Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk przegrała z Lechem Poznań. Dwa gole Teodorczyka w ciągu 4 minut [ZDJĘCIA]

Paweł Stankiewicz
Lechia Gdańsk przegrała z Lechem Poznań 1:2 w meczu piłkarskiej T-Mobile Ekstraklasy.

Piłkarze Lechii w trzech kolejkach T-Mobile Ekstraklasy nie zaznali porażki i usadowili się na podium ligowej tabeli. Do tego kolejnym rywalem była drużyna wicemistrzów Polski, Lecha Poznań. Nic dziwnego, że szlagier na PGE Arenie chciało zobaczyć wielu kibiców, a bilety sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. W efekcie na trybunach gdańskiego stadionu zasiadło 25 529 kibiców. To drugi wynik frekwencji w historii meczów Lechii na PGE Arenie. Więcej widzów zasiadło tylko podczas pierwszego spotkania na tym stadionie, z Cracovią.

Największym osłabieniem Lechii była kontuzja Piotra Wiśniewskiego. Najlepszy strzelec biało-zielonych w tym sezonie starał się dojść do pełni sił, ale zabrakło czasu i "Wiśnia" nie znalazł się w kadrze na spotkanie z Lechem. Po raz pierwszy od początku spotkania zagrali natomiast Mateusz Możdżeń oraz Daniel Łukasik.

Lechia bardzo chciała się pokazać z jak najlepszej strony przed tak liczną publicznością i od początku spotkania była stroną dominującą na boisku. W ciągu 20 minut stworzyła sobie cztery znakomite okazje bramkowe, z których powinna wykorzystać chociaż jedną. Znowu jednak pokutowała fatalna skuteczność.

Tylko w początkowych 20 minutach biało-zieloni mieli tyle szans, że mogli rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Na samym początku wynik powinien otworzyć Rafał Janicki, który z najbliższej odległości nie trafił do pustej bramki. Później kolejne szanse mieli Maciej Makuszewski i Stojan Vranjes.

Lechia dominowała, ale celu dopięła dopiero w 36 minucie, kiedy Hubert Wołąkiewicz sfaulował w polu karnym Vranjesa. Bośniak sam zamienił rzut karny na bramkę. Chwilę później do siatki trafił Vojo Ubiparip, ale nie było wyrównania, bo sędzia dostrzegł minimalną pozycję spaloną Gergo Lovrencsicsa.

Kluczowy moment meczu nastąpił jednak w 45 minucie, kiedy znowu dał o sobie znać temperament Zaura Sadajewa. Napastnik Lechii brutalnie sfaulował Łukasza Trałkę i słusznie został ukarany czerwoną kartką.

- Podkreślałem moim zawodnikom, jak gra Sadajew. To był jeden z elementów taktyki - przyznał Mariusz Rumak, trener "Kolejorza".

- Ktoś musi porozmawiać z Sadajewem, żeby nie osłabiał zespołu. Do czerwonej kartki kontrolowaliśmy ten mecz - powiedział Ariel Borysiuk, pomocnik biało-zielonych.

W drugiej połowie role się odwróciły i to Lech, grający z przewagą jednego zawodnika, zaczął atakować z animuszem. Biało-zieloni mogli jednak dobić rywala, gdyby Maciej Makuszewski wykorzystał sytuację sam na sam albo Vranjes trafił w piłkę po dośrodkowaniu Piotra Grzelczaka.

Najlepszą decyzją trenera Mariusza Rumaka było wprowadzenie do gry Łukasza Teodorczyka, który w tygodniu zmagał się z 40-stopniową gorączką. A w Gdańsku strzelił dwa gole głową po dośrodkowaniach Tomasza Kędziory w ciągu czterech minut i Lechia przegrała pierwszy mecz w sezonie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki