Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia dalej od Pucharu Polski

Paweł Stankiewicz
Tomasz Bołt
Żenująca gra biało-zielonych w I połowie. Dwa rzuty karne dla Lechii, a jeden gol.

Trener Tomasz Kafarski przesadził ze zmianami. W pierwszej połowie Lechia nie istniała na boisku w pierwszym meczu półfinałowym Remes Pucharu Polski. Biało-zieloni przegrali z Jagiellonią Białystok 1:2. Gdańszczanie mieli dwa karne - pierwszego zmarnował Karol Piątek, drugiego wykorzystał Hubert Wołąkiewicz. Rewanż w Białymstoku za dwa tygodnie.

- Zmiany w składzie będą z całą pewnością. Gramy wiele meczów, co kilka dni i nie mogę szafować siłami piłkarzy. Nie stracimy jednak nic na jakości. Zagramy ostrożnie, bo bramki strzelone na wyjeździe mają duże znaczenie. Chcemy jednak coś strzelić, aby mieć zaliczkę przed rewanżem w Białymstoku - mówił przed meczem Tomasz Kafarski, trener Lechii.

Zobacz galerię zdjęć z meczu

Szkoleniowiec biało-zielonych dotrzymał słowa ze zmianami. Wymienił ponad pół składu, podobnie jak to miało już miejsce w ligowym meczu z Wisłą w Krakowie. Wtedy eksperyment się nie powiódł. Może gdańszczanie nie grali źle, ale jednak przegrali wysoko 0:3. Przed wczorajszym meczem Kafarski wymienił aż sześciu piłkarzy. Lechia zagrała w zupełnie nowym, zestawieniu jeśli chodzi o formacje pomocy i ataku. Trener biało-zielonych w drugiej linii postawił na Karola Piątka, Marcina Pietrowskiego i Olegsa Laizansa, a w ataku na Pawła Buzałę, Jakuba Zabłockiego i Marcina Kaczmarka. Na ławce rezerwowych zasiedli m.in. Łukasz Surma, Paweł Nowak, Tomasz Dawidowski i Ivans Lukjanovs, a Piotr Wiśniewski w ogóle nie znalazł się w kadrze na to spotkanie. Szkoda, że na najważniejszy mecz miesiąca trener Kafarski aż tak żonglował składem i na ławce rezerwowych pozostawił najlepszych zawodników.

Postawa Lechii w pierwszej połowie to była katastrofa. Tak słabo w tym sezonie biało-zieloni chyba nie zagrali. Mnożyły się błędy, dziecinnie proste straty, a w ataku był chaos i brakowało jakiegokolwiek pomysłu na sforsowanie defensywy gości. W pierwszej połowie spotkania jedyny celny strzał oddał Marcin Pietrowski, ale piłkę bez najmniejszych problemów złapał Rafał Gikiewicz. Jagiellonia wyszła na boisku w Gdańsku bez Tomasza Frankowskiego i Kamila Grosickiego, a i tak była zespołem znacznie lepszym, dobrze poukładanym i grającym mądrzej. Pierwszy gol dla gości z Białegostoku, to jednak prezent gdańszczan. Po rzucie wolnym piłka wróciła do Piątka, który chciał ją zgrać głową do środka. Uczynił to jednak niedokładnie, do piłki nie doszedł Rafał Kosznik i z kontrą wyszedł Maycon. Napastnik Jagiellonii przebiegł pół boiska i odegrał futbolówkę do Rafała Grzyba, a ten bez problemów posłał piłkę do siatki. To był początek nieszczęść Lechii w tym meczu i kapitana biało-zielonych. W 13 minucie w polu karnym ewidentnie sfaulowany został Laizans, ale sędzia Marek Karkut z Warszawy nakazał grać dalej. To był błąd sędziego. A kilkanaście minut później Jagiellonia strzeliła drugą bramkę i to był gol wyjątkowej urody. Bruno Coutinho huknął z 30 metrów i piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Paweł Kapsa był bez szans na skuteczną interwencję. Jagiellonia w pełni kontrolowała przebieg wydarzeń na boisku i z łatwością rozbijała nieporadne próby ataków biało-zielonych. W końcówce pierwszej połowy w polu karnym gości szarżował jeszcze Buzała, ale strzelił w boczną siatkę. Gwizdek na przerwę, a schodzących z boiska piłkarzy Lechii żegnały potężne gwizdy.

Po pierwszej połowie przynajmniej pięciu zawodników biało-zielonych nadawało się do natychmiastowej zmiany, a tymczasem trener Kafarski nie przeprowadził żadnej. I choć Lechia nie istniała na boisku, to zespół wyszedł na boisko w drugiej połowie w tym samym zestawieniu.

Dopiero z czasem na placu gry pojawili się Tomasz Dawidowski, Paweł Nowak oraz Ivans Lukjanovs. Zdecydowanie za późno. Ci zawodnicy ożywili poczynania gospodarzy. Piłkarze Lechii byli częściej przy piłce, ale tylko sporadycznie zagrażali bramce Jagiellonii. Paradoksalnie, Lechia mogła ten mecz zremisować. W 69 minucie Sidqy El Mehdi sfaulował w polu karnym Dawidowskiego i sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy. Do piłki podszedł Piątek i to był ciąg dalszy nieszczęść kapitana gdańszczan. Strzał Karola obronił Gikiewicz. Kolejną szansę miał Buzała, który znalazł się sam na sam z bramkarzem Jagielloniii. Zamiast strzelać próbował podawać do Dawidowskiego, który był pilnowany przez dwóch graczy zespołu gości. Wreszcie w drugiej minucie doliczonego czasu gry arbiter ponownie ponownie arbiter dopatrzył się faulu w polu karnym na Dawidowskim. Tym razem piłkę wziął Hubert Wołąkiewicz i pewnie strzelił do siatki. To ważny gol, bo daje Lechii jeszcze nadzieje przed rewanżem w Białymstoku.

Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok 1:2 (0:2)
Bramki: 0:1 Rafał Grzyb (6), 0:2 Bruno Coutinho (28), 1:2 Hubert Wołąkiewicz (90+2-karny).
Lechia: Kapsa - Bąk, Wołąkiewicz, Kożans, Kosznik (55 Dawidowski) - Pietrowski, Piątek, Laizans (68 Nowak) - Buzała, Zabłocki (73 Lukjanovs), Kaczmarek.
Jagiellonia: Gikiewicz - Norambuena, Skerla, El MehdiII(69), KlepczarekI (34 Lewczuk) - Jezierski (74 Jarecki), Hermes, Grzyb, Lato - Bruno - MayconI (60 Grosicki).
Sędziował: Marek Karkut (Warszawa)
Widzów 5500

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki