Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz, który się kulom nie kłaniał

Lech Parell
Lech Parell
Lech Parell
Kontrowersje ksiądz Henryk Jankowski budził od zawsze. Ludzi raziło jego zamiłowanie do najlepszych tylko samochodów, świetnych trunków - w bardzo niedużych zresztą ilościach, orderów, złoceń, aksamitów i wszystkich innych znaków luksusu.

To bywało trudne do zniesienia nawet dla jego zagorzałych zwolenników. Odznaczony niezliczonymi orderami przez rząd na uchodźstwie, miał w swych zbiorach także galowy mundur komandora. Pojawiał się w nim czasem, budząc zachwyt części parafian i popłoch wśród goszczących na plebanii opozycjonistów i zagranicznych dziennikarzy. Jednak on się tym nie przejmował. Bo ksiądz Jankowski się kulom, komunistom i nieprzychylnym opiniom nie kłaniał. Z miną pokerzysty robił zawsze to, co sam uważał za stosowne.

Pamiętam charakterystyczne zdarzenie podczas strajków majowych w 1988 roku. Ksiądz najpierw dostał się do Stoczni Gdańskiej przez płot, zadzierając sutannę (kto inny by tak zrobił?), a potem, po udzieleniu posługi wyszedł bramą. Ale jak wyszedł! Po prostu miarowym, zdecydowanym krokiem wszedł w sam środek kordonu ZOMO. A kompletnie zdezorientowani milicjanci rozstąpili się przed nim jak Morze Czerwone, dosłownie o mało się nie przewracając na plecy.

Księdza prałata nie mógł zatrzymać milicjant, ale nie mógł tego zrobić również biskup. Tak było np., gdy w latach 90. ks. Jankowski dekorował Grób Pański w kontrowersyjne, czasem nawet antysemickie hasła. Arcybiskup Gocłowski napominał księdza, ale ten wciąż robił swoje.

Nie słuchał też przyjaciół, którzy radzili mu polityczne uspokojenie. Może nie całkowity rozbrat z polityką - to byłoby niemożliwe - ale większy dystans do spraw bieżących. Jednak niespełniony w ambicjach zostania biskupem polowym ks. Jankowski nie chciał odpuścić. Nękany przez media stopniowo zaczął tracić sympatię dawnych opozycjonistów. Choć wielu z nich do dziś ma kaca, wiedząc, ile mu zawdzięczają.

Ale ks. prałat to nie tylko polityka. To on odbudował kościół św. Brygidy i zrobił to - znów jak to on, odważnie - na modłę rzadko spotykaną: w stylu, który łączy stare mury z nowoczesnym wystrojem wnętrza. Znalazł pieniądze na wspaniałe organy, jedne z największych w Polsce. Rozpoczął tworzenie bursztynowego ołtarza, który, gdyby go dokończyć, mógłby być tak sławny jak Bursztynowa Komnata.
Powiedział kiedyś, że jeździ tak dobrymi samochodami, ponieważ bogaci ludzie chętniej wówczas dają pieniądze, o które prosi. Czy to prawda, nie wiem. Ale jest faktem, że dzięki tym pieniądzom ks. Jankowski pomagał tysiącom ludzi. Więcej niż ktokolwiek inny.

Wspominaliśmy ostatnio z rozrzewnieniem rocznicę powołania rządu Tadeusza Mazowieckiego. Pokochaliśmy ponownie Lecha Wałęsę. Przyjdzie czas, że i ks. Henrykowi Jankowskiemu będziemy pamiętali tylko jego wielkie czyny. Oby doczekał tego w dobrym zdrowiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki