Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kultura w Trójmieście: Udany sezon muzyków orkiestrowych

Tomasz Lipiński
Filary ambitnych muzycznych działań to artyści muzycy, tworzący orkiestry
Filary ambitnych muzycznych działań to artyści muzycy, tworzący orkiestry Tomasz Bołt
Sezon 2011-2012 dla trójmiejskiej kultury muzycznej był udany. Można było posłuchać na żywo gwiazd wielkiego formatu, jak Maxim Vengerov czy Ingolf Wunder, nasze orkiestry wyjeżdżały na koncerty do Kijowa czy do Paryża, teatry wystawiały prestiżowe licencjonowane sztuki ("Shrek") czy też zamawiały ekskluzywne partytury u kompozytorów tworzących za granicą ("Madame Curie" Elżbiety Sikory).

Warto jednak po tak udanym sezonie zadać pytanie, jak w tym wszystkim odnajdują się filary tych ambitnych działań, czyli zespoły orkiestrowe Trójmiasta oraz tworzący je artyści muzycy?

W tym przeglądzie na pierwszym miejscu umieszczam Filharmonię Bałtycką. To najbardziej "dopieszczona" instytucja, o ugruntowanej renomie, dysponująca fantastycznym zapleczem i piękną, choć nie najlepszą akustycznie salą koncertową. Orkiestra filharmonii gra na znakomitych, bardzo drogich instrumentach (może z wyjątkiem kwintetu smyczkowego, ale tu też nie jest najgorzej). Moim zdaniem, ostatnie lata pod dyrekcją artystyczną Kaia Bumanna nie były być może okresem spektakularnych sukcesów artystycznych, ale w wyraźny sposób scaliły zespół i nadały mu patynę profesjonalizmu.

Na drugim miejscu wymienię Orkiestrę Opery Bałtyckiej, która - choć tradycyjnie powinna być schowana w kanale orkiestrowym - ostatnio coraz częściej gra koncerty na scenie lub występuje jako "żywe grające tło" spektakli. Zespół ten na przestrzeni ostatnich czterech lat niesamowicie się rozwinął. Poprzedni dyrektor artystyczny, odchodzący w atmosferze skandalu Jose Maria Florencio, nauczył orkiestrę "niemieckiej" dokładności i "brazylijskiego" temperamentu. Odbyło się to jednak kosztem ciężkiej pracy i zakończyło niemal uszczerbkiem na zdrowiu psychicznym u niektórych muzyków. Niestety, nie można dziś powiedzieć, by się to orkiestrze wymiernie opłaciło…

W tym sezonie dyrygowało orkiestrą operową wielu różnych dyrygentów, z których kilku reprezentowało światowy poziom i nawiązało owocną współpracę z zespołem. Udane występy w Paryżu, pochlebne recenzje BBC czy ambitne realizacje dla Mezzo TV bardzo dobrze świadczą o pracy orkiestry. Był to jednak z drugiej strony okres dużego bałaganu, bo bez stałego szefa artystycznego na dłuższą metę dobrze grać się nie da… A co kryje się za odnowioną fasadą instytucji, za eleganckim foyer, zabytkową widownią i niewielką, tak naprawdę nienadającą się do wystawiania oper sceną? - Obskurne garderoby bez okien w podziemiach instytucji, grzyb na ścianach, zręcznie maskowany jak się da, a przede wszystkim z roku na rok coraz mniejsze przychody artystów tutti, które w tej chwili są radykalnie niższe niż zarobki filharmoników.

Polska Filharmonia Kameralna w Sopocie, czyli orkiestra Wojciecha Rajskiego, to zespół smyczkowy złożony z wybitnych profesjonalistów o olbrzymim doświadczeniu, stąd możliwość gry z nimi do dziś uważana jest przez wielu młodych muzyków za wielki prestiż. Jest to najbardziej zgrany zespół w Trójmieście, dysponujący spójnym brzmieniem, nieskazitelną intonacją i dobrą techniką. Jednak jako że instytucja jest poniekąd "przyklejona" do remontowanej Opery Leśnej w Sopocie, trudno mówić o jej zapleczu. "Rajscy" na koncertach wyjazdowych, których kiedyś było bardzo dużo, mieszkali zazwyczaj w bardzo dobrych hotelach i grali w pięknych salach koncertowych.

Jednak wyjazdów ostatnio coraz mniej, gdyż przelicznik już nie ten, a euro to nie niemiecka marka i nadeszły czasy stagnacji… A zespół Wojciecha Rajskiego pobiera podstawowe pensje podobne do pensji muzyków Opery Bałtyckiej. Nie rokuje to dobrze ani Polskiej Filharmonii Kameralnej, ani operze. Pytanie o to, czy pensja netto w granicach 1800 zł miesięcznie dla wybitnego specjalisty, który uczył się 17 lat zawodu, to godne pieniądze, chętnie zadałbym instytucjom odpowiedzialnym za prowadzenie tych zespołów.

Na koniec zostawiłem Orkiestrę Teatru Muzycznego w Gdyni. Muzycy Teatru Muzycznego są zdecydowanie najlepiej sytuowani wśród wszystkich wymienionych. Dzieje się tak dlatego, że grają mnóstwo spektakli, nawet w święte dla ludzi teatru poniedziałki. Bilety zazwyczaj sprzedają się na pniu i właśnie dlatego teatr może sobie pozwolić na tak wielką liczbę wystawień. Nie wszyscy jednak wiedzą, że - jak się domyślam, z powodów finansowych - dyrekcja zwalnia obecnie nowo zatrudnionych młodych muzyków. A ten niewielki, ale bardzo doświadczony i profesjonalny zespół jest według mnie solą Teatru Muzycznego. Byłoby to niepowetowaną stratą, gdyby orkiestra ta stała się tylko dodatkiem do spektakli.

Mam świadomość, że kulturą nikt się nie naje, że drogi są ważne, a mistrzostwa Europy są bardzo ważne, ale według mnie orkiestry są znacznie ważniejsze! To bardzo delikatne mechanizmy, które łatwo popsuć i bardzo trudno to potem naprawić. Autostradę można wybudować w cztery lata, można nawet szybciej, jeśli się umie, ale dobrej orkiestry w cztery lata nie zbudują nawet Niemcy.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki