Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk może namieszać tej wiosny

Rafał Rusiecki
Przemysław Świderski
W dotychczas rozegranych spotkaniach Lechii można zapisać na plus dwa spotkania z Legią Warszawa, w których biało-zieloni zawstydzili aktualnych mistrzów Polski. Wielkie nadzieje w Gdańsku wiąże się także z grą w Pucharze Polski. Oczekiwania są tym większe, że gdańszczanie nie są bez szans, jeśli chodzi o końcowy triumf w rozgrywkach premiujących udziałem w kwalifikacjach Ligi Europejskiej

Teoretycznie najłatwiej jest odnieść sukces, kiedy większość rywali szuka oszczędności i skupia się na przetrwaniu chudych lat. Polska ekstraklasa piłkarska od dawna nie jest konkurencyjna w Europie. Nasze czołowe drużyny niewiele znaczą nawet w rozgrywkach drugiego sortu, czyli Lidze Europy. Dodatkowo teraz, oprócz zadyszki sportowej, dochodzą jeszcze problemy z dopięciem klubowych budżetów. Górnik Zabrze, Wisła Kraków, Lech Poznań - czyli zespoły z czołowych miejsc tabeli - muszą przed wydaniem oglądać każdą złotówkę, i to z dwóch stron.

Jeszcze niedawno wydawało się, że w tej bylejakości utonie także Lechia Gdańsk. Biało-zieloni w wydłużonej rundzie jesiennej sezonu 2013/2014 prezentowali się w kratkę. Finisz mieli jednak słabszy i przez to znaleźli się niebezpiecznie nisko w ligowej tabeli (patrz obok). Taka sytuacja oczywiście bardzo niepokoiła kibiców. Pod rządami Andrzeja Kuchara Lechia zatrzymała się w miejscu. Gdyby nie piękna PGE Arena, to wręcz można by stwierdzić, że klub się uwstecznia.

W Lechii Kuchara słusznie zauważono, że zdecydowana większość piłkarzy w polskiej lidze ma zbyt duże oczekiwania finansowe, a zbyt mało daje z siebie później na boisku. Działacze postanowili walczyć z patologiczną sytuacją, ale najwidoczniej zapomnieli, że aby się rozwijać musieliby mieć w klubie dobrą szkółkę lub/i rozbudowaną siatkę skautów wyszukujących talenty w regionie.

Optymizm w sercach kibiców Lechii wrócił wraz z pojawieniem się nowego właściciela. W ostatnim tygodniu stycznia gdański klub oficjalnie trafił w ręce niemiecko-szwajcarskiego konsorcjum. Na razie dało się ono poznać z tego, że... jest tajemnicze. Nie wiemy dokładnie, kto stoi za przejęciem Lechii. Nie znamy konkretnych planów związanych z tą najbliższą, ale i dalszą przyszłością klubu. To z pewnością może niepokoić. Andrzej Kuchar, który pojawił się w Lechii w połowie 2009 roku, przedstawiał wizję wielkiego klubu. Dziś wiemy, że ambitnych założeń nie udało się zrealizować.

Na razie nowi właściciele dali się poznać z tego, że mają dobre kontakty z piłkarskimi menedżerami. W ten sposób udało się ściągnąć do Gdańska dobrze rokujących zawodników. Powinni oni w szybkim czasie odgrywać kluczowe role w zespole.
Wobec braku konkretów ze strony nowych właścicieli Lechii nie brakuje plotek. Niektórym dziennikarzom fantazja podpowiada, że klub będzie mógł się pochwalić budżetem na poziomie Legii Warszawa - ok. 100 mln złotych. To oczywiście pobożne życzenie, bo ta suma jest czterokrotnie większa od obecnej kasy.

Nie mylą się jednak ci, którzy zapowiadają, że Lechia Gdańsk będzie zespołem, z którym trzeba się będzie liczyć. Podopieczni trenera Michała Probierza będą głodni wygranych. Sezon nie jest przecież jeszcze stracony, bo chociaż w rundzie wiosennej będą mieli do rozegrania jeszcze 9 meczów, to później czeka ich gra w drugim etapie rozgrywek. W etapie, w którym będzie podział na tzw. mistrzowską i spadkową grupę. Biało-zieloni są w tym momencie w kiepskiej sytuacji i muszą podźwignąć się w tabeli.

Zresztą tych wytycznych nie musieli nawet artykułować nowi właściciele. To Grupa Lotos - główny sponsor klubu z Gdańska - już przed sezonem postawiła sprawę jasno. Przelewając na klubowe konto 6 mln złotych Lotos oczekuje, że piłkarze będą dawać z siebie wszystko. W innym wypadku przedstawiciele największej firmy na Pomorzu nie widzą sensu dalszej współpracy. Po prostu gra o utrzymanie się w lidze nie opłaca się nikomu: klub musiałby wtedy tłumaczyć się z pustych trybun, a Grupa Lotos zastanawiać nad zasadnością wielomilionowego wsparcia.

W tym momencie, tuż przed rozpoczęciem rundy wiosennej sezonu 2013/2014, trudno sobie wyobrazić, że Lechia będzie grała o utrzymanie. Ciężko też wyobrazić sobie biało-zielonych w koronie mistrza Polski. Najwięcej piłkarze Probierza mogą jednak pokazać w Pucharze Polski. A tutaj nie są bez szans. Wszystko przez fakt, że pozostały tam zespoły w ich zasięgu.
Już 12 marca w Białymstoku biało-zieloni rozpoczną rywalizację z Jagiellonią. Później - 25 marca - czeka ich jeszcze rewanżowy mecz w Gdańsku. Jeśli uporają się z "Jagą", to w półfinale trafią na zwycięzcę pary Zawisza Bydgoszcz - Górnik Zabrze. A nie jest wcale powiedziane, że walczącemu o mistrzostwo Polski Górnikowi będzie zależało na stracie sił w pucharze.
Reasumując, nowy, dwufazowy system rozgrywek ekstraklasy oraz rozkład zespołów w Pucharze Polski zapowiadają, że kibice Lechii będą na wiosnę oglądać drużynę z wypiekami na twarzy. Oby wzmocniony zespół Michała Probierza nie zawiódł, bo bodźca w postaci sukcesu w Gdańsku potrzeba od dawna.

Szukasz więcej sportowych emocji?


POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki