Mogę się posłużyć przykładem incydentalnym wprawdzie, ale przynajmniej nieanonimowym, bo własnym. Zdarzyło mi się w jednej z telefonicznych rozmów z ks. arcybiskupem usłyszeć niezawoalowaną groźbę, że za sposób, w jaki moja redakcja pisze o konflikcie wokół łostowickiego kościoła, zostaniemy wypomniani z ambon. Sprawa jest oczywiście drobna, a po drugie mam już grubą dziennikarską skórę, ale nie było to takie łatwe stanąć wobec, niechby nawet tylko mimochodem rzuconej, sugestii, że moralna władza Kościoła mogłaby zostać wykorzystana do takiej próby tłumienia medialnej krytyki.
Inni jednak mają skórę nie tak grubą. Zdarzyło mi się rozmawiać z osobą, która - użyję jej określenia - została publicznie zmieszana z błotem przez księdza arcybiskupa. Opowiadając o tym, w końcu się rozpłakała i długo nie mogła się uspokoić. Do dzisiaj nosi w sobie przeżyte wówczas upokorzenie.
Myślę, że jeśli ktoś utrzymuje, że te problemy to tylko medialne pomówienia, zwyczajnie woli nie poznać prawdy.
Co mają tu do zrobienia świeccy katolicy? Po pierwsze - chcieć prawdy, która ponoć wyzwala. A po drugie -przyjąć, że Kościół jest w oczach ludzi najbardziej wiarygodny nie wtedy, kiedy broni biskupiej władzy, tylko wtedy, kiedy ujmuje się za ludźmi pokrzywdzonymi. Coś takiego mówił już chyba zresztą jego Założyciel.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?