18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krystyna Łubieńska o mężczyznach, miłości do kapeluszy i recepcie na młodość [ROZMOWA]

Gabriela Pewińska
W piątek w Nadbałtyckim  Centrum Kultury w Gdańsku odbędzie się benefis Krystyny Łubieńskiej. Godz. 19. Wstęp wolny
W piątek w Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku odbędzie się benefis Krystyny Łubieńskiej. Godz. 19. Wstęp wolny Archiwum PP
Aktorka teatru Wybrzeże. Od 55 lat na teatralnej scenie. Z Krystyną Łubieńską rozmawia Gabriela Pewińska.

Zaprosiła mnie Pani, by pokazać swoje medale?!
Bardzo ładne, proszę zobaczyć... Dużo różnych. Z pięć kilo.

I co Pani z nimi zrobi?
No jak to co?! Będą leżeć na poduszce.

Na jakiej poduszce?
Na tej, którą ktoś wybrany poniesie za trumną. (śmiech)

To Pani już myśli o trumnie?
Nieopatrznie obejrzałam sobie mój PESEL.

Która z podawanych przez Panią dat urodzenia jest prawdziwa, że zapytam, jak w tej anegdocie, studenci Zofię Nałkowską?
A ja jak Nałkowska odpowiem: Wszystkie są fałszywe.

Wygląda Pani na lat 50, w "Czarownicach z Salem" gra Pani 14-latkę, co huśta się na huśtawce. Ciekawe, ile lat ma Pani naprawdę?
Dużo. Sama nie wierzę, że aż tyle. A że nie wyglądam? Całe życie uprawiałam sport. I kiedy moi koledzy siedzieli w bufecie przy kawie i papierosach, ja pływałam i jeździłam na nartach. Moja mama zawsze mówiła: Masz problem? Tysiąc metrów przepłyniesz i po problemie. Regularnie chodziłam na basen jeszcze niedawno. Ale ostatni czas był dla mnie trudny. Odszedł mój mąż, mój Józio. Do lepszego świata pewnie.

Nie wróci Pani do pływania?
Ależ wrócę. Tęsknię do sportu, do przyrody. Tak zostałam wychowana. Mój dziadek wciąż powtarzał, że jesteśmy cząstką natury. Kochał przyrodę, a zwłaszcza zwierzęta. Tylko raz w życiu podniósł głos. Gdy mama podczas szaleńczej jazdy spieniła konia.

Wszystkie wielkie aktorki ujmowały sobie lat. Jedna odmłodziła się nawet o dwie dekady! A Pani?
Ja mówię, że jestem stara jak Wieża Mariacka. Kiedyś Stanisław Michalski zaprosił mnie do radia na "Godzinę z Krystyną Łubieńską" i pierwsze pytanie, jakie mi zadał, to: A ile ty masz właściwie lat? Kiedyś ty się urodziła? A ja na to: Jak to kiedy? W 1410... Staszek oniemiał i odpalił: No przecież wtedy była bitwa pod Grunwaldem! A ja mu na to: Właśnie wtedy przyszłam na świat. Teraz gram 14-latkę. Pomysł reżysera nawet niespecjalnie mnie zdziwił. Bardziej oniemiałam, gdy zadzwoniono do mnie z propozycją, bym jeszcze raz, po 50 latach, wcieliła się w rolę Ofelii w projekcie "Ofelie, ikonografia szaleństwa". Zgodziłam się, bo ja czasu nie liczę. Wciąż powtarzam, że młodość przychodzi z wiekiem.

Pół wieku temu, gdy zagrała Pani Ofelię u Wajdy, partnerował Pani Edmund Fetting.

Mój sceniczny kochanek. Byłam nim zauroczona! W ogóle nie wyglądał jak aktor. Taki miał styl ubierania, raczej nieartystyczny. Wszystko zapięte na ostatni guzik. Kiedyś aktor Tadeusz Gwiazdowski dopadł mnie w kulisach i mówi: Jak zgodzisz się pocałować Fettinga, to dostaniesz czekoladę... - Ja i bez czekolady mogę go pocałować! - zdziwiłam się. Fetting zawsze mi się podobał. Był przystojny i delikatny. Pamiętam, jak cały zespół ruszył za mną, by zobaczyć, jak rzucam się Fettingowi na szyję. A on stał w kulisach w białej koszuli Hamleta. Podbiegłam... Gwałtownie mnie powstrzymał: Uważaj! Pognieciesz mi żabot!

Równie elegancki był Zygmunt Hübner. Wszystkie aktorki kochały się w Hübnerze.
Ja się nie kochałam. Moją największą miłością był jamnik, pies przyjaciół moich rodziców. Kochałam tego psa nad życie! Kiedyś nawet schowałam się z nim w samochodzie. Miałam trzy lata.

Wolała Pani jamnika od Hübnera?

Hübner zaprosił mnie do teatru Wybrzeże. Boże, kiedy to było?! Za nic w świecie nie skleję tych dat. W Trójmieście osiadłam. Już później wszędzie było mi za duszno. W Katowicach, w Warszawie, nawet na Florydzie, gdzie promowałam film, w którym grałam główną rolę. Zresztą z Florydy musiałam uciekać, bo szaleńczo zakochał się we mnie pewien milioner.

I co?
Nic. Co ja bym poczęła z amerykańskim milionerem?! Potem miałam jechać do Ameryki po raz drugi, na studia do nowojorskiej Juilliard School. Nie pojechałam, bo z kolei ja się zakochałam. Tu, w Gdańsku. To była moja wielka miłość. Więcej nie pisnę o niej słowa.

To może choć słowo o pierwszym mężu?
Wyszłam za mąż, mając 18 lat. Erazm był moim kuzynem. Wychowywaliśmy się razem od dziecka. Któregoś dnia przyszedł do mojej mamy prosić o moją rękę. Jak to usłyszałam, to rzekłam: Za wariata nie wyjdę! Na to Eraś padł na kolana, rozerwał koszulę, a do piersi przyłożył kuchenny nóż: Ja się zabiję, jak ona nie zostanie moją żoną. No to wyszłam za niego. Wkrótce rozeszliśmy się.

Bo?
W noc poślubną Eraś się ubrał i wydukał tajemniczo, że na granicy polsko-radzieckiej działa jako kurier. Wozi uran. No i że musi natychmiast wyjechać. Pomyślałam, że trafił mi się bohater i pozwoliłam mu. Po dwóch dniach spotykam jego przyjaciela, a przyjaciel zdziwiony: Pani Krysieńko, puściła pani na karty męża w noc poślubną?

Uran...
Jego miłość do brydża z czasem urosła do takich rozmiarów, że któregoś dnia powiedziałam: Albo karty, albo ja.

W ciągu 55 lat w teatrze Wybrzeże ze dwa razy wyjechała Pani z Gdańska na dłużej...
Na zaproszenie innych teatrów.

A ja myślałam, że pognała Pani za jakąś miłością.
Ale skąd!

Jak na tak piękną aktorkę to chyba za mało romansowała Pani w teatrze.

No, jakieś miłości miałam. Ale zawsze byłam obok teatru. Miałam swoje prywatne życie. Pamiętam, jak przed wyjazdem do Stanów żegnałam się z kolegami aktorami, to akurat grali w kości w teatralnym bufecie. Kiedy po dziewięciu miesiącach wróciłam z Ameryki, oni wciąż w te kości grali. Nic się nie zmieniło. Jakby czas stanął w miejscu. Wybrzeże to była moja przystań. Aż dziw, że jestem teraz najstarsza w tym teatrze. Chyba.

Ale był też czas, gdy była Pani najmłodsza. Która ze starszych aktorek imponowała Pani wtedy?

Wanda Stanisławska-Lothe. Wielka dama. Uwielbiała kapelusze. Właściwie nie zdejmowała ich nigdy.

Pani też kiedyś wszędzie chodziła w kapeluszach.
Wyjść z domu bez kapelusza? To było niemożliwe! Raz, pamiętam, jeszcze w latach 90., poszłam na zebranie Unii Wolności do Złotej Bramy. Był potworny deszcz. Tusk, Posadzki i inni przyszli, ociekając wodą. Mokre kurtki piętrzyły się na podłodze. I nagle pojawiam się ja. Oczywiście w kapeluszu. Fajnie to wyglądało w telewizji. Jedna dama i reszta ociekających wodą chłopów.

Czego się Pani bała przed środową premierą "Czarownic z Salem"?
Czy wytrzymam fizycznie. Ale przecież nie mogłam jęczeć. Musiałam dorównać tym młodym dziewczynom.

A kiedyś czego się Pani bała?

Kiedyś tylko się cieszyłam. Uprawiam bardzo bolesny zawód. Trudny. Wielu z nas przeżywało takie stresy przed wyjściem na scenę, że nie wróciło do grania. Uciekło w alkohol. Mnie chyba ratowało moje prywatne życie. Czasem ludzie mnie pytają - jak ty to wytrzymujesz, raz jesteś królową, raz burdelmamą? Ale to jest przecież kapitalne budowanie psychiki. To jest zabawa w siebie. Poza tym ja lubię ten mój świat, lubię mój dom, do którego z radością wracam, kocham moje psy. Ten dom, który stworzyłam kiedyś dla mamy, dziś stał się moim azylem.

Zawsze wiedziała Pani, że nie pójdzie na aktorską emeryturę, że będzie grała do końca?
Aktor umiera na scenie!

Na to umieranie zaplanowała Pani sobie jakiś spektakl?

Zobaczymy. Wszystko przed nami. (śmiech)

W sztuce "Blaszany bębenek" całowała się Pani z jednym młodym aktorem...
Nie całowałam się, tylko kochałam! Pamiętam, jak ten młodziutki chłopiec powiedział mi po którymś spektaklu: Jak ja lubię z tobą grać!

Plotkowano?

Że romans? No gdzież tam. Ja odcinam romanse od sceny. Właściwie, jak tak sobie myślę, to nie miałam romansu z żadnym aktorem! Jezus Maria! Jak ja mogłam to przegapić?! Nigdy nie miałam czasu.

Za dużo tego sportu.

Był niezbędny. To sport dał mi witalność! Te dzieci, które wysiadują od rana do nocy przy komputerach, strasznie mi ich żal. Mali starcy.

Pani nie ma komputera?

Mam honorowy indeks Uniwersytetu III Wieku. W każdej chwili mogę tam pójść i się komputera nauczyć. Ale po co mi to? Tyle świata zwiedziłam, tylu ludzi poznałam, zagrałam ponad 200 ról i kąpałam się w oceanie, co nowego może mi dać komputer?!

Dlaczego właściwie została Pani aktorką?

Marzyłam, by pracować jako architekt wnętrz. To moja mama sceniczną przyszłość sobie dla mnie wymarzyła. Pamiętam, jak stanęłam przed komisją na egzaminie w Instytucie Teatralnym. Bardini pyta: Dlaczego chcesz być aktorką? A ja z rozbrajającą szczerością: Bo mama mi kazała. Strasznie się śmiali. Zwłaszcza Jan Świderski. Ale przyjęli. A propos Świderskiego. Pamiętam, jak nam, młodym studentom sztuki aktorskiej, powiedział: "Żeby być dobrym aktorem, trzeba być świnią". Przeżyłam szok! Trzy noce nie spałam.

Że trzeba być bezwzględnym w walce o role?
Aktor, który nie gra, nie istnieje. Ja nie musiałam walczyć, ja miałam szczęście. Dobrze pamiętam, jak przyjechałam w latach 50. do teatru Wybrzeże, gdzie miałam zagrać piękną Helenę w "Wojny trojańskiej nie będzie". Widzę siebie, jak idę, ubrana w różowy kostiumik, przez pustą widownię, wprost na scenę, gdzie siedzą tuzy gdańskiego teatru, z reżyserem Bohdanem Korzeniewskim na czele. I słyszę: A ta dziewuszka, która tu przyszła, to kto to jest? Wyobraża to pani sobie? Dziewuszka! A ja tu piękną Helenę mam grać! Myślałam, że padnę! Nogi mi się trzęsły. Ale wytrwałam. Po próbie Korzeniewski pyta: Lubisz ciastka? Nie jadam ciastek - odparłam. Ale poszliśmy do kawiarni Liliput. Tam wyjaśnił swoje zachowanie na próbie: Musiałem rozładować napięcie. Gdybym tego nie zrobił, to by cię zjedli. Nie zdziwiło mnie to. Wiele aktorek miało chrapkę na tę rolę, a tu jakaś "dziewuszka" zabiera im ją sprzed nosa.

Dziewuszka. Ładne...
Byłam drobna, figury nie zmieniłam do dziś. Nie miałam czasu.

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki