Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk - Lech Poznań. Kolejny raz ograć "Kolejorza"

Paweł Stankiewicz
Fot Arkadiusz Gola / Polskapresse
Dawno bilety na mecz piłkarzy Lechii nie sprzedawały się tak dobrze. Podopieczni trenera Joaquima Machado grają na tyle skutecznie, że w trzech kolejkach nie zanotowali porażki, zdobyli siedem punktów i zajmują trzecie miejsce w tabeli T-Mobile Ekstraklasy. Drużyna po przebudowie potrzebuje jeszcze czasu, żeby grać efektownie, ale już teraz radzi sobie na tyle dobrze, że potrafi regularnie zdobywać punkty. To działa na wyobraźnię kibiców i przyciąga ich na trybuny PGE Areny.

Pod koniec sierpnia ubiegłego roku Lechia gościła drużynę Górnika Zabrze, a oba zespoły były współliderami ekstraklasy. Na stadionie zasiadło 24 276 widzów i to trzeci wynik w meczu ligowym na PGE Arenie, poza pierwszym spotkaniem z Cracovią na otwarcie stadionu (34 444 widzów) i meczem z Lechem z października 2011 roku (24 997).

Teraz szacuje się, że spotkanie z Lechem może w niedzielę zobaczyć również około 25 tysięcy osób. Skuteczna postawa piłkarzy na murawie wzbudza większe zainteresowanie ze strony widzów, co z pewnością cieszy ludzi zarządzających klubem, sztab szkoleniowy, ale też samych piłkarzy.

- Lechia ma grać dobrze, ofensywnie i strzelać bramki. To zachęci kibiców do przychodzenia na mecze. A nam nie pozostaje nic innego, jak swoją postawą na boisku zapełnić trybuny pięknego stadionu w Gdańsku - mówił trener Machado zaraz po przylocie do Polski i objęciu funkcji szkoleniowca.

Trzeba jednak przyznać, że tak wymagającego rywala Lechia w tym sezonie jeszcze nie miała, więc w niedzielę czekać ją będzie prawdziwy test aktualnych możliwości. Stojan Vranjes, Zaur Sadajew czy Bartłomiej Pawłowski nie grają jeszcze na miarę oczekiwań, ale w tym meczu wszystko może się zmienić, bo stać ich na poprowadzenie zespołu do zwycięstwa. Gdyby tak się stało, to gdańszczanie już na starcie rozgrywek mieliby sześć punktów przewagi nad Kolejorzem.

Zespół prowadzony przez trenera Mariusza Rumaka nie ma zbyt wielu miłych wspomnień z PGE Areny. Na cztery mecze wygrał tylko jeden, ten w ubiegłym roku efektownie 4:1. To miało miejsce jeszcze w fazie zasadniczej rozgrywek i jest jedyną wygraną poznańskiej drużyny na PGE Arenie. Także w poprzednim sezonie, ale już w drugiej fazie rywalizacji, Lechia wzięła rewanż na rywalach i wygrała 2:1. Wówczas oba gole dla biało-zielonych strzelił Sadajew, a dla Lecha trafił Mateusz Możdżeń, który dziś jest już piłkarzem Lechii. W zespole rywali jest dwóch piłkarzy z przeszłością gry w Lechii - Hubert Wołąkiewicz i Łukasz Trałka. Wracając jednak do ostatnich rywalizacji tych drużyn, to wcześniej Kolejorz też nie miał szczęścia. W sezonie 2012/13 gdańszczanie zwyciężyli 2:1, a rok wcześniej zremisowali 0:0.

Jednak nie tylko ze względu na te wyniki mecz w Gdańsku będzie trudny dla Lecha. Kolejorz wczoraj grał z zespołem Stjarnen z Islandii o awans do ostatniej rundy kwalifikacyjnej fazy grupowej Ligi Europy. Spotkanie zakończyło się po zamknięciu tego wydania "Dziennika Bałtyckiego". Drużyna z Poznania musiała zagrać jednak trudny mecz, odrobić bramkową stratę, a potem o szybko się zregenerować. To nie jest proste. Tym bardziej, że ekipa Lecha już jutro wyruszy w podróż na mecz do Gdańska, więc czasu na odpoczynek nie będzie zbyt dużo po ważnym meczu w pucharowym.

Jednak dla zachodnich klubów gra co trzy dni nie stanowi problemu i nasze zespoły też nie powinny być wyjątkami. Kolejorz rywalizuje obecnie w T-Mobile Ekstraklasie i w rozgrywkach pucharowych, a celem Lechii jest pokazanie się w przyszłym roku na boiskach Europy. Niedzielne spotkanie pokaże zatem, w którym miejscu są biało-zieloni i na ile są już dziś przygotowani, żeby walczyć z zagranicznymi rywalami w eliminacjach Ligi Europy. To będzie porównanie korespondencyjne.

Trener Machado pokazał już, że nie jest zwolennikiem stosowania rotacji personalnych i we wszystkich meczach ligowych wystawiał dokładnie tę samą jedenastkę. Podobnie może być w niedzielę, choć niekoniecznie. Na ławce rezerwowych może usiąść tym razem Pawłowski, a wówczas jego miejsce na skrzydle zająłby Piotr Grzelczak. Szkoleniowiec biało-zielonych może też zdecydować się na wystawienie od początku spotkania Możdżenia, licząc na jego większą motywację do pokazania się w spotkaniu ze swoim byłym klubem. Ten piłkarz może zająć miejsce Marcina Pietrowskiego na prawej obronie, ale równie dobrze może zagrać za Pawłowskiego na skrzydle albo za Vranjesa w środku pola.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki