Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk pożegnała się z Ligą Europy. Broendby IF okazało się zbyt mocne w rewanżu

Paweł Stankiewicz, Kopenhaga
Fot. Przemysław Świderski
Lechia Gdańsk przegrała z Broendby IF 1:4 po dogrywce w rewanżowym meczu drugiej rundy kwalifikacji Ligi Europy i chociaż podjęła twardą walkę, to pożegnała się z tymi rozgrywkami.

Kamil Wilczek zapowiadał gorącą atmosferę na trybunach stadionu Broendby i tak rzeczywiście było. Kibice gospodarzy długo przed meczem śpiewali i tworzyli fantastyczną atmosferę. Biało-zielonych świetnie dopingowało około 1,5 tysiąca kibiców. Fani biało-zielonych pokazywali się od rana w centrum Kopenhagi. Następnie przemaszerowali na dworzec skąd specjalnym pociągiem udali się do Broendby. To był prawdziwy najazd fanów gdańskiego zespołu na stolicę Danii. Kibice wierzyli, że ich ulubieńcy są w stanie sprawić niespodziankę.

Miasteczko Broendby było leniwe i spokojne, ale na stadionie wszystko było zupełnie inne., Kibice żyją drużyną, a niesamowite było to, jak podczas przedmeczowej rozgrzewki śpiewami wywołują poszczególnych piłkarzy, a ci po kolei podbiegają do nich, wspólnie się motywują, a potem wracają do ćwiczeń. Kibice są z tą drużyną, a zawodnicy ewidentnie są dumni, że reprezentują barwy właśnie Broendby.

Lechia w Danii nie zagrała tak świetnego meczu, jak w Gdańsku, a do tego nie uniknęła błędów w kryciu we własnym polu karnym. Gospodarze zaatakowali, ale biało-zieloni odgryzali się kontrami. Szkoda tylko, że brakowało w nich dokładności. Tak było po akcjach Lukasa Haraslina i Żarko Udovicicia. Groźniejsi w swoich atakach byli jednak gospodarze i kilka razy zrobiło się gorąco w polu karnym zdobywców Pucharu Polski. W 15 minucie stadion Broendby oszalał ze szczęścia. Z rzutu rożnego dośrodkował Dominik Kaiser, a Paulus Arajuuri uprzedził Michała Nalepę i strzałem głową skierował piłkę do siatki. Po stracie gola biało-zieloni mieli spore problemy na boisku. Grali zbyt wolno i przewidywalnie, jak chociażby Żarko Udovicić, który zbyt często wstrzymywał możliwość przeprowadzenia szybkiej akcji. Biało-zieloni mieli też więcej problemów w środku pola. Zdecydowanie brakowało chorego Jarosława Kubickiego, a Daniel Łukasik nie miał swojego dnia i notował bardzo dużo strat. Jednak w 33 minucie Lechia powinna zdobyć wyrównującego gola, kiedy bardzo dobry podaniem popisał się Filip Mladenović, a Lukas Haraslin z pięciu metrów strzelił wprost w ręce bramkarza duńskiego zespołu. Później dwukrotnie błysnął Dusan Kuciak, który najpierw obronił strzał Simona Tibblinga, a po chwili Arajuuriego. Pięć minut przed końcem pierwszej połowy szczęście dopisało biało-zielonym, bowiem Simon Hedlund strzelił w poprzeczkę.

Lechia musiała coś zmienić w swojej grze, bo chociaż w dwumeczu był remis, to jednak wynik promował duńską drużynę dzięki bramce strzelonej na wyjeździe. Tuż zaraz po wznowieniu gry dobrą sytuację miał Flavio Paixao, ale nie potrafił jej wykorzystać. To się szybko zemściło. W 53 minucie po zagraniu Hedlunda drugiego gola dla gospodarzy strzelił Kamil Wilczek. Polski napastnik nie miał szczęścia w rywalizacji z Lechią, bo w 10 meczach strzelił tylko jednego gola, ale tym razem wpisał się na listę strzelców. Duńczycy mogli rozstrzygnąć mecz, ale Kuciak znakomicie obronił strzał Hedlunda. Lechii w tym meczu nie szło, ale w 66 minucie po dośrodkowaniu Sławomira Peszki gola strzałem głową zdobył Flavio Paixao. To było trafienie na wagę dogrywki. Tej jednak mogło nie być , ale znowu szczęście było przy biało-zielonych, kiedy Kaiser w 82 minucie strzelił w słupek. Lechia trochę się ożywiła, ale nie potrafiła tego przełożyć na zdobycie wyrównującego gola.

W dogrywce biało-zieloni szybko musieli znowu gonić wynik. Już w 94 minucie w pole karne dośrodkował Kevin Mensah, a Jesper Lindstroem uprzedził Karola Filę i z bliska bez problemów skierował piłkę do siatki. Później biało-zieloni mieli sporo szczęścia. Najpierw Michał Nalepa faulował w polu karnym Mikaela Uhre, ale sędzia dał piłkarzowi Broendby żółtą kartkę za symulowanie, a tuż przed końcem pierwszej części dogrywki Uhre strzelił w słupek. Lechia starała się walczyć, grać w piłkę, bo jeden gol dawałby jej w tym momencie awans, ale tym razem trochę brakowało jej argumentów. Na dwie minuty przed końcem dogrywki Lindstreom przejął piłkę na swojej połowie popędził z nią sam na bramkę Lechii i pewnie pokonał Kuciaka definitywnie rozstrzygnął losy rywalizacji. Młody Duńczyk pokazał się z kapitalnej strony i został bohaterem meczu. Lechia pożegnała się z europejskimi pucharami, a odpadła głównie przez nieskuteczność w pierwszym meczu, który mogła wygrać zdecydowanie wyżej. Jeden gol więcej w pierwszym meczu i w rewanżu nie byłoby dogrywki tylko awans. Dla biało-zielonych to była lekcja, zbieranie doświadczenia i oby to zaprocentowało w przyszłości.

Wielki transfer Barcelony stał się faktem. Antoine Griezmann nowym piłkarzem "Dumy Katalonii"

Press Focus / x-news

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki