Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Juras o meczu Lechii Gdańsk z Podbeskidziem: Szału nie ma [KOMENTARZ]

Krzysztof Juras
Kilka dni temu, mój kolega redakcyjny stwierdził, że śniło mu się, że w pierwszym tegorocznym meczu ligowym Lechia wygrała z Podbeskidziem 7:0. Niestety, piłkarze z Gdańska nie sprawili, że sen ten się spełnił.

Patrząc jednak na okoliczności sobotniego spotkania to strzelenie 7 bramek bielszczanom nie powinno stanowić dla lechistów zbyt wielkich trudności, zwłaszcza że całą drugą połowę grali z przewagą dwóch zawodników.

Na wynik nie ma jednak co narzekać, wszak 5:0 przed meczem każdy z kibiców gdańskiej drużyny brałby w ciemno. Nigdy w całej swej historii ekstraklasowych występów gdańszczanie nie wygrali wyżej. Przypomnę tylko, że przed sobotnim meczem biało-zieloni ogrywali w ekstraklasie po 5:0 Cracovię (7.09.1952 r.), Zagłębie Sosnowiec (28.04.1957 r.) i Arkonię Szczecin (25.03.1962 r.), a 12.11.1961 roku wygrali przy Traugutta z Polonią Bydgoszcz 6:1.

Sobotni mecz to także debiut trenerski Piotra Nowaka. Jeżeli ktoś myśli, że ten wynik to najlepsze trenerskie otwarcie w historii Lechii, to się myli. Na tym polu wydaje się być nie do pobicia wyczyn trenera Wojciecha Łazarka. Popularny „Baryła” w swoim debiucie ograł w Pucharze Polski 10:2 DKS Dobre Miasto. No, ale jeśli chodzi o ekstraklasę to już tu Nowak jest bezkonkurencyjny.

Tyle historii, a mecz można podsumować jednym zdaniem - szału nie ma. I nie rozumiem tutaj zadowolenia z gry gdańskiej ekipy. Tym bardziej, że gdy przeciwnik był w pełnym składzie, to gdańszczanie stworzyli raptem jedną sytuację, którą koncertowo zmarnował Flavio Paixao.

Trudno się także dziwić rozgoryczeniu trenera Podbeskidzia, bowiem krótko przed drugą czerwoną kartką dla bielszczan, sędzia miał pełne prawo podyktować jedenastkę dla gości za faul Daniela Łukasika. No, ale arbiter podjął „dobrą” dla Lechii decyzję, co sprawiło, że już w drugiej połowie grało się gdańszczanom lekko, łatwo i przyjemnie. Podsumowując ten mecz można stwierdzić, że najlepsze fajerwerki to były jednak te po spotkaniu, a nie na murawie.

Na koniec jeszcze dwie uwagi. Po pierwsze proponuję, aby przed meczem Marko Maricia podłączyć pod jakiś katalizator, żeby zszedł z niego prąd, bo był tak “elektryczny”, że na początku meczu nawet najprostsze zagrania sprawiały mu trudność. I rzecz druga. Po co Rafał Janicki, przy stanie 4:0 faulował na żółtą kartkę? Wie chyba tylko on, a ta nieodpowiedzialna interwencja sprawiła, że zabraknie go w najbliższym meczu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki