18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto przygotował ostatnią wieczerzę i co znalazło się na stole?

Gabriela Pewińska
skan z książki "Zawsze ostatnia wieczerza" ks. Krzysztofa Niedałtowskiego
Nie tylko wino i chleb, ale też jabłka, awokado, a nawet świnka morska i papierosy? O stole najważniejszej kolacji w historii kosmosu mówi ks. Krzysztof Niedałtowski

Lubi ksiądz wiśnie?
Lubię. To owoce, które mają w sobie pokusę słodyczy, mięsistości, ale niosą też zagrożenie. Zagrożenie napełnienia żołądka, poczucia sytości, o cukrze nie wspominając...

Wiśnie były na stole podczas Ostatniej Wieczerzy. Przynajmniej sugeruje to na swoim obrazie malarz Domenico Ghirlandaio
Przypisywano im określoną symbolikę. Mała czerwona plamka. Nie sposób nie skojarzyć jej z krwią. Tym bardziej na stole, gdzie chleb i wino, czyli Ciało i Krew Pańska są bohaterami pierwszego planu. Ale jest też inne wytłumaczenie obecności wiśni na stole podczas Ostatniej Wieczerzy. Stół ten znamy zwykle z przedstawień renesansowego malarstwa, z fresków czy z obrazów olejnych weneckiej tradycji, a symbolika tych dzieł wiąże się z obyczajowością, kulturą stołu czy kategoryzacją artykułów spożywczych wtedy popularnych. Ich występowaniem w naturze.

Czyli?
To, co rosło blisko ziemi, na przykład ziemniaki, buraki, czosnek, cebula, stanowiło pokarm dla chłopstwa, dla ludzi prostych, niezbyt zamożnych. To, co rosło wysoko, na drzewach, czyli wiśnie, figi, również orzechy, zaliczane było do pokarmów ekskluzywnych, które stanowiły strawę dla wysoko urodzonych, dla szlachty, arystokracji. Jeśli ktoś chciał pokazać stół Ostatniej Wieczerzy w kategoriach szacunku i oddania właściwego miejsca Królowi Wszechświata, to na tym królewskim stole musiały się pojawić wiśnie.

Głównymi bohaterami stołu podczas Ostatniej Wieczerzy są jednak chleb i wino, choć na wielu obrazach przedstawiających ów mistyczny posiłek pojawiają się też jabłka.
Nawet awokado! Na peruwiańskich obrazach. Każde środowisko chciało przedstawić Ostatnią Wieczerzę tak, jakby się odbywała w ich własnym domu, w ich czasie, czyli dania tego posiłku powinny były pochodzić z regionalnych kuchni. Na północy Italii w XV wieku bohaterami Ostatniej Wieczerzy były na przykład raki, wtedy pokarm biednych, prostych ludzi. To był też czas tendencji do pokazywania tego wielkiego wydarzenia poprzez iluzjonistyczny zabieg przeniesienia go w naszą codzienność, i to na różne sposoby, choćby architektoniczne. W refektarzu przedłużano namalowany wieczernik o łuki sklepienia z realnego refektarza, co wyglądało tak, jakby apostołowie siedzieli przy stole razem z mnichami. Chcemy być blisko Jezusa, chcemy siedzieć z nim przy stole, chcemy być uczestnikami tej najważniejszej kolacji w historii kosmosu!

Aż żal, że msze nie są odprawiane przy stole.
Mnie to się wciąż marzy! Choć wtedy te stołowe biesiady nie wyglądały tak jak dziś. W czasach Chrystusa jadano nie w pozycji siedzącej, a półleżącej. Kiedyś próbowaliśmy to zademonstrować wraz z Robertem Makłowiczem, znawcą kuchni, ale i historii. Podczas Areopagu zrobiliśmy program pod tytułem "Kto ugotował Ostatnią Wieczerzę?". Analizowaliśmy, co spożywano podczas słynnej kolacji, gdy Jezus położył się przy stole z apostołami. Poprosiłem zresztą dwóch moich bratanków, by się wcielili w role apostołów, legli przy stole i unaocznili zebranym, jak to wówczas wyglądało.

Średnio wygodnie...
Leżenie trochę ukosem do niskiego stołu, podpieranie się na lewym łokciu i uwolnienie prawej ręki po to, by mogła sięgać po potrawy. Bez widelca i bez noża. Zrozumiały staje się zatem opis pozycji Jana, który wedle Ewangelii, spoczywa na łonie Jezusa. Wedle tradycji europejskiej, Jan, by tego dokonać, musiałby się położyć pod blatem. Natomiast ukośne leżenie przy niskim stole sprawia, że głowę umiłowanego ucznia ma Chrystus na swojej piersi. Biedna byłaby w sytuacji powszechnie nam przyjętego stołu Magdalena, która obmywając stopy Jezusowi, musiałaby nurkować gdzieś pod stołem.

Kto właściwie ugotował Ostatnią Wieczerzę? - rzucił ksiądz pytanie. Na obrazach podają do stołu i mężczyźni, i kobiety.
Są to najczęściej albo fundatorzy tych dzieł, albo ludzie, których chciano tam umieścić ze względu na nadanie Ostatniej Wieczerzy wymiaru współczesności danego czasu. Żeby reprezentował nas tam ktoś, choćby w charakterze sługi! Na jednym z fresków Ostatniej Wieczerzy, znajdującym się w budynku Akademii Sztuk Pięknych we Florencji, budynku, który wcześniej był szpitalem, widnieje dyrektor tegoż szpitala ze swoimi pomocnikami. Niosą oni jedzenie, ale i... lekarstwa.

Krople na żołądek? To zestawienie chleba i wina, pozornie, mogłoby się wydać niezbyt zdrowe...
Pozornie, ale gdyby sięgnąć do żydowskiej tradycji paschalnej, a wedle niej przecież przygotowano Ostatnią Wieczerzę, to zauważymy, że podawano wtedy bezkwasowe chleby, czyli macę. Przy okazji pisania książki "Zawsze Ostatnia Wieczerza" przeglądałem renesansowe, przedziwne poradniki dotyczące jakości i właściwości pokarmów, które dzielono na wilgotne i suche, gorące i zimne. Ryba była klasyfikowana jako pokarm wilgotny i zimny, znakomicie zatem nadawała się dla mnichów, bo nie podgrzewała ich cielesności, studziła żądze. Na przeciwnym biegunie tej hierarchii było mięso.

Jedno jest pewne - to, co widzimy na przedstawieniach Ostatniej Wieczerzy, odzwierciedla kulturę stołów florenckich dawnych czasów.
Wiemy, co było na tamtych stołach, jak spożywano posiłki, kiedy pojawił się widelec, kiedy jedną deskę dla dwóch biesiadników zastąpiły osobne talerze. Ta wspólna deska, na której leżał chleb, owo "współchlebowanie" rozpraszało mnichów. A jedzenie w refektarzu miało być duchowym skupieniem, czynnością niemalże świętą, przedłużeniem Eucharystii. Posiłek należało spożywać w ciszy, w milczeniu.

Kielich do wina miał za to każdy swój, osobny, od początku.

Wino było obowiązkowe do posiłku. Dla dobrego trawienia.

Choć w przypadku Ostatniej Wieczerzy do dziś nie wiadomo - fermentowane czy po prostu sok?
Najbardziej wtedy ulubionym było słodkawe wino, małmazja (po włosku malvasia). Ta nazwa pobrzmiewa w naszej kolędzie jako "słodkie małmazyje zamiast gorzkich łez, których się gębusia Jezusa napije".

A propos sztućców. Na kontrowersyjnym przedstawieniu Ostatniej Wieczerzy autorstwa Veronese jeden z apostołów dłubie widelcem w zębach...
Veronese poszedł w stronę dość swobodnych obyczajów współbiesiadników, po to by pokazać przez kontrast to co najważniejsze w pobliżu Jezusa. O dziwo, wcale nie miał na myśli jedzenia, tylko przykazanie miłości, które Jezus próbował powierzyć Janowi. Coś takiego malarzowi zobrazować najtrudniej. O wiele bardziej spektakularne jest choćby łamanie chleba. Stąd na obrazie, w kontraście: dłubanie w zębach, błazny, a nawet kurtyzany. Miał malarz kłopoty z inkwizycją.

Wobec inkwizytora był dosyć bezczelny. Pyskował!
Ostatecznie poszedł na ugodę, nie przemalowując obrazu, zmieniając jedynie tytuł. Na "Uczta w domu Lewiego".

Jagnię lub ryby. Chyba na żadnym z przedstawień Ostatniej Wieczerzy dania te nie występują razem.
Najczęściej mamy jagnię, rozpłatane, z kością. Ryby, jeśli już, są efektem chrześcijańskiej, postnej tradycji. Jest na tym stole też mnóstwo warzyw, karczochy albo cytryny. W Ameryce Południowej dołożyli awokado.

Ponoć też świnkę morską...
Owszem. Przysmak tamtejszy widziałem na reprodukcji obrazu Ostatniej Wieczerzy z peruwiańskiej katedry.

Na współczesnym obrazie przedstawiającym Ostatnią Wieczerzę, autorstwa gdańskiego artysty Macieja Świeszewskiego, są winogrona, kapusta, cukinia, a nawet... paczka papierosów.
Tam jest cały kosmos! Inny aspekt, przedstawiający nie kulinaria, tylko obfitość tego świata, nasz bałagan, jako kontrast do czystości idei mistycznej kolacji. Co z tego zderzenia wynika, będziemy próbowali zrozumieć do końca życia...

Prostota posiłku Ostatniej Wieczerzy wzrusza. Gdyby dziś przedstawić tę kolację...
No, ciekawe, co byśmy namalowali na tym stole. Produkty z supermarketu w promocyjnej cenie? Może nasz obecny stół trzeba byłoby zmodyfikować, dopasować do istoty tamtego zdarzenia? A w tej istocie nie byłoby na pewno tej obfitości, wyścigu dań.

A co by było?
Miłość, o której Veronese chciał opowiedzieć na swoim obrazie. Ale miłość jest najmniej spektakularna, łatwo ulega banalizacji, jest pojęciem wytartym na wszystkie możliwe sposoby. A przecież gdyby się tak zastanowić nad sensem nadchodzących świąt, to tak naprawdę tylko o miłość chodzi.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki