecze pokażą wartość zespołu, ale i przyszłość szkoleniowca. Bo jeśli Lechia nadal będzie grać tak słabo, tracić tyle goli i przegrywać, to może mieć problem, żeby wypełnić dwuletni kontrakt w Gdańsku. W ciągu dwóch tygodni Lechię czekają cztery mecze, w tym trzy wyjazdowe i remisy nie będą cieszyć. Już jutro spotkanie Pucharu Polski w Krakowie z Wisłą, w sobotę ligowe w Gliwicach z Piastem, 30 października w Lubinie z Zagłębiem i za dwa tygodnie na PGE Arenie ze Śląskiem Wrocław. To będą mecze prawdy dla Probierza. I dla zespołu, bo piłkarze byli załamani.

- Nie wiem, czy to Lech był tak dobry, czy my tacy słabi. Mogliśmy przegrać jeszcze wyżej. Nie wiem, co powiedzieć - przyznał Jarosław Bieniuk, kapitan biało-zielonych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki