Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmar małej Izy z Pomorza. Skrzywdzona przez najbliższych, cierpi samotnie w zakładzie [REPORTAŻ]

Dorota Abramowicz, Tomasz Słomczyński
www.freeimages.com
Życie Izy zostało roztrzaskane na drobne kawałki. Jeden odłamek nie wybacza, drugi nie zapomina, trzeci się buntuje. Wszystkie się boją...

Iza płacze, kiedy wspomina złe chwile. TO nadal w niej tkwi, choć tak naprawdę nie wie, co złego w niej jest. Nie wie, dlaczego całuje inne dzieci, dlaczego kładzie ręce na kroczach chłopaków. Dzisiaj ma iść do ginekologa. Boi się.

***
Jesień 2012 r. Iza ma 13 lat.
Przed drzwiami mieszkania Izy staje dziewięć osób: wychowawczyni, pedagog, dwójka policjantów i pracownicy socjalni. Drzwi otwiera ojciec, Iza leży w łóżku. Mieszka tu jeszcze jej dziewiętnastoletni brat. Mama już nie mieszka.
Dziewczynka niechętnie odpowiada na pytania zadawane w obecności Piotrka, jej brata, i ojca. Kiedy wychodzą, mówi, że boi się z nimi zostać sama.

Mama Izy, Mariola, w tym czasie pokazuje szkolnemu pedagogowi rysunki. Iza namalowała je poprzedniego dnia, po wizycie u ginekologa. Jej piersi i krocze - grube czarne kropki. Postać obok wyciąga ręce, bardzo długie ręce do tych czarnych kropek. Inna gruba czarna linia wiedzie od krocza dziewczynki do krocza narysowanej obok postaci.
Zapada decyzja o natychmiastowym przewiezieniu dziewczynki do Placówki.

W Placówce Iza kamienieje ze strachu na widok wychowawców-mężczyzn. Dostaje osobny pokój. Przez następny miesiąc, 24 godziny na dobę siedzi z nią wychowawczyni. Oczywiście kobieta.

***
Iza wie o tym, że mama też ciągle płacze za nią, Iza też płacze, za psami i za mamą. Mama pisze na Naszej Klasie, że bardzo tęskni za Izą. Nikt nie rozumie, co Iza czuje. Chce wrócić do domu, do mamy. Ale do domu nie może, bo tam ciągle jest ojciec i brat. Mama uciekła. Tata bił mamę, był dla niej niedobry, ciągle pijany, nie wytrzymała i zostawiła ją samą z ojcem i bratem.

***
Mama Izy, Mariola, jest zadbaną blondynką w średnim wieku. Modna krótka kurtka, haftowane dżinsy, rozcięte na kolanach. Jest pewna siebie, jak się denerwuje, podniesiony głos zdradza żywiołowy temperament.
- Czy kiedykolwiek przed narysowaniem rysunków Iza mówiła, dawała znaki, że jest nie tak, że ktoś może ją molestuje?
- No właśnie ona jest taka, że nikomu nic nie powie, nic.

Iza do przedszkola nie chodziła, zajmowała się nią babcia. Była grzecznym dzieckiem do momentu, kiedy poszła do zerówki. Wtedy też zaczęły się u sześciolatki problemy z moczeniem i z ciągle zabrudzonymi majteczkami.
W czwartej klasie mama przeniosła ją do innej szkoły. Nie minął rok, następna szkoła. W trzeciej z kolei podstawówce Iza zdała egzamin do gimnazjum.

Skąd te ciągłe przenosimy?
Słyszymy, że miało się to dziać zawsze wtedy, gdy nauczyciele zauważali, że z Izą jest coś nie tak. Mariola zaprzecza:
- Wie pani, jaka ona jest w szkole niedobra? W każdej szkole było tak, że nie chciała chodzić, wtedy też taka była, ojeju, uciekała, ona jest... A kłamie! Ojej, jak ona kłamie.
Iza jest upośledzona w stopniu lekkim.

***
Iza jest przekonana, że w Placówce nikt jej nie rozumie, że ma same głupie myśli. Albo czasem w ogóle nie ma w niej myśli. Że chce się zabić. Izie jest żal.
Psycholog: Iza rozpadła się na kawałki.

***
W 2010 roku Mariola zabrała córkę do psychiatry.
- Szkoła mnie tam skierowała, ale dlaczego... Bo ona się moczyła, mówili, ale w sumie to nie pamiętam dlaczego, i poszłam z nią, i ta pani mi mówi, "wie pani co, ale dziecko musi być molestowane". "Co pani mówi?! A przez kogo?!". "Przez domowników" - odpowiada lekarka. Ja mówię: "Nie, w życiu pani w to nie uwierzę". Ta pani się pyta, czy Iza ma starszego brata, ja mówię, że ma. "Być może on" - mówi lekarka. Ale ja się przecież pytałam Piotra, to zaprzeczał. Myślę: "pomyliła się szkoła, pomylił się psychiatra". I już dalej tego tematu nie ciągnęłam.

Tak minęły kolejne dwa lata. W 2012 roku Iza poszła do gimnazjum.
Trzynastolatka w nowej szkole łatwo nie miała. Dzieci ją odtrącały, brzydko pachniała. Raz pani pedagog zabrała ją do stołówki. Iza dłońmi wpychała do ust to, co miała na talerzu. Powiedziała, że tata kazał jej jeść i spać z psami.
- Co to za rodzina? - pytamy.
- Zwyczajna - słyszymy na osiedlu. - Stary, Józek znaczy się, pił co prawda, czasem przylał dzieciakowi albo Marioli, ale to wszystko nie było z biedy. Pieniędzy mieli dość, kilka tysięcy miesięcznie razem zarabiali i podobno jeszcze pokaźna suma odłożona na koncie. Kredytów nie brali, jak kupowali pralkę, lodówkę, to za gotówkę, płacili od ręki.

***
Mariola: - We wrześniu w nowej szkole mi mówią: "Proszę się umówić do ginekologa z dzieckiem". Zadzwoniłam do szpitala na Polankach, była kolejka.

Na wizytę czekały do połowy listopada. Po badaniu lekarka poinformowała Mariolę, że Iza była wielokrotnie, od dawna gwałcona.
- U ginekologa pytam: "Córcia, kto ci to robił?". Nic nie odpowiedziała. Obiecała, że da mi rysunki w domu. No i dała te rysunki, nic nie mówiąc.

Postaci na rysunkach są podpisane: "tata" i "piotrek". Do tego krótki list, skierowany do Krzyśka, przyjaciela (obecnie partnera życiowego) Marioli:
"Zrobił TO na siłę i to jest Piotrek i zrobił to bez mojej wiedzy, jak ja tego czasami nie chciałam, ale proszę nie mów o tym mamie, nigdy, to zostaje między nami, i jak spałam z tatą to był pijany i dotykał mnie po piersiach i to jest cała prawda nie pokazuj tego nikomu tata dotykał mnie po piersiach bez mojej zgody i oglądał film pornograficzny". Opowie potem, że brat rzucił ją na podłogę. Co dalej było, nie może powiedzieć, nie wydusi z siebie. Krew płynęła stamtąd.
Mariola: - Dziecko, ja mówię wtedy, to są poważne oskarżenia, wiesz, że za takie coś grozi więzienie. A ona: "Przecież ja wiem, kto mi co robił i gdzie mnie dotykał".

***

Iza nie wie, dlaczego moczy się w dzień i w nocy, a wtedy inne dzieci w Placówce i w szkole jej mówią, że śmierdzi. Iza nie wie, dlaczego nacina sobie skórę na rękach. Ale wie, że czasem, po tym, jak zrobi sobie krzywdę, odczuwa ulgę. Izę wszyscy opuścili. Nienawidzi swojej rodziny. Chce być z mamą. Tęskni do swoich psów. Płacze, kiedy o nich myśli. Nie może przestać płakać. TO ciągle w niej tkwi.

Dr Izabela Łucka, specjalista psychiatrii dziecięcej: - Powtarzająca się przemoc seksualna ze strony bliskich osób to największa krzywda, jaką można zrobić dziecku. Leczenie takiego pacjenta jest bardzo trudne i może ciągnąć się wiele długich lat.

Iza trafia z Placówki do szpitala psychiatrycznego. Bardzo często musi tam leżeć w pasach. Lekarze boją się, że się zabije.

***
W szpitalu na pediatrii Iza spędza całe dni w pozycji embrionalnej. Nie odzywa się do nikogo. Ma obrażenia po TYM.
Jej stan psychiczny nie pozwala na zabieg, który mógłby jej pomóc.

Lekarze piszą do rzecznika praw dziecka długi list. Rzecznik nakazuje znalezienie dla Izy specjalistycznej rodziny zastępczej. Iza powinna mieć opiekę jak jedynaczka, potrzebuje dwójki dorosłych.

Takiej rodziny dla Izy nie ma.

***
W dniu, kiedy wszystko wyszło na jaw, ginekolog powiedziała Marioli, że powinna porozmawiać z mężem i synem.
- Nie chcieli rozmawiać - wspomina Mariola. - Syn śpiący od razu. Józek: "Ja nie będę z tobą rozmawiał".
- Kiedy pani uwierzyła, że Izę krzywdzili mąż i syn?
Mariola: - Uwierzyłam dopiero, gdy prokurator przysłał mi świstek z zarzutami, że może jednak jest w tym prawda.
"Może jednak" - mówi Mariola. A w innym momencie: "I jest to prawda, i nie jest". "Nie wiem, nie mam pojęcia". I jeszcze: "Ogromnie trudno w to uwierzyć".

Teraz Mariola przypomina sobie różne sytuacje. Wraca kiedyś do domu z pracy z 24-godzinnego dyżuru. Iza pyta: "Widziałaś Piotrka?". Iza z Piotrkiem mieli wspólny pokój. "Nie, nie widziałam, a co?" "To wejdź i zobacz" - odpowiedziała dwunastolatka.
- Weszłam, a on calutki nago był... I taki dziwny był. Spytałam: "Ej, chłopak, a ty co?", a on: "Ach, kąpałem się, ale nie wiedziałem, gdzie koszulkę mam". I jeszcze kilka razy go tak widziałam. Ale nie zdawałam sobie sprawy, nie?

Po tym, jak się wydało, poprosiła syna o szczerą rozmowę. Zamknęli się w kuchni.
- Pytam Piotrka, czy to prawda. Chwila ciszy i mówi, że to nieprawda. A później mówi: "Mama ja mam kolegę, a ten kolega ma siostrę, i temu koledze się stało, tak jak Izie, i ten kolega też jest o to podejrzewany, co za to grozi?". I ja mu mówię: "Synek, jeżeli ci w sądzie udowodnią, żeś ty to zrobił, to na długie lata pójdziesz siedzieć". On: "Mama, a po coś ty te badania przeprowadziła?". Ja mówię, że szkoła mnie do tego zmusiła. Pyta: "A czemu nie mogło zostać dalej tak, jak było?".

Psychiatra: - Traktowano ją jak własność, jak przedmiot. Sprawcy przemocy seksualnej wobec dziecka zawsze mają nadzieję, że nic na zewnątrz nie wycieknie.

***
Dziś, po dwóch latach spędzonych w Placówce Iza nie umie wybaczyć ojcu i bratu. Trudno było powiedzieć o wszystkim mamie. Nie rozumie, dlaczego mama ma zakaz odwiedzania jej w Placówce. Przecież mama o niczym nie wiedziała.

Mariola: - Nie miałam pojęcia o tym wszystkim. Iza nic mi nie powiedziała.
- Ale dwa lata wcześniej psychiatra pani mówił, nauczyciele...
- A wiecie, jak trudno uwierzyć, że to własny mąż i własny syn... Że TO robili?

***
Nikt naprawdę nie wie, kiedy TO się zaczęło.
Iza zaczęła moczyć się na początku zerówki. Mówiła potem, że pierwszy raz TO jej zrobiono, gdy bawili się w namiocie u babci na podwórku. Mariola policzyła - to musiał być 2009 rok. Mówiła też o remoncie domu, że TO było, kiedy mieli remont. A remont był też w 2009 roku. Dziewczynka była gwałcona i molestowana przez co najmniej trzy lata.

W ostatnich latach w Polsce wdrożono rozbudowany system "wczesnego ostrzegania". Zaangażowano doń nauczycieli, lekarzy, pedagogów i psychologów, którzy mają codzienny kontakt z dziećmi. Pracowników socjalnych - jeśli rodzina jest pod ich opieką. Policjantów - jeśli są interwencje domowe. Przeprowadzono kampanie społeczne pod hasłem: "Widzisz przemoc stosowaną wobec dziecka? Reaguj! Nie bądź obojętny!".

Zobaczmy więc, jak system zadziałał.

Szkoła: w okresie od 2009 do 2012 roku nauczyciele kilkukrotnie obserwowali podejrzane zachowanie Izy. Zwracali się z tym do matki, która nie chciała wierzyć. Do nikogo więcej?

Lekarze: psychiatra w 2010 roku wyraźnie stwierdził, że Iza jest molestowana. I powiedział o tym matce. Nikomu więcej?
Policja: W okresie od 2009 do 2012 roku były co najmniej trzy interwencje w domu Izy. Trudno ustalić to na podstawie dokumentów, policja, ze względu na "ochronę danych osobowych" odmawia udzielenia informacji. Pozostaje więc relacja Marioli: - Byłam u dzielnicowego, a on mówi, że mam zgłaszać interwencje. Ale ja wiedziałam, jak one się skończą. Bo już u mnie byli, na przykład wtedy, gdy wróciłam z pracy wieczorem. Widzę, jak mąż bije córkę. Dzwonię na policję. Przyjeżdżają. Policjant pyta: "A co się stało?". Józek na to, że przylał Izie, bo łóżko zmoczyła. Wzięli go i po godzinie wypuścili.

System wczesnego ostrzegania oparty jest o procedurę tzw. Niebieskiej Karty. Specjaliści - psychologowie, policjanci, lekarze, nauczyciele i pracownicy socjalni zaczynają przyglądać się sytuacji. Siadają do stołu i radzą, jak pomóc rodzinie z problemami.

Oficer prasowy policji: Procedura Niebieskiej Karty uruchamiana jest w przypadku powzięcia podejrzenia stosowania przemocy.

Czy policjant podczas interwencji w domu Izy nie "powziął podejrzenia"? Rodzinie Izy Niebieskiej Karty nie założono.

***
Od czasu, kiedy Iza dała mamie rysunki, minęły dwa lata.
Iza nadal jest w Placówce. Sąd wydał Marioli, Józefowi i Piotrowi zakaz zbliżania się do dziewczynki.

Mariola wyprowadziła się z domu, od miesięcy nie może do niego wejść po swoje rzeczy. Mówi, że Józef zmienił zamki, spalił jej ubrania.

Józef i Piotr są na wolności. Do Józefa wprowadziła się kobieta, matka sześciorga dzieci. Z jedną z jej dorosłych córek Piotr będzie miał dziecko.

Prokuratorskie śledztwo trwało siedem miesięcy. Akt oskarżenia trafił do sądu w czerwcu 2013 r. Józefa oskarżono o znęcanie się nad rodziną i o molestowanie córki. Piotra oskarżono o obcowanie płciowe z małoletnią siostrą. Nie chodzi o jednostkowe przypadki. TO trwało przynajmniej trzy lata.

Pod koniec września 2013 roku odbyła się pierwsza rozprawa. Kolejne posiedzenia sądu - co trzy, cztery miesiące. Proces trwa już ponad rok. To jest pierwsza instancja. Oskarżeni po wyroku zapewne złożą apelację. To może być kolejny rok, może więcej, zanim zostaną prawomocnie skazani.

Prokurator jest zdania, że Iza mówi prawdę, potwierdzają to zeznania świadków i opinie biegłych psychologów, psychiatrów, lekarzy.

Osoba, która zna Izę: - Dlaczego więc ktoś, kto przez trzy lata krzywdził dziecko, jest na wolności? Czy to oznacza, że nie zagraża innym dzieciom? Czy jakby robił to przez trzy lata w parku, dzieciom sąsiadów, to wówczas również mógłby swobodnie chodzić po mieście? A jak to robi w domu i nikt nie widzi, prawda w oczy nie kole?

Odpowiedź z prokuratury: "W sprawie nie stosowano środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania z uwagi na uznanie, iż zastosowanie środków zapobiegawczych w postaci dozoru policji i zakazu kontaktowania się z pokrzywdzoną będzie wystarczające dla zabezpieczenia prawidłowości postępowania, w szczególności w związku z faktem umieszczenia pokrzywdzonej w placówce opiekuńczej".

Zakaz kontaktowania się z pokrzywdzoną oznacza, że ani ojciec, ani brat nie mogą odwiedzić jej w Placówce. Nie przeszkadza im natomiast mieszkać dalej w domu, w którym TO się działo. W domu, do którego Iza wrócić nie może.

***
Mariola zabiega o zniesienie trwającego już dwa lata zakazu kontaktowania się z córką. Bardzo za nią tęskni. Składa kolejne wnioski do sądu, popierają je lekarze, pod wnioskiem podpisują się wychowawcy dziewczynki i pracujący z nią terapeuta. Sąd nie wydaje zgody na kontakty matki z córką.

Mariola bardzo chce zabrać swoje rzeczy z domu, w którym mieszka jej mąż z synem i konkubiną z dziećmi. Chce też udowodnić rodzinie, że to ona - stając po stronie Izy, miała rację.

***

Mijają miesiące i lata, Iza dalej jest w kawałkach. Znalezienie dla niej właściwego specjalisty - psychoterapeuty, było nie lada wyzwaniem. W końcu się udało. Na jak długo?

- Niestety, już wyczerpuje się kontrakt placówki, do której Iza jeździ na psychoterapię - słyszymy.
Dr Izabela Łucka, specjalista psychiatrii dziecięcej: - Pewne rzeczy postawiono na głowie. Państwo wydaje duże pieniądze na leczenie pedofilów, równocześnie nie finansując w odpowiednim stopniu leczenia ich ofiar.

***
Dziś Iza wie, że była naiwna, kiedy myślała, że wszystko będzie dobrze. Nic nie jest dobrze. A tacie dałaby dożywocie. Jak sobie przypomni, ile było krwi... Nigdy bratu tego nie zapomni. Ale teraz nie wie, co ma zrobić, żeby wszystko było dobrze.
Do piętnastolatki kierowane są pretensje: że przeklina, że kradnie, że kłamie, że wdaje się w bójki i nie chce chodzić do szkoły.

Myśli wtedy: "A czy to moja wina? A czy to jest, kurwa, moja wina, że jest, jak jest?".

***
Ojciec Izy we wniosku rozwodowym wyraził chęć przejęcia opieki nad córką.

Imiona bohaterów reportażuzostały zmienione.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki