Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk strzeliła więcej goli i... przegrała z Ruchem Chorzów. Samobój Pawła Stolarskiego

Paweł Stankiewicz, Chorzów
Lechia Gdańsk znowu zawiodła na wyjeździe i po porażce w Chorzowie z Ruchem 1:2 straciła prowadzenie w tabeli Lotto Ekstraklasy.

Piotr Nowak, trener Lechii, zaskoczył zmianami w defensywie. Na ławce rezerwowych zostali Grzegorz Wojtkowiak i Rafał Janicki, a w miejsce tego ostatniego do składu wskoczył Mario Maloca, który zakończył pauzę za kartki. Niespodziewanie miejsce w składzie utrzymał Joao Nunes. Na prawej obronie swoją szansę dostał Paweł Stolarski, a w ataku - pod nieobecność Grzegorza Kuświka i przy wracającym dopiero po kontuzji Marco Paixao - Gino van Kessel.

Mecz był prowadzony w szybkim tempie, ale brakowało jakości i dokładności. Dziwi to zwłaszcza w wykonaniu biało-zielonych, którzy przecież celują w mistrzostwo Polski. Mecz w Chorzowie tylko potwierdził, że defensywa gdańskiego zespołu nie stanowi monolitu, a duży potencjał w ofensywie wcale nie pozwala kreować sytuacji bramkowych. Owszem, podopieczni trenera Piotra Nowaka utrzymywali się dłużej przy piłce, starali się grać atakiem pozycyjnym, ale w żaden sposób nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Za to Ruch przed przerwą mógł objąć prowadzenie. Po dośrodkowaniu Patryka Lipskiego i strzale głową Jarosława Niezgody z trudem piłkę odbił Dusan Kuciak, który od początku sezonu prezentuje wysoką formę.

Lechia chciała wygrać w Chorzowie, bo tylko trzy punkty dałyby odzyskanie prowadzenia w Lotto Ekstraklasie. Do tego biało-zieloni długo już nie wygrali na wyjeździe, bo po raz ostatni 15 października ubiegłego roku w Lubinie z Zagłębiem. Problemem biało-zielonych jest słaba skuteczność na wyjeździe, bo we wcześniejszych dwóch tegorocznych meczach wyjazdowych zdobyła tylko jednego gola. Gdańszczanie w Chorzowie wreszcie trafili, ale... do swojej bramki. Po dośrodkowaniu Lipskiego z rzutu wolnego strzałem głową Kuciaka zaskoczył Stolarski. Trener Nowak postawił na ofensywę wprowadzając na boisko Marco Paixao i Haraslina. I po akcji rozpoczętej przez Milosa Krasicia właśnie rezerwowi doprowadzili do wyrównania, a dziewiątego gola w tym sezonie strzelił Marco Paixao.

Niestety, w 67 minucie piłkę w środku pola stracił Krasić, a Lipski szybko zagrał do Łukasza Monety, a ten w pole karnego do Jarosława Niezgody, który dał Ruchowi prowadzenie. Szkoleniowcy biało-zielonych zrobili jeszcze jedną zmianę ofensywną, bo za Simeona Sławczewa wszedł po raz pierwszy w tym roku Sebastian Mila. Nie przyniosło to efektu i biało-zieloni przegrali drugi mecz z rzędu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki