Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Książę i błazen, a na scenie kampery i kolorowe dresy. Rozmowa z dyrektorem Opery Bałtyckiej, Romualdem Wiczą-Pokojskim.

Grażyna Antoniewicz
Grażyna Antoniewicz
Romuald Wicza-Pokojski: Verdiowska opowieść o błaźnie obnaża hipokryzję świata opartego na dworskich schematach, gdzie dwór uczynił księcia
Romuald Wicza-Pokojski: Verdiowska opowieść o błaźnie obnaża hipokryzję świata opartego na dworskich schematach, gdzie dwór uczynił księcia fot. Krzysztof Mystkowski-KFP/Opera Bałtycka
O najnowszej inscenizacji „Rigoletta” (premiera 3 czerwca) rozmawiamy z reżyserem i dyrektorem Opery Bałtyckiej, Romualdem Wiczą-Pokojskim.

Dlaczego właśnie wybór tej opery?

Wspólnie z Yaroslavem Shemetem (kierownikiem muzycznym) uznaliśmy, że po okresie pandemii należy rozpocząć odbudowę repertuaru i dobrze by było przygotować tytuł, który spełnia oczekiwania naszej publiczności. Zaczęliśmy sezon „Księżniczką czardasza” Imre Kálmána, teraz szykujemy „Rigoletto” Giuseppe Verdiego, a zwieńczeniem będzie „Latający Holender” Ryszarda Wagnera, którego premierę planujemy podczas Baltic Opera Festival w Operze Leśnej w Sopocie.

Zdecydowaliśmy się na „Rigoletto”, bo to dzieło, którego temat wydaje nam się szczególnie istotny właśnie teraz. Warto, a nawet trzeba, rozmawiać o moralności. Zastanawiać się, jak to jest w tych naszych księstwach-społecznościach, które tworzymy. Wydaje się, że zawsze jest w nich jakiś książę i jakiś błazen, tworzą się różne kliki, podgrupy. O tym właśnie opowiada libretto, zawierając jednocześnie gorzką refleksję o świecie i naturze ludzkiej. Razem z Tomaszem Podsiadłym (drugim reżyserem) jesteśmy przekonani, że verdiowska opowieść o błaźnie obnaża hipokryzję świata opartego na dworskich schematach, gdzie dwór uczynił księcia. Pojawia się pytanie, które w naszej inscenizacji ma ogromne znaczenie: jak daleko możemy sięgać w ingerowanie w życie drugiego człowieka oraz żonglować jego emocjami?

Libretto powstało na podstawie powieści Wiktora Hugo „Król się bawi”, do której Verdi skomponował przepiękną, sugestywną muzykę.

Część utworów znamy wszyscy, nawet jeżeli nie jesteśmy wybitnymi znawcami opery. Słynna aria „La donna e mobile” („Kobieta zmienną jest”) często bywa śpiewana w sposób frywolny, jako lekka opowieść, a tymczasem jest to bardzo gorzki tekst, w którym Książę próbuje uzasadnić w jakiś sposób swoje postępowanie, przerzucając odpowiedzialność na kobietę.

„Rigoletto” - to opowieść książęcego błazna, czyli kogoś, kto non stop ma zabawiać, bawić.

A przecież to jest człowiek, który ma swoje życie, troski, niepokoje! Rigoletto nie jest wyjątkowo pozytywną postacią. To ktoś, kto za nieszczęścia, które go spotykają, wini innych. I tu pojawia się pytanie, czy na pewno o swoje nieszczęścia mamy zawsze winić świat?

W tej operze oglądamy świat wykrzywiony, wyzbyty wręcz moralności.

Co ciekawe, jednak każda postać ma swoją specyficzną moralność. Na przykład bandyta Sparafucile oferuje usługi, obiecując, że może zabić, ale kiedy jego siostra Maddalena mówi: „Wziąłeś już pieniądze, więc nie musisz zabijać?”. On odpowiada: „Nie, ja nie jestem złodziejem. Tylko mordercą, muszę zabić”. Staramy się wsłuchać w to, co mówią postacie, iść tymi tropami, które podsuwają. Najczystszą postacią tej opowieści jest Gilda, wychowywana w ukryciu córka Rigoletta. Dom jest dla niej twierdzą, nie wolno jej wychodzić, może bywać tylko w świątyni. I akurat w tej świątyni po raz pierwszy widzi ją Książę i zachwyca się nią...

Ale jest ona dla niego tylko kolejną zdobyczą.

Książę dość frywolnie i lekko traktuje miłość, przeskakuje z kwiatka na kwiatek. Uważa, o czym śpiewa w słynnej arii „La donna e mobile”, że przecież on niczego nie wymusza, jedynie akceptuje, bo właśnie takie są kobiety. Verdi prowadzi tę myśl w sposób genialny. Daje nam lekkość, a nawet uśmiech, ale w treści snuje gorzką refleksję o świecie i ludzkiej naturze.

Porozmawiajmy o scenografii.

Zastanawiając się, gdzie umieścić akcję „Rigoletta”, doszliśmy do wniosku, że dziś miejscem tworzenia się małych społeczności są przyczepy kempingowe i kampery. Możemy latem wybrać się na Hel i tam zobaczymy całe pola przyczep. Z kolei w Ameryce coraz więcej ludzi wędruje po całym kraju w poszukiwaniu pracy, a ich domami stają się kampery. Jedni i drudzy tworzą małe społeczności, choć oczywiście nieco inne. Na Helu to surferzy, ludzie odpoczywający na wakacjach, dla których przyczepa jest domem tymczasowym, w Ameryce to ludzie pracujący lub tej pracy poszukujący, którzy współczesnymi nomadami stali się często z konieczności. I tu, i tu jednak, na tych polach kempingowych, ludzie tworzą małe społeczności i wypracowują zasady ich funkcjonowania. W libretcie jest pałac, u nas pole z kamperami i przyczepami. Każdy ma swój pałac, my widzimy go tak.

Za scenografię oraz kostiumy odpowiada [b]Hanna Szymczak, z którą pracuje pan nie po raz pierwszy.[/b]

Z Hanną przygotowaliśmy już kilka tytułów. Praca z nią daje ogromny komfort i pewność, że nasze wizje co do spektaklu pokrywają się i to, co ja, jako reżyser, chcę przekazać, znajdzie odzwierciedlenie w stronie wizualnej spektaklu. Hania przygotowała też kostiumy, które, jak sądzę, zachwycą widzów.

Dlaczego?

Portretowana w spektaklu społeczność będzie bardzo kolorowa. Artystów zobaczymy w barwnych stylizacjach, nawiązujących do współczesnych trendów i mody… na dresy. Siła tej opery jest w muzyce, ale też w obrazie. Dla nas, bardziej niż przy jakimkolwiek innym tytule, było tutaj istotne znalezienie punktu zaczepienia we współczesności. Pokazujemy ją nie tylko poprzez stronę wizualną, ale również poprzez ruch sceniczny i choreografię.

Przygotowują ją Sayaka Haruna-Kondracka i Bartosz Kondracki, na co dzień tancerze naszego baletu. Zaproponowany przez nich ruch bliższy jest tańca współczesnego niż tradycyjnego baletu, przez co wydaje się bardziej naturalny i staje się nieodzowną częścią przedstawianego świata. Współczesnych elementów jest tu dużo, choć oczywiście podział na to, co było i na to, co jest, jak przekonujemy się niemal na każdym kroku, jest niemożliwy. Trudno powiedzieć, że coś jest już tylko historią i nigdy się nie powtórzy. Możemy czynić dobro, ale możemy też czynić zło, musimy być bardzo uważni. Historię tworzymy każdego dnia i to, jaka będzie, zależy też od nas.

Za chwileczkę w Sopocie rozpocznie się festiwal z „Latającym Holendrem”.

Będzie on niezwykłym widowiskiem, bo chyba tak go trzeba określić. Przygotowujemy go z myślą o przestrzeni Opery Leśnej. Później będziemy przenosić go do Opery Bałtyckiej, co jest nie lada wyzwaniem, bo nasza scena jest dużo mniejsza. To ogromne wyzwanie artystyczne i organizacyjne. Jest to jednak możliwe dzięki wsparciu i zaangażowaniu bardzo wielu osób, którym zależy, by taki festiwal się odbył. Nie sposób wszystkich wymienić. Nie można jednak nie wspomnieć o głównym pomysłodawcy i dyrektorze artystycznym festiwalu Tomaszu Koniecznym, światowej sławy bas barytonie, bez którego realizacja tego przedsięwzięcia byłaby niemożliwa. Baltic Opera Festival będzie wyjątkowym wydarzeniem nie tylko w skali regionu, ale całego kraju.

Co będzie po premierach?

Równolegle z przygotowaniami do premier pracujemy nad nowym sezonem artystycznym. Jesienią na pewno można się spodziewać powrotu na naszą scenę „Rigoletta” i „Księżniczki czardasza”, ale też kolejnych premier.

Również w Operze Bałtyckiej do tej pory przygotowanych zostało kilka jego inscenizacji:

  • 1962 - Jerzy Katlewicz (kierownictwo muzyczne), Ryszard Slezak (reżyseria);
  • 1990 - Zbigniew Bruna (kierownictwo muzyczne), Kari Vilenius (reżyseria);
  • 2007 - Jerzy Przybylski (kierownictwo muzyczne), Marek Weiss (reżyseria);
  • 2017- (semi-stage - Tomasz Tokarczyk (kierownictwo muzyczne), Tomasz Podsiadły (reżyseria).

Opowieść o błaźnie i księciu

Przenieśmy się do roku 1851:
Bellini nie żyje, Rossini przeszedł na emeryturę, a Donizetti oszalał. Verdi jest następny w kolejce do odziedziczenia berła po swoich wielkich poprzednikach. Chociaż jego wcześniejsze opery „Nabucco” i „Makbet” przyniosły mu wielką popularność w całych Włoszech, dopiero „Rigoletto” - ta szokująca historia, wspaniale przedstawiona w muzyce, przyniosła mu międzynarodową sławę. Została zaadaptowana z „Le Roi s’amuse” („Król się bawi”) Victora Hugo, sztuki zakazanej we Francji po jednym przedstawieniu przez króla. Minister Robót Publicznych w Paryżu zamknął „Le Roi s’amuse” w 1832 roku z powodu przekleństw i obelg w tekście i przedstawienia rodziny królewskiej jako skorumpowanej. Verdi widział jednak w sztuce wielki potencjał operowy i w maju 1850 roku pisze ze swojego domu w Busetto do swojego librecisty Francesco Piave, zachęcając go do „wywrócenia Wenecji do góry nogami, aby cenzorzy zezwolili na ten temat”. Pierwsze zastrzeżenia pojawiają się ze strony reżysera La Fenice, który uważa tę historię za niemoralną. Piave broni libretta, a

Verdi doskonale wie, że to dobra historia i zachwyci widzów. Jest to prawdopodobnie najbardziej mizoginistyczny utwór w całej operze, w swoim tekście zasadniczo nazywa kobiety „kapryśnymi” i „małymi umysłami”. A jednak wszyscy zachwycają się jej wystawną melodią, która stała się najbardziej kultowym numerem opery.

Kiedy Verdi po raz pierwszy skomponował „La donna e mobile” do swojego „Rigoletta”, ukrył to przed tenorem Raffaele Mirate, ponieważ wiedział, że gdyby tego nie zrobił, tenor nuciłby to na otwartej przestrzeni, psując niespodziankę przed premierą opery.

Premiera odbyła się 11 marca 1851 r. i wkrótce opera „Rigoletto” weszła do repertuaru zespołów operowych we Włoszech i na całym świecie. Obecnie uważana za jedno z największych dzieł Verdiego, jest jedną z najczęściej wystawianych oper wszech czasów.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki