Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Skiba na poważnie o Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego [ZDJĘCIA]

Barbara Szczepuła
Młodzież z RSA rozrzuca ulotki pod kościołem św. Brygidy 10 października 1985 r.
Młodzież z RSA rozrzuca ulotki pod kościołem św. Brygidy 10 października 1985 r. archiwum Krzysztofa Skiby
Krzysztof Skiba nie zdejmuje kapelusza, choć siedzimy w kawiarni i nawet coś tam jemy, ale to taki styl showmana, lidera zespołu Big Cyc. Rozmawiamy o RSA, zastanawiając się, czy ten skrót jest jeszcze dziś czytelny.

Trzydzieści lat już minęło i niepoważny, zdaniem niektórych ponuraków, Ruch Społeczeństwa Alternatywnego obchodzi całkiem poważny jubileusz. IPN organizuje sesję, naukowcy piszą prace o młodych anarchistach i choć tak naprawdę nie wiadomo, kiedy Skiba mówi poważnie, a kiedy ironizuje, to RSA jest dla niego bez wątpienia ważnym okresem życia. Wspomina go z dumą, a nawet z czułością.

Czy pamiętam którąś z akcji RSA przeprowadzonych w Trójmieście? Pewnie, że tak! Choćby ulotki z karykaturą generała Jaruzelskiego podpisaną "Uwaga, zboczeniec" rozrzucone na gdańskich ulicach. Ludzie podnosili je i się uśmiechali. Jak mówi Skiba, był to śmiech przez łzy wywołane gazem łzawiącym.

Dyktatorzy boją się śmiechu. Bał się także Jaruzelski zwany ZOMOzą, był bezradny wobec kpiny i języka absurdu, którym się Ruch Społeczeństwa Alternatywnego posługiwał, bo z tym walczyć najtrudniej, nawet mając do swojej dyspozycji cały aparat przemocy. - Ośmieszony generał - zauważa Krzysztof - nie był już tak groźny jak jego czołgi. Stał się żałosny. Byliśmy zbuntowanymi dziećmi Solidarności i chcieliśmy czynnie walczyć z komuną, ale walczyć zupełnie inaczej - dodaje.

Pepinierą tych szaleńców była "Jedynka", czyli liceum ogólnokształcące numer jeden z widokiem na stocznię.
"Mieliśmy po dziewiętnaście lat, tysiąc pomysłów na to, jak naprawiać tamten chory świat, tak wielu z nas powiedziało »nie« wolności, która czaiła się na granicy NRD" - śpiewa Big Cyc o swoim pokoleniu. Ale początkowo, na przełomie lat 70. i 80. polityką nie bardzo się interesowali, bo czy licealistów może porwać tematyka związkowa?

Ruch Młodej Polski, do którego chcieli się przykleić, był dla nich zbyt poważny, a oni dla młodopolaków zbyt szurnięci. Szli więc swoją drogą, robili kabaret Tapeta i wydawali pismo "Gilotyna", ale wtedy nie byli jeszcze anarchistami, raczej kontestatorami nudnego i szarego PRL-u, którzy odkryli punk rocka i teatr alternatywny.

Nastawiam płytę Big Cyca. Śpiewają utwór "Dziki kraj" zespołu Współczynnik Inteligencji:
"Dziki kraj/ Od morza do morza/ Dziki kraj/ Z piekła na szczyt/ Dziki kraj/ Sowiecka obroża/ Dziki kraj/ Tak nie da się żyć…".

Nuda zniknęła, gdy generał wprowadził stan wojenny. "Wielomilionowy związek zawodowy Solidarność padł jak zmęczona lotem mucha" - pisze we wspomnieniach Skiba. A oni rwali się do walki i biegali z kamieniami po ulicach Starówki. Odrzucając różnice ideologiczne, zacieśnili kontakty z Wieśkiem Walendziakiem z "Trójki", która była bastionem RMP ,i rozrzucali ich ulotki. Dostali też do rozkolportowania broszurę "Wobec Rosji", napisaną jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego przez Aleksandra Halla. Trudno było ją sprzedawać, choć pieniądze przeznaczono na pomoc dla podziemia, gdyż ludzie oczekiwali gorących komentarzy do tego, co działo się tu i teraz. Skiba ucieszył się, że jedna z dziewczyn znakomicie sobie radzi ze sprzedażą broszury, ale przypadkiem wyszła na jaw straszna prawda: ojciec dziewczyny, zamożny prywaciarz, gdy zorientował się, w co się miesza córka, kupował od niej kolejne egzemplarze i zakopywał w ogródku.

Wkrótce zaczęli drukować ulotki Solidarności. Ale drażniło ich, że związkowi konspiratorzy wzywali do zachowania spokoju, porozumienia narodowego i nie uleganiu prowokacjom. Oni uznawali to za zdradę i namawiali do czynnej walki z komuną. Więc wkrótce zaczęli robić własną bibułę.

13 czerwca 1982 roku urządzili połowinki stanu wojennego. Wydrukowali kilkanaście tysięcy ulotek wzywających do marszu pod pomnik Poległych Stoczniowców. Żeby było niebanalnie, a Służba Bezpieczeństwa miała trudności z identyfikacją uczestników, każdy miał zabrać ze sobą parasol. W marszu wzięło udział około trzech tysięcy osób, co uznano za sukces, choć dwa dni przed manifestacją zatrzymano pianistę z kabaretu Tapeta Piotra Makosia (przesiedział pół roku) i aktywistę Jasia Waluszkę (udawał wariata, więc skierowano go na obserwację do szpitala psychiatrycznego).

- Pod koniec 1982 roku wszyscy byliśmy już anarchistami - twierdzi Waluszko, jeden z twórców deklaracji ideowej RSA. Wraz z nim pod manifestem anarchistycznym podpisali się Wojciech Jankowski, Krzysztof Skiba i Cezary Waluszko - wszyscy oczytani w XIX-wiecznych anarchistach i zafascynowani nimi. - Manifest ten - zauważa Skiba - był katalogiem pięknoduchowskich wyobrażeń o świecie połączonym z totalną krytyką państwa, wojska i policji, kapitalizmu i socjalizmu, demokracji, szkoły, Kościoła, religii i kultury masowej. Dużo tam było ideologii hippisowskiej, pochwały natury, swobody obyczajowej i kulturowej, odwoływaliśmy się do wolności, pokoju, dobrobytu i szczęścia jednostki... Czy można było lubić pełne przemocy i kulturowego syfu państwo, które nie potrafiło wyprodukować papieru toaletowego w odpowiedniej ilości?

A jak to było z Duszpasterstwem Anarchistycznym?

Skiba opisuje tak ten fenomen:

"Duszpasterstwo to działało na terenie parafii świętej Brygidy pod kuratelą księdza Jankowskiego. Być może nazwisko Dżekopa, czyli Wojtka Jankowskiego, spowodowało otwarcie proboszcza świętej Brygidy na niezbyt normalną młodzież z RSA (niektóre stare parafianki były przekonane, że Dżekop jest nieślubnym synem proboszcza), ale faktem jest, że przez pewien czas salki księdza Jankowskiego były otwarte dla anarchistów. (…) Ksiądz chyba niespecjalnie wiedział, komu daje schronienie. Gdy Jasiu Waluszko ujawnił, że jesteśmy grupką anarchistów, która chciałaby się spotykać na terenie jego parafii, chwalił nas i mówił o tym, byśmy rozwijali ducha narodowego i patriotycznego. Cały proboszcz! Doszło tam nawet do happeningu w wykonaniu Totartu, po którym jednak nastał szlaban i ostatecznie Duszpasterstwo Anarchistyczne przestało działać".

Anarchiści w swoich pisemkach krytykowali Wałęsę i innych działaczy związkowych, co wówczas uchodziło za świętokradztwo. Ale 1 maja 1985 roku poszli na współpracę z Solidarnością. Gdy przy placu Zebrań Ludowych związkowcy wypuścili w niebo baloniki z napisem "Solidarność", oni (w kominiarkach i z zamaskowanymi twarzami), wywijając czarnymi sztandarami, wdarli się w środek oficjalnego pochodu, zablokowali go i pociągając za sobą tłum, ruszyli Traktem Konnym w kierunku trybuny, przed którą przechodził oficjalny pochód. Esbecy, milicjanci i zomowcy wpadli w panikę… Ludzie krzyczą: Wałęsa! Uwolnić Gwiazdę! Chcemy Bujaka zamiast Kiszczaka! Precz z komuną! Spędzeni na pochód umundurowani uczniowie szkół zawodowych dla zmylenia wroga wkładają marynarki na lewą stronę i przyłączają się do wichrzycieli.
Wraz z ulotkami RSA lecą kamienie.

ZOMO atakuje.

Walka trwa do popołudnia, brawurą wyróżniają się kibice Lechii, płoną milicyjne samochody...
Jest to dzień chwały RSA.

"Punki w kominiarkach bili ZOMO 1 maja" odnotował "Tygodnik Mazowsze".

Zaczynają wydawać pismo "Homek" Co to właściwie znaczy "homek"? Kojarzy się z ruchem gejowskim, choć, jak mówi Krzysiek, wszyscy są trywialnymi hetero, a tytuł gazetki pochodzi z neofuturystycznego wiersza Dżekopa Jankowskiego o zagubionym człowieczku (homku) przygniatanym przez potwora peerelowskiej rzeczywistości.
- Chcieliśmy wydawać pismo, które sprawi, że zwykły człowiek stanie na nogi i splunie systemowi w twarz - precyzuje Krzysiek.

"Homek" budzi zdumienie, bo zamieszcza teksty o wojsku i religii. Niektórzy podejrzewają nawet esbecką prowokację. Podziemny region Solidarności uważał nas za wariatów - śmieje się Skiba.
Mówiono o nich "homki". Esbecja uznała, że homki to utajnieni harcerze i, organizując liczne gry operacyjne, tropiła z pasją ich drukarnię. Homki tymczasem zakładają kółka samokształceniowe, podczas spotkań rozmawiają o religii, wielu jest rozczarowanych Kościołem katolickim i ci interesują się duchowością Wschodu, studiują taoizm i sztukę Zen. Dyskutują na tematy literackie, szukając inspiracji u Gombrowicza i Witkacego, pasjonują się muzyką rockową. Tematem, który zdobywa największą popularność i przyciąga do RSA młodych, jest sprzeciw wobec służby wojskowej, bo niechęć do wojska jest wśród młodzieży powszechna. Zaczytują się w "Książeczce wojskowej" Antoniego Pawlaka, w której opisał idiotyzmy i absurdy panujące w wojsku i organizują akcje ulotkowe: "Fuck the Army".

[email protected]

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND[/b]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki