Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kryminalne podsumowanie roku 2012 na Pomorzu [GALERIA]

Szymon Zięba, Ksenia Pisera
Największa afera rokuInnowacyjne podejście do złota500 mln zł strat i ponad 10 tys. osób na liście pokrzywdzonych przez Amber Gold to "tylko" jedna strona afery z dwojgiem gdańszczan w roli głównej. Jeszcze w lipcu Katarzyna i Marcin P. usiłowali przedstawiać się jako małżeństwo sukcesu - ludzie, którzy z trudnej sytuacji materialnej rodzinnego domu potrafili zbudować prężne przedsiębiorstwo działające na obrzeżach rynku finansowego.- Czujecie ten moment, czujecie innowacyjność - mówił pośrednio pod ich adresem Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska, przy okazji przekazania dotacji z AG na rzecz filmu o Lechu Wałęsie.Sam Marcin P. przekonywał, że nadzwyczajne zyski, jakie daje powierzenie pieniędzy jego firmie, wynikają z zastosowania niespotykanych na rynkach finansowych rozwiązań. Bo któż spodziewałby się, że umowa zawarcia lokaty będzie w istocie umową magazynową? Równie "innowacyjne" było pojawienie się wiosną na polskim niebie linii lotniczych, oferujących ultratanie przeloty na najbardziej obleganych trasach. I to właśnie najbardziej śmiały projekt Marcina P. - przejęcie i rozbudowa linii OLT - uważa się za gwóźdź do trumny "złotego imperium" prezesa Amber Gold. Moment, w którym do prześwietlenia przedsiębiorcy z Gdańska przystępują polskie specsłużby, pokrywa się ze startem kampanii promującej tanie loty. I to temat rozwoju OLT, a nie milionowe straty klientów Amber Gold, stanął na obradach sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.Jeszcze na początku lata chętni na tanie latanie mogli bukować bilety po atrakcyjnej cenie. Wkrótce wiele z nich miało już tylko wartość kolekcjonerską.  Pod koniec lipca OLT zaprzestało regularnych lotów. Wkrótce zawieszone zostały także czartery. 27 lipca Urząd Lotnictwa Cywilnego zawiesił koncesję dla OLT Regional (z późniejszej kontroli Ministerstwa Transportu wynikło, że nigdy jej otrzymać nie powinien), a Marcin P. zapowiedział wycofanie się Amber Gold z lotniczej inwestycji. Zaledwie kilka dni później legło w gruzach również jego finansowe przedsięwzięcie - do biur Amber Gold w całym kraju zaczęli pukać zniecierpliwieni klienci z żądaniem zwrotu pieniędzy. Prezes Amber Gold przyjął taktykę obrony przez atak - zwołał konferencję, podczas której po raz pierwszy zgodził się ujawnić swój wizerunek. Jego twarz nie na długo pozostała jawna, gdyż niespełna dwa tygodnie później Marcin P. usłyszał prokuratorskie zarzuty.W ślad za treścią prokuratorskich podejrzeń oraz kolejnymi rewelacjami dotyczącymi Amber Gold ruszyły postępowania sprawdzające w państwowych instytucjach. Polacy, a wraz z nimi kontrolerzy wysyłani przez kolejne resorty, zaczęli zadawać sobie pytania.  Jak to możliwe, że kolejne sądy karne skazywały wielokrotnego przestępcę co najwyżej na wyroki więzienia w zawieszeniu? Dlaczego pozwolono niespełna 30-letniemu przestępcy założyć firmę finansową? W jaki sposób firma Marcina P. przez ponad rok była nieuchwytna dla fiskusa? Tymczasem śledczy wciąż usiłują odpowiedzieć na zasadnicze pytanie - skąd Marcin P. brał pieniądze na swoje przedsięwzięcia?W trójmiejskich instytucjach zakotłowało się. Posypały się wnioski o ściganie dyscyplinarne odpowiedzialnych osób. W gdańskiej skarbówce resort finansów doliczył się ponad 30 pracowników winnych zaniedbań. Minister sprawiedliwości dopatrzył się błędów kilku prokuratorów oraz sędziów. Rzekomo bez związku ze sprawą, ale w silnym kontekście, stanowisko stracił też szef ABW. Po pół roku od wybuchu afery żaden z jej aspektów nie znalazł swojego rozwiązania.
Największa afera rokuInnowacyjne podejście do złota500 mln zł strat i ponad 10 tys. osób na liście pokrzywdzonych przez Amber Gold to "tylko" jedna strona afery z dwojgiem gdańszczan w roli głównej. Jeszcze w lipcu Katarzyna i Marcin P. usiłowali przedstawiać się jako małżeństwo sukcesu - ludzie, którzy z trudnej sytuacji materialnej rodzinnego domu potrafili zbudować prężne przedsiębiorstwo działające na obrzeżach rynku finansowego.- Czujecie ten moment, czujecie innowacyjność - mówił pośrednio pod ich adresem Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska, przy okazji przekazania dotacji z AG na rzecz filmu o Lechu Wałęsie.Sam Marcin P. przekonywał, że nadzwyczajne zyski, jakie daje powierzenie pieniędzy jego firmie, wynikają z zastosowania niespotykanych na rynkach finansowych rozwiązań. Bo któż spodziewałby się, że umowa zawarcia lokaty będzie w istocie umową magazynową? Równie "innowacyjne" było pojawienie się wiosną na polskim niebie linii lotniczych, oferujących ultratanie przeloty na najbardziej obleganych trasach. I to właśnie najbardziej śmiały projekt Marcina P. - przejęcie i rozbudowa linii OLT - uważa się za gwóźdź do trumny "złotego imperium" prezesa Amber Gold. Moment, w którym do prześwietlenia przedsiębiorcy z Gdańska przystępują polskie specsłużby, pokrywa się ze startem kampanii promującej tanie loty. I to temat rozwoju OLT, a nie milionowe straty klientów Amber Gold, stanął na obradach sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.Jeszcze na początku lata chętni na tanie latanie mogli bukować bilety po atrakcyjnej cenie. Wkrótce wiele z nich miało już tylko wartość kolekcjonerską. Pod koniec lipca OLT zaprzestało regularnych lotów. Wkrótce zawieszone zostały także czartery. 27 lipca Urząd Lotnictwa Cywilnego zawiesił koncesję dla OLT Regional (z późniejszej kontroli Ministerstwa Transportu wynikło, że nigdy jej otrzymać nie powinien), a Marcin P. zapowiedział wycofanie się Amber Gold z lotniczej inwestycji. Zaledwie kilka dni później legło w gruzach również jego finansowe przedsięwzięcie - do biur Amber Gold w całym kraju zaczęli pukać zniecierpliwieni klienci z żądaniem zwrotu pieniędzy. Prezes Amber Gold przyjął taktykę obrony przez atak - zwołał konferencję, podczas której po raz pierwszy zgodził się ujawnić swój wizerunek. Jego twarz nie na długo pozostała jawna, gdyż niespełna dwa tygodnie później Marcin P. usłyszał prokuratorskie zarzuty.W ślad za treścią prokuratorskich podejrzeń oraz kolejnymi rewelacjami dotyczącymi Amber Gold ruszyły postępowania sprawdzające w państwowych instytucjach. Polacy, a wraz z nimi kontrolerzy wysyłani przez kolejne resorty, zaczęli zadawać sobie pytania. Jak to możliwe, że kolejne sądy karne skazywały wielokrotnego przestępcę co najwyżej na wyroki więzienia w zawieszeniu? Dlaczego pozwolono niespełna 30-letniemu przestępcy założyć firmę finansową? W jaki sposób firma Marcina P. przez ponad rok była nieuchwytna dla fiskusa? Tymczasem śledczy wciąż usiłują odpowiedzieć na zasadnicze pytanie - skąd Marcin P. brał pieniądze na swoje przedsięwzięcia?W trójmiejskich instytucjach zakotłowało się. Posypały się wnioski o ściganie dyscyplinarne odpowiedzialnych osób. W gdańskiej skarbówce resort finansów doliczył się ponad 30 pracowników winnych zaniedbań. Minister sprawiedliwości dopatrzył się błędów kilku prokuratorów oraz sędziów. Rzekomo bez związku ze sprawą, ale w silnym kontekście, stanowisko stracił też szef ABW. Po pół roku od wybuchu afery żaden z jej aspektów nie znalazł swojego rozwiązania. P.Świderski
Poprzedni rok będzie nam się kojarzyć zapewne tylko z wybuchem jednej z największych afer finansowych. Jednak wydarzeń, które powinniśmy pamiętać, jest więcej.
Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki