Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krupiński: Największym problem polskiej gospodarki jest demografia. Prognozy gospodarcze są dobre

Katarzyna Stańko
Katarzyna Stańko
Michał Krupiński, prezes banku Pekao SA
Michał Krupiński, prezes banku Pekao SA fot bartek syta/ polska press
Wyrok TSUE w kwestii frankowiczów jest konserwatywny, w obronie klientów banków. Kryzysu nie ma. Nie jest zagrożeniem ani dla gospodarki, ani dla sektora bankowego w Polsce. Problemem jest rynek pracy. 90 proc. firm, z którymi rozmawiamy wskazuje, że brakuje im ludzi do pracy – mówi prezes Michał Krupiński, szef banku Pekao SA

Co będzie się działo z polską gospodarką. Jakie są Pana prognozy?

Zauważamy pewne spowolnienie. Mamy już spillover (red. rozlanie spowolnienia gospodarczego) z gospodarki niemieckiej, ale w dalszym ciągu widzimy bardzo dobry wzrost PKB w Polsce: 4,5 proc. w tym roku i prognozujemy 3.5% - w przyszłym. Dobrze funkcjonują inwestycje publiczne, widzimy ożywienie w prywatnych inwestycjach i kontynuację silnej dynamiki konsumpcji. To są pozytywne czynniki, natomiast największym problemem dla polskiej gospodarki w następnych latach będzie demografia. 90 proc. firm, z którymi rozmawiamy wskazuje, że brakuje im ludzi do pracy. Największym wyzwaniem dla Polski zatem jest odpowiedzialna i długofalowa polityka imigracyjna plus to, co widzimy (np. jak rośnie nam leasing), że wiele firm (i słusznie) rezygnuje z działalności wymagającej dużych nakładów pracy i inwestuje w technologię. Polska gospodarka przechodzi z etapu tej opartej na niższych kosztach pracy. To jest szansa na uniknięcie pułapki średniego rozwoju. Spora liczba polskich firm to rozumie i się przekształca. Chociaż uważam, że więcej powinniśmy mówić o digitalizacji (m.in. elektronicznym obiegu dokumentów), w szczególności dotyczy to małych i średnich firm. My, jako duży bank korporacyjny, pracujemy nad tym m.in. poprzez partnerstwo z Microsoftem. My jesteśmy, jak mówią Amerykanie i Anglicy, „bullish” (red. zwyżkowi), widzimy solidny pipeline (red. liczbę/kolejkę) projektów realizowanych przez firmy i państwo. Firmy się rozwijają, wychodzą poza Europę. Mamy coraz większe zainteresowanie eksporterów, aby ich wspierać finansowaniem eksportu w Azji, Afryce. Naszą rolą jako banku jest podnoszenie ambicji naszych klientów - firm w rozwijaniu się poza granicami naszego kraju.

Mamy kampanię wyborczą, dużo obietnic, programy socjalne. Czy Pana zdaniem wpłynie to na polską gospodarkę?

Programy socjalne mają swój pozytywny wpływ np. na wzrost konsumpcji. Gospodarka rośnie. Oczywiście życzylibyśmy sobie więcej inwestycji dokonywanych przez sektor prywatny. Potrzebujemy balansu między inwestycjami a konsumpcją. Wzrost konsumpcji jest okay, ale on wyczerpuje się po jakimś czasie. Nie widzimy na razie ostrzeżeń agencji ratingowych czy inwestorów w kwestii konstrukcji polskiego budżetu. W tym kontekście wszystko jest pod kontrolą. Nie widzimy nierówności w polskiej gospodarce. Mamy stabilny system finansowy.

Czy wyrok TSUE w kwestii kredytów frankowych wpłynie na polską gospodarkę?

Wyrok nie wpływa bezpośrednio na gospodarkę, jak na razie natomiast ryzyko pozwów nie buduje zaufania inwestorów do sektora bankowego. Uważam, że banki w Polsce zbyt mocno są obciążone podatkami i kontrybucjami do BFG (Bankowego Funduszu Gwarancyjnego). Bez nich moglibyśmy bardziej inwestować w technologię i ekspansję.

Bank Pekao ma mały portfel klientów frankowych.

Niecałe 2 proc. wartości całego portfela kredytów, w tym praktycznie brak kredytów indeksowanych zagrożonych bezpośrednio wyrokiem TSUE. To wartość marginalna przy naszym poziomie aktywów. My jesteśmy największym niefrankowym bankiem. Oczywiście zobaczymy, jak sądy będą postępować. Jakie po kolei będą orzeczenia w kwestii kredytów. Uważam, że wyrok jest dosyć konserwatywny.

Konserwatywny, czyli?

Jest zachowawczy i w obronie konsumentów z pewnością. Pracowałem w globalnych instytucjach finansowych i obserwowałem wówczas orzeczenia sądów w sprawie banków węgierskich czy chorwackich. I zobaczymy, jakie będzie orzecznictwo sądów, jakie decyzje podejmą audytorzy.

Agencja ratingowa Moody's sugerowała ostatnio bankom w Polsce tworzenie zbiorczych rezerw na kredyty walutowe. Mogłoby to negatywnie wpłynąć na wzrost gospodarczy z powodu mniejszej ilości kredytów dla firm, a tym samym inwestycji w gospodarce.

Pozytywne jest to, że wszystkie aktywa możemy wycenić, ale musimy wiedzieć jaka jest end game w kwestii kredytów frankowych (red. efekt końcowy). Ten wyrok TSUE nas do tego przybliża, ale na razie nie zamykam skali i czasu rozłożenia kosztów wyroków. Jak poznamy wartość tych portfeli, to będziemy wiedzieli (red. jako cały sektor) co z nimi robić. Kilka banków, które zostały z frankami sprzedaje swoje operacje. Mogą się w przyszłości znaleźć fundusze, które kupią te wierzytelności, bo one, mimo wszystko, mają swoją wartość. Mieliśmy zbyt dużo niepewności, w jakim kierunku sytuacja się rozwinie.

Czy Pana zdaniem rząd powinien zareagować wcześniej, a nie zostawić to do decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE)?

Bank Unicredit – poprzedni akcjonariusz większościowy Banku Pekao – podjął decyzję, żeby nie udzielać kredytów frankowych. Nie uważam, żeby na poziomie makroekonomicznym czy systemowym byłoby to ryzyko. Na Węgrzech ludzie rzeczywiście nie spłacali tych kredytów, ale w Polsce nie ma takiego problemu. Były głosy przed orzeczeniem TSUE, że będzie kryzys. Takiego kryzysu nie ma. Nie ma zagrożenia systemowego. Zadaniem regulatora centralnego; banku centralnego czy może ministerstwa finansów będzie zastanowić się, co jeszcze można zrobić. Jest pewne ryzyko w przypadku gromadzenia rezerw przez banki, jak było na Węgrzech, że przeniesie się to na zdolność banków do pożyczania pieniędzy. Gdybyśmy, jako sektor, mieli lepsze stopy zwrotu, a przy tych obciążeniach regulacyjnych jest to trudne, to moglibyśmy pozyskiwać kapitał z zewnątrz. Powinniśmy się porównywać z bankami z regionu Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki. Kiedy spotykam się z zagranicznymi akcjonariuszami, oni pytają, czemu mamy kupować polskie aktywa polskich banków, jeśli mamy do dyspozycji np. rosyjskie z wyższymi stopami zwrotu. Banki czeskie też maja takie problemy. Analiza renomowanych instytucji finansowych pokazują, że banki w Polsce mają największe obciążenia podatkowe w regionie Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki. Gdyby było inaczej, łatwiej byłoby nam pozyskać zewnętrzny kapitał i rozwiązać problem frankowy.

W Europie co chwila jakiś bank ogłasza zwolnienia personelu, setki a nawet tysiące osób. W Polsce również tak będzie?

6 tys. rocznie. To jest globalny trend, który trwa od kilku lat.

Z czego on wynika? Z automatyzacji procesów czy z innych powodów?

Przede wszystkim to jest presja na rentowność plus automatyzacja i robotyzacja procesów, które do tej pory wykonywali ludzie. Tal się dzieje, jeśli rośnie się tak szybko w kanałach cyfrowych, a my rośniemy mniej więcej 50 proc. Kiedy przychodziłem do banku mieliśmy 700 tys. klientów, a teraz mamy około 1,5 mln klientów korzystających z bankowości mobilnej. Tak samo szybko spadamy, jeśli chodzi o tradycyjną bankowość oddziałową, czyli jest mniejsze obciążenie tradycyjnych oddziałów. Zatem musimy się do tego dostosowywać. Zatem trendem jest tworzenie kanałów cyfrowych, robotyzacja, digitalizacja. Wszystkie banki muszą to robić plus zaawansowaną analitykę danych, rozwiązania w chmurze, modele scoringowe. Te wszystkie rozwiązania są drogie. Naszą strategia zakłada że pokrywamy koszty tych inwestycji z naszych oszczędności, w tym reedukacji kosztów W Polsce są banki, które redukują koszty o 40 proc. Taka jest również i nasza strategia. Podobna tendencja jest w chińskich bankach, w Ameryce Łacińskiej, w USA. W bankach amerykańskich są puste oddziały – klienci nie odwiedzają oddziałów.

W Polsce też tak będzie?

Nam jest łatwiej. Mamy bardziej elastyczny rynek pracy. W Europie tak nie jest i jest to powód, dlaczego nie dochodzi do fuzji banków i nie mamy efektu synergii.

Patrząc na 30 lat zmian w Polsce, na przeszłość i teraźniejszość. Jakie ma Pan konkluzje, Panie Prezesie?

Mamy wzrost PKB, rosnący eksport. Oczywiście, zawsze jest pytanie - do kogo się porównujemy, ale jesteśmy liderem regionu. Problemem jest i będzie demografia oraz nierozwiązany problem brexitu. Rozmawiam z funduszami inwestycyjnymi, które mówią nam, że dużo łatwiej jest pozyskać kapitał w Chinach czy w USA niż w Europie. W Europie Zachodniej nie ma wzrostu. Polska na tym tle bardzo się wyróżnia i tę różnicę inwestorzy zagraniczni powinni zauważać. Jesteśmy świetlanym punktem Unii Europejskiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Krupiński: Największym problem polskiej gospodarki jest demografia. Prognozy gospodarcze są dobre - Portal i.pl

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki