Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk miała wygraną w rękach i... nie wykorzystała szansy. Gol, którego nie powinno być

Paweł Stankiewicz
Karolina Misztal
Lechia Gdańsk zremisowała w Niecieczy z Sandecją Nowy Sącz 2:2. Dla biało-zielonych to strata dwóch punktów w kontekście sytuacji w tabeli Lotto Ekstraklasy i walki o awans do grupy mistrzowskiej.

Lechia zagrała w środę beznadziejny mecz z Pogonią Szcsecin, ale już dziś dostała szansę do rehabilitacji w Niecieczy, w spotkaniu z Sandecją Nowy Sącz. Wnioski z fatalnych błędów swoich zawodników wyciągnął trener Adam Owen. Wreszcie miejsce w składzie stracił Błażej Augustyn, który w ogóle nie przyjechał do Niecieczy, a na ławce rezerwowych usiadł Mato Milos, a zastąpił go Paweł Stolarski. Za Augustyna na środku obrony zagrał Joao Nunes, a w środku pola do składu wócił - po pauzie za kartki - Simeon Sławczew.

W pierwszej połowie Lechia grała jednak bardzo słabo. Wciąż nie było widać pomysłu w poczynaniach ofensywnych biało-zielonych, a u graczy Sandecji widać było więcej chęci, aby wygrać to spotkanie. O ile wyciągnięte zostały wnioski kadrowe po meczu z Pogonią, to już w sposób gry się nie zmienił i biało-zieloni grali wolno, bez agresji. W 16 minucie w pole karne dośrodkował Patryk Mraz, poślizgnął się w polu karnym Joao Nunes, a piłkę przyjął Aleksandyr Kolew. Biało-zieloni mogli żałować, że w Niecieczy zabrakło systemu VAR, bowiem Kolew ewidentnie przyjął piłkę ręką i ten gol nie powinien zostać uznany.

- Po co ten VAR, skoro nie może być na wszystkich stadionach - denerwował się w przerwie meczu Grzegorz Wojtkowiak, obrońca biało-zielonych.

- Na nasze szczęście nie ma w Niecieczy VAR - skomentował tę sytuację Maciej Korzym, napastnik Sandecji, który leczy kontuzję.

Lechia grała słabo, ale nie musiała przegrać pierwszej połowy, nawet pomimo błędu sędziego Pawła Raczkowskiego. Po dobrym zagraniu Flavio Paixao w świetnej sytuacji znalazł się Marco Paixao, ale nie trafił w bramkę. Z kolei tuż przed przerwą ciekawą wymianę zaprezentowali Flavio Paixao i Simeon Sławczew, ale strzał Bułgara obronił Michał Gliwa.

Lechia drugą połowę zaczęła zadziwiająco spokojnie, ale jak już przeprowadziła akcję w 51 minucie, to ręce mogły składać się do oklasków. Najpierw podania wymienili Marco i Flavio Paixao, a potem już pierwszej piłki Flavio do Sławomira Peszki, ten do Flavio, który precyzyjnym strzałem popisał się Flavio. To jego piąty gol w tym sezonie i wszystkie strzelił odkąd trenerem został Owen. Chwilę wcześniej sytuację bramkową miał Peszko, ale strzelił nad poprzeczką. To był lepszy okres gry Lechii, która oisiągnęła przewagę. Chwilę po wyrównującym golu była szansa na drugą bramkę, kiedy bardzo dobrym podaniem popisał się Romario Balde, który dostał tym razem szansę gry od pierwszej minuty za Milosa Krasicia, ale Marco Paixao nie miał swojego dnia, bo przegrał pojedynek sam na sam z Gliwą. Potem jednak tempo gry siadło i chociaż Lechia miała trochę więcej z gry, to nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Nosa miał jednak trener Owen, który w 83 minucie wpuścił na boisko Joao Oliveirę. Jeszcze pierwsza akcja w polu karnym nie była udana, ale w 87 minucie otrzymał świetne podanie od Peszki, ograł obrońców Sandecji i strzałem w długi róg strzelił gola, który miał dać Lechii cenne trzy punkty. Pewni sukcesu byli też trenerzy Lechii, bo na boisko wpuścili niespełna 17-letniego Mateusza Żukowskiego, który zadebiutował w pierwszym zespole biało-zielonych. Jednak w drugiej minucie doliczonego czasu gry, po wyrzucie z autu i błędzie w kryciu w polu karnym idelanie trafił Mraz, kiedy piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki.

Arka sensacyjna czy zwyczajna? Gdańska nadzieja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki