Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Juras: Dużo to nie zawsze dobrze [KOMENTARZ]

Krzysztof Juras
Na zakończenie tegorocznych rozgrywek piłkarze gdańskiej Lechii przegrali w Łęcznej. Po 21 kolejkach biało-zieloni mają na koncie 24 punkty i jest to wynik najgorszy od sezonu 2011/2012, kiedy to lechiści na tym samym etapie rozgrywek uzbierali ledwie 20 oczek.

Przypomnę tylko, że wówczas biało-zieloni do końca rozgrywek walczyli o utrzymanie, zatrudniając na ostatnie 13 meczów trenera Pawła Janasa.

Najbardziej w sobotnim meczu rozczarowali mnie reprezentanci Polski. O ile trudno ocenić występ Sebastiana Mili (zszedł z boiska wskutek kontuzji po kwadransie gry), to występ Sławomira Peszki i Jakuba Wawrzyniaka był na poziomie... Chyba w słowniku nie ma takiego słowa, aby ten mierny występ odpowiednio określić. Mam nadzieję, że wiosną obaj zawodnicy będą się prezentować dużo lepiej, bo w takiej dyspozycji nie są oni w stanie nikogo reprezentować, a mecze na francuskim Euro to obejrzą raczej w telewizorze.

Kończąc wątek sobotniego meczu - śmieszy mnie uciekanie gdańskich zawodników przed reporterami. Charakter sportowca poznaje sięwtedy, gdy ponosi on porażki. To wówczas trzeba mieć odwagę stanąć przed mikrofonem, a nie tylko kiedy się wygrywa. Tymczasem lechiści po meczu w Łęcznej trzęśli się jak Pinokio w tartaku, widząc dziennikarzy, i żaden z nich nie chciał rozmawiać z żurnalistami.

Teraz przed nami przerwa zimowa. Niedługo zapewne poznamy nazwisko nowego trenera zespołu. Wydaje się, że tu potrzeba największej inwestycji, nawet kosztem odchudzenia piłkarskiej kadry. Po prostu należy zainwestować w fachowca, który zimą dobrze przygotuje zespół do wiosennych gier, a także będzie potrafił odpowiednio zarządzać potencjałem ludzkim, jaki otrzyma do dyspozycji.

Mam również nadzieję, że nie będzie rewolucji kadrowej, lecz uzupełnienie składu o jednego, dwóch graczy. Dotychczasowy duży przepływ zawodników przez gdańską szatnię nie sprzyjał stabilizacji i jakości gry. Najlepiej można to zobrazować przykładem Macieja Makuszewskiego. Trafił on do Gdańska na początku 2014 roku i od tamtej pory, a więc przez cztery rundy, czyli dwa sezony, zagrał razem z 58 zawodnikami i miał 7 trenerów. A przecież nie wszyscy gracze, którzy przez ten czas byli w I drużynie, zdołali w niej zadebiutować. Apeluję do włodarzy Lechii o rozsądek w działaniach na rynku transferowym, bo nie zawsze dużo to znaczy dobrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki