Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Dośla: Jest zagrożenie wyzyskiem ukraińskich kobiet. "S" działa prewencyjnie

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Sytuacja jest szczególna. Wiele ukraińskich kobiet jest gotowych podjąć pracę w Polsce, natychmiast po przyjeździe. One byłyby zapewne gotowe zgodzić się na warunki, które nie będą odpowiadały normom, polskim standardom. Potrzebna będzie zatem prewencja, by nie dochodziło do wykorzystywania nieszczęścia tych ludzi, i zatrudniania ich do niewolniczej pracy – mówi Krzysztof Dośla, przewodniczący Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ Solidarność.

NSZZ Solidarność widzi zagrożenie wyzyskiem ukraińskich kobiet, które docierają do Polski, także na Pomorze, z terenów ogarniętych wojną?

Obawiamy się tego, zachowujemy szczególną uwagę na terenie całej Polski. By kobiety – uchodźczynie wojenne nie były wykorzystywane do prac w sposób niezgodny z przepisami polskiego prawa, albo w wymiarze nadużywania tych przepisów. Apelujemy o to, by zatrudniać kobiety z Ukrainy na zasadach przewidzianych polskim prawem. Zwracamy uwagę na to, że podstawową formą uregulowania stosunku pracy powinna być umowa o pracę, gwarantująca pełnię praw, łącznie z prawem do urlopu wypoczynkowego. Nie wiemy przecież dzisiaj, jak długo będą musieli w Polsce przebywać uchodźcy wojenni z Ukrainy. Dobrze, że będą podejmowali pracę, że będą pracowali na własne utrzymanie, że będą mieli zajęcie. Niemniej będziemy się zwracali do Państwowej Inspekcji Pracy, żeby szczególną uwagę zwracała, zwłaszcza w tym początkowym okresie, na to, w jaki sposób i na jakich warunkach zatrudniani są pracownicy z Ukrainy, a szczególnie uchodźcy wojenni.

Co z kwestią wynagrodzenia? Słyszy się o propozycjach 12 zł, 15 zł za godzinę…

Minimalne wynagrodzenie jest określone w Polsce ustawowo. Stawka godzinowa również. Tylko i wyłącznie w oparciu o takie warunki mogą być zatrudniani uchodźcy wojenni z Ukrainy. Tak samo jest w kwestiach ubezpieczeń społecznych i zdrowotnego. Nie wyobrażam sobie, że znajdą się dziś w Polsce jacyś ludzie, którzy będą usiłowali wykorzystywać nieszczęście, jakim była konieczność ucieczki z domu przez wojną, którzy będą chcieli wykorzystywać te osoby do pracy wręcz niewolniczej. Bo jak inaczej nazwać?

Powiedzmy jednak, że wielu obcokrajowców, w tym ukraińskich pracowników, nie było przed wojną zatrudnianych w Polsce na zasadach zgodnych z prawem.

Mam tego świadomość. A teraz sytuacja jest szczególna. Wiele ukraińskich kobiet jest gotowych podjąć pracę w Polsce, natychmiast po przyjeździe. Wiem o tym, bo codziennie mówią mi o tym panie w naszym punkcie recepcyjnym w Gdańsku. I one byłyby zapewne gotowe zgodzić się na warunki, które nie będą odpowiadały normom, polskim standardom. Nie muszą mieć przecież na ich temat wiedzy. Będziemy musieli się temu bacznie przyglądać. Podkreślę raz jeszcze ważną rolę PIP w uregulowaniu tej sytuacji.

Czy są już sygnały o zatrudnianiu uchodźczyń wojennych z Ukrainy na nieuczciwych zasadach?

Zakładam, że niestety, pojedyncze zjawiska tego typu występują, bo one występowały jeszcze zanim do Polski przyjechała ta wielka grupa uchodźców wojennych z Ukrainy. Mieliśmy przecież przypadki osób, którym nie zapłacono za wykonaną pracę, bo nieuczciwy pracodawca wiedział doskonale, że taki człowiek musi wrócić na Ukrainę, bo się czas pobytu kończył. Wbrew pozorom takich zdarzeń było sporo. Zakładam, że niestety, nieuczciwi ludzie będą usiłowali tę trudną sytuację, to nieszczęście wykorzystać. Potrzebna będzie zatem prewencja, by były to marginalne przypadki a nie powszechna praktyka.

O ile na rynku pracy było zapotrzebowanie na mężczyzn, to należy się zastanowić, czy będzie zatrudnienie dla tak dużej liczby kobiet ukraińskich… Pamiętam, jak wielki problem był z pracą dla pań, choćby z dawnych terenów popegeerowskich...

To jest pytanie, przed którym stanie nasze państwo i my, wszyscy, tak naprawdę. Wiemy doskonale, że w tej ilości miliona ośmiuset tysięcy uchodźców wojennych z Ukrainy, którzy się zatrzymują w Polsce, zdecydowaną większość, 80 proc. stanowią kobiety – matki z dziećmi. I należy rzeczywiście zakładać, że w najbliższym czasie pracy dla wszystkich nie będzie. Stąd mamy propozycje opieki socjalnej, żeby te osoby, które będą w Polsce przebywały, nie pozostały bez żadnych środków do utrzymania. Inaczej ta szara strefa rynku pracy zaczęłaby się błyskawicznie rozwijać. Z drugiej strony, nasz rynek pracy nadal kobiet potrzebuje. To chociażby turystyka. Niebawem zacznie się sezon letni i potrzeba rąk do pracy będzie. Podobnie w innych branżach sezonowych, np w rolnictwie. Przypomnę też, że mamy potężne potrzeby w sektorze handlu. Z tego co koleżanki i koledzy nas informują, w wielu sieciowych sklepach są niedobory pracowników, dziś załogi pracują w okrojonych składach, w minimalnych obsadach. Oczywiście przyjęcie tych wszystkich kobiet będzie procesem długotrwałym, ale nasz rynek ma możliwości przyjąć znaczną część uchodźczyń.

Solidarność miała wcześniej „na pieńku” z niektórymi firmami znajdującymi się obecnie na tzw. liście hańby podmiotów, które nie wycofały się z Rosji.

Część z tych firm zrozumiała, że nie warto robić interesów w Rosji, np. Decathlon czy Renault. Presja może być zatem skuteczna. Od samego wybuchu wojny Solidarność podkreślała, że firmy te nie powinny prowadzić działalności na terenie Rosji, ale to są decyzje, które zapadają na szczeblu szefostwa tych koncernów, czy raczej jednego koncernu, bo to jest tylko jedna grupa z Francji. Uważam, że tu przydałoby się więcej politycznej presji, ze strony np. rządów państw Unii Europejskiej, a zwłaszcza polityków francuskich. Władze tych firm muszą rozumieć, że prowadzenie działalności w Rosji jest co najmniej niewłaściwe.

Sami polscy pracownicy tych firm, ale też klienci, konsumenci, poprzez bojkot, dają znać, że źle odbierają stanowisko tych firm.

Pracownicy chcą uczciwie wykonywać swoją pracę, obsługiwać klientów i zarabiać. I są w bardzo trudnej sytuacji, nie czują się komfortowo. Spotykają się z ostracyzmem, niechęcią konsumentów, na skutek decyzji swoich szefów. Niestety, spodziewam się, że na wynagrodzeniach tych pracowników cała sytuacja się odbije, bo ktoś będzie miał argument, że skoro obroty spadły, ludzie zaczęli omijać te sklepy, to nie możemy wam dać podwyżek. Pracownicy od wewnątrz też pewną presję wywierają na swoją firmę, ale w mojej ocenie decyzja o wycofaniu się z Rosji jest zawieszona dość wysoko, na poziomie zarządów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki