Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto odpowiada za kolejki do operacji?

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Pani Zuzanna Kumiszcza boi się, że tak długo odwlekana operacja już jej nie pomoże
Pani Zuzanna Kumiszcza boi się, że tak długo odwlekana operacja już jej nie pomoże Grzegorz Mehring
Od wielu miesięcy nie opuszcza już domu i z trudem porusza się po mieszkaniu, ciągnąc coraz bardziej bezwładną nogę - ciężko chora pani Zuzanna Kumiszcza z Gdańska od kwietnia ub. roku nie może doczekać się operacji kręgosłupa. Na zabieg w Pomorskim Centrum Traumatologii im. Mikołaja Kopernika zarejestrowano ją jako 429 pacjentkę. Do końca grudnia nie przesunęła się "w górę" ani o jedno miejsce. W szpitalu usłyszała, że "stojąca" w miejscu kolejka to konsekwencja wstrzymania planowych operacji.

Od września ub. roku wszystkie oddziały zabiegowe, w tym neurochirurgia, przeprowadzać mogły tylko operacje ratujące życie. Za pozostałe, czyli "planowe", nie dostałyby zapłaty, ponieważ przekroczyły kontrakty. Dlatego za swój pogarszający się stan zdrowia i coraz bardziej widoczne kalectwo kobieta oskarża Narodowy Fundusz Zdrowia. Jak twierdzi, przez całe dorosłe życie płaciła składki na ZUS, a teraz - gdy potrzebuje medycznej pomocy - fundusz ogranicza finansowanie szpitali, bo ma trudności. Tymczasem gdański NFZ odpiera zarzuty, tłumacząc, że kolejka kolejką, ale tak naprawdę to lekarze oceniając stan zdrowia pacjenta i decydują, czy wymaga on pilnej operacji, czy też może na nią czekać.

Chorobę kręgosłupa, szczególnie zaawansowaną w odcinku lędźwiowym, lekarze zdiagnozowali u 60-letniej mieszkanki Gdańska dobrych kilka lat temu. Potwierdziły ją kolejne badania - wpierw RTG, a następnie tomografia komputerowa.
- Początkowo miałam nadzieję, że pomogą mi zabiegi rehabilitacyjne - wspomina kobieta. - Dostałam też kilka serii zastrzyków.

Kolejne kuracje nie dawały jednak żadnych rezultatów. Pani Zuzanna przyznaje, że próbowała ratować się wszystkimi możliwymi sposobami. Pomocy szukała nawet u Filipińczyka, który przyjmował na stadionie gdańskiej Lechii. I te niekonwencjonalne metody jednak zawiodły. - Rok temu, na własny koszt, zrobiłam sobie rezonans magnetyczny - relacjonuje pani Zuzanna. - Ortopeda, który mnie na nie skierował, nie owijał sprawy w bawełnę. W moim przypadku pomóc mogła jedynie operacja. Diagnozę ortopedy potwierdził neurochirurg i skierował pacjentkę na operację. W kwietniu ub. roku pani Zuzanna została wpisana na listę oczekujących i otrzymała numer 429.

- Kontaktowałam się ze szpitalem co miesiąc, jednak przez te osiem miesięcy data operacji nie przybliżyła się i jest wciąż nieznana - rozpacza kobieta.

Najgorsze jest jednak to, że lewa noga, która początkowo wydawała się jej tylko "dziwna", z biegiem czasu stała się niemal bezwładna. - Przestałam wychodzić z domu, bo schody są już dla mnie nie do pokonania. A w ubiegłym roku jeszcze normalnie chodziłam. Siedzę więc i płaczę - mówi.

Tuż przed świętami swój dramat opisała w liście do Pomorskiego Oddziału NFZ. Jego kopię wysłała do marszałka Jana Kozłowskiego oraz do naszej redakcji. Poprosiliśmy o wyjaśnienia lekarzy. - Pani Zuzanna i tak jest w nie najgorszej sytuacji, bo na dzień dzisiejszy na operację kręgosłupa zapisanych jest 1133 chorych - odpowiada prof. Wojciech Kloc, ordynator oddziału neurochirurgii w Pomorskim Centrum Traumatologii. - W drugiej połowie 2009 roku kolejka praktycznie się nie zmniejszała, bo wbrew wcześniejszym zapowiedziom pomorski NFZ odmówił zapłaty za "nadlimity". Lekarze operowali więc tylko ostre przypadki - urazy głowy, złamania kręgosłupa, pourazowe uszkodzenia nerwów, pęknięte tętniaki mózgu, naczyniaki oraz pacjentów z nowotworami.

Nowy rok nie zapowiada się lepiej. Funduszowi brakuje pieniędzy, oddziałom nie wolno przekraczać kontraktów, a ofiar wypadków wymagających natychmiastowej interwencji neurochirugów jest coraz więcej. Pacjentom z chorymi kręgosłupami nie sposób więc wyznaczyć realnego terminu operacji.

- Chora z takimi dolegliwościami nie powinna tak długo czekać - przyznaje prof. Wojciech Kloc.
Zmiany chorobowe w kręgosłupie doprowadzić mogą bowiem do nieodwracalnej neuropatii, czyli uszkodzenia nerwu, którego nie da cofnąć nawet na drodze operacji. - Pacjenci neurochirurgiczni, podobnie jak kardiologiczni, w ogóle nie powinni na zabieg czekać w kolejce - uważa prof. Kloc. - Ustawiając ich w kolejkę skazujemy ich nie tylko na cierpienie, ale i na kalectwo. Jak spośród nich lekarz ma wybrać tych, którzy mają mieć pierwszeństwo, skoro wszyscy zakwalifikowani do operacji są w dramatycznej sytuacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki