Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krynica Morska: kurort prawie włoski

Andrzej Kasperek
Reprodukcja przedwojennej pocztówki
Historię Mierzei Wiślanej można by zacząć od epoki kamiennej lub czasów rzymskich - przebiegał tędy bursztynowy szlak wiodący do Sambii. W wiekach średnich mierzeja była własnością książąt pomorskich. W połowie piaszczystej kosy biegła granica pomiędzy Słowianami a Prusami.

Jeden z dokumentów gdańskiego księcia Świętopełka sytuuje ją w okolicy wielkiej lipy. Później powstała tam wieś Liepa. Połączona z rybacką wioską Kahlenberg dała początek popularnemu kąpielisku.

Następnymi władcami półwyspu byli Krzyżacy. Czerpali zyski z rybołówstwa, zbierania bursztynu oraz wycinki lasu. Miejsce było tak odludne, że rycerze zakonni wywozili tam ludzi obłąkanych i po prostu porzucali w lasach na pastwę losu. Zakon utrzymywał stary trakt wiodący najkrótszą drogą z Gdańska do Królewca. 20 sierpnia 1424 r. komtur elbląski obsadził w Kahlbergu - karczmarza Niklasa Wildenberga. Po wojnie trzynastoletniej król Kazimierz Jagiellończyk nadał całą mierzeję miastu Gdańsk.

W początkach XVI w. doszło do procesu - Elbląg próbował uzyskać prawa do trzech wsi, ale nic nie wskórał.
Żyło się tu biednie; do tego stopnia, że miejscowi rybacy dorabiali grabieżą rozbitych statków i ukrywali, mimo surowych gróźb i kar, znaleziony na plaży bursztyn. Rabunkowa wycinka starych lasów mieszanych spowodowała wędrówkę wydm, wyjątkowo tu wysokich - Wielbłądzi Garb ma 48,5 metrów wysokości. Wydmy zasypywały wsie, kościoły i Nehrungstraße. Bieda panowała na mierzei bardzo długo.

Przedwojenna mieszkanka tych okolic wspominała, że w chatkach rybackich stał wielki piec służący do spania, gotowania, suszenia rzeczy, a w jego kominie wędzono ryby. Jedli je codziennie, suszone, wędzone, gotowane. Nie było wody ani prądu. Mąkę przywozili z Tolkmicka albo Fromborka.

Prusacy po przejęciu tych terenów ustanowili regularną linię pocztową i w założyli kilka stacji. Jednak dopiero zmiany w postrzeganiu Natury dały szansę rozwoju rybackich wioseczek, niedostępnych, odludnych miejsc. Za sprawą sentymentalizmu i romantyzmu zaczęto takich właśnie miejsc szukać a fascynacja górskim czy nadmorskim krajobrazem była powszechna. Ludzie przestawali się bać żeglować, kąpać, wędrować. Narodziła się turystyka. Dodatkowo ogromną popularność zdobywały nowe metody leczenia, np. księdza Kneippa zalecającego hydroterapię. Zaczęły powstawać zajazdy, domy zdrojowe, mola.

Pan Schmidt, poczmistrz z Łysej Góry (nazwa miejscowości pochodziła od wielkiej wydmy), wziął za żonę córkę rybaka Lerique. Działo się to około roku 1820. Wraz z żoną wyjeżdżał do Gdańska i Elbląga. Obserwacje i rozmowy przywiodły ją do planu zapraszania do swego domu letników. Gdańszczanie nie wyrażali zainteresowania, bo pod nosem mieli Sopot, gdzie doktor Haffner akurat wzniósł Zakład Kąpielowy. Za to elblążanie zareagowali bardzo szybko - pojawili się pierwsi wczasowicze. Ścieżkę nad morze obsadzono krzewami i tak powstała Leriquesche Seeweg (dziś - ul. Bałtycka). Plażę rozdzielono na dwie części wysokim parkanem, osobno dla dam, osobno dla panów.

Prawdziwy rozwój kąpieliska zaczyna się od 1828 roku, kiedy statek "Kopernikus" przywozi z Elbląga letników. We wsi nie było wówczas przystani i statek cumował daleko od brzegu. Rybacy przewozili podróżnych na ląd na swych łodziach. Goście byli zachwyceni. Jeden pisał z emfazą: "Kto raz był w Krynicy, tęsknotę za nią nosi już na zawsze. Byłoby wielką ofiarą zapomnieć o całym świecie, lecz jeśliby zażądała tego Krynica, uczyniłbym to bez wahania…"

Przełomowe okazało się założenie w 1840 roku przez elbląskich przemysłowców Konsorcjum Parowcowego. Statki: "Schwalbe" i "Falke" zaczęły regularną żeglugę. Kilka lat później pojawiła się też konkurencyjna "Gänchen". Rozpoczęła się tzw. ptasia wojna, w której "Jaskółka" i "Sokół" pokonały "Gąskę". Sukces wycieczek skłonił przedsiębiorców do zakupu od władz Gdańska kilku morgów gruntu. Budowano domy letnie, wille, molo. W 1814 r. we wsi były ledwie cztery zagrody, 30 lat później liczbę gości szacowano na 356 osób. Do kurortu zawitał król pruski Fryderyk Wilhelm, później częstym gościem bywał tu cesarz Wilhelm II.

Nie można nie wspomnieć o bardzo zasłużonym dla tego miejsca Georgu W. Haertlu. Był on akcjonariuszem konsorcjum, ale nie tylko interesy nim kierowały. Krynica była realizacją jego młodzieńczych marzeń o "włoskim kurorcie" - wspomnienia młodzieńczej wyprawy do Italii. To jego zasługą było, że kąpielisko rozwijało się harmonijnie, budynki były ładne, drogi porządne. Osobiście nadzorował budowę parku, organizował koncerty. Nic dziwnego, że wdzięczni mieszkańcy wznieśli mu pomnik.

Kiedy ogląda się Kahlenberg na starych pocztówkach jawi świat belle époque: piękne budynki hoteli, eleganckie wille, wielkie drewniane werandy, tarasy na których siedzi wytworne towarzystwo, zadbane ogrody, promenady, przystrzyżone trawniki.
Dalszy rozwój kurortu przyśpieszyło założenie w 1871 r. przez Ferdynanda Schichau (tego od stoczni w Gdańsku) Towarzystwa Akcyjnego Kąpielisko Krynica Morska. Kupiło ono 218 mórg gruntu.

Wybudowano wodociągi, doprowadzono prąd, zainwestowano w drogi. Oprócz zimnych kąpieli oferowano też łazienki z podgrzewaną wodą morską. Pod koniec XIX w. napływ kuracjuszy i urlopowiczów wzrósł ogromnie. Przed II wojną światową z Elbląga przypływało codziennie kilka statków, a wśród nich parowiec "Preussen", zabierający jednorazowo na pokład do 1,2 tys. pasażerów.

Kres tego świata przyniósł koniec wojny. Do tego rajskiego miejsca docierały teraz tysiące wycieńczonych i przerażonych uchodźców z Prus Wschodnich. Uciekali przez zamarznięty zalew. Rosjanie wkroczyli do miejscowości dopiero 3 maja 1945 r.
Po wojnie kurort opustoszał.

Niemiecką nazwę zastąpiono polską. Do 1958 r. była to Łysica. Administracyjnie należała do gromady Tolkmicko, później znalazła się w powiecie elbląskim, obecnie jest w nowodworskim. W 1991 r. uzyskała prawa miejskie. Pierwsi mieszkańcy byli rybakami. Przybywali z Wileńszczyzny, Polesia, znad Wisły i z Kaszub. Kilka lat temu postawiono w mieście pomnik rybaka z napisem: "To nie sztorm na morzu, ale wiatr historii rzucił nas w te strony".

Dotarłem do kilku wspomnień z pierwszych lat powojennych. Hanna Miłosz była tam w 1946 r. Oto co zapamiętała: "Widać lufy [zatopionych] armat sterczące wysoko nad wodą, siedzą na nich białe mewy. Rybacy wiedzą, jak należy płynąć. Kiedy wychodzimy na brzeg nie ma żywego ducha, poza ogromną ilością rozmaitych ptaków i kolorowych motyli. Cudowny żywiczny zapach sosen. Ziemia jest cała poorana okopami. Zaczynają sie wyłaniać wille, duże i małe domki. A teraz wybierajcie, gdzie chcecie mieszkać - mówi Tatuś. Drzwi domów są pootwierane, wewnątrz meble, garnki". Spotkali tylko jedną rodzinę rybaków, u których się stołowali. Podobnie Krynicę zapamiętała Krystyna Rayska. Ona także należała do rodziny elbląskich pionierów.

Znalazła się tu dzięki swej babci, która na początku lat 50. zbudowała dom, w którym przyjmowała wczasowiczów. Zapamiętała cudowną dziką przyrodę, rybaków. Jeden zbił majątek na wędzonych węgorzach, które ekspediował do stolicy a nawet na Śląsk.

Szybko osada zapełniała się turystami. Dawne hotele i pensjonaty przejął FWP, PTTK, zakłady pracy. Tysiące letników dla miejscowych oznaczały walkę o zaopatrzenie - chleb, mięso, papierosy, zwykłą gazetę. Tak wyglądało zarabianie na turystyce w PRL-u. W latach 90. wszystko się zmieniło. Większość starych domów wczasowych podupadła, często nie nadawała się nawet do remontu.

Powstały nowe, niestety rzadko nawiązujące do dawnego klimatu kurortu. Zbudowano wiele "gargameli", ceny poszybowały, ale Krynica nie przestaje przyciągać tysięcy przyjezdnych. To jedno z najpopularniejszych miejsc wypoczynkowych nad Bałtykiem, a także najbogatsza gmina na Pomorzu. 19 tysięcy na głowę mieszkańca! Suma imponująca, szczególnie jeśli się weźmie pod uwagę, że ledwie jedne powierzchni to użytki rolne, nie ma tu przemysłu. Gdyby było kasyno, to mielibyśmy polskie Monte Carlo.

A może kiedyś doczekamy się wykorzystania odkrytych tu dawno temu termalnych wód mineralnych. W latach 70. były ambitne plany budowy wielkiego "zakładu przyrodoleczniczego o przepustowości dziennej od 3 do 4,5 tys. osób". Tutejsze wody mogłyby znaleźć zastosowanie w leczeniu wielu chorób. I wtedy Krynica Morska nie będzie już tylko kąpieliskiem, ale kurortem z prawdziwego zdarzenia.

Korzystałem z: D. Barton Dzieje kąpieliska i kurortu w Krynicy Morskiej, F. Mamuszka Elbląg i okolice, H. Miłosz-Williams Piegowate szczęście oraz artykułów w prasie i relacji.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki