Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kościerzyna: Prokuratura bada okoliczności śmierci Marcina

Edyta Okoniewska
Marcin Szulta zginął przed trzema tygodniami. Okoliczności śmierci bada prokuratura.
Marcin Szulta zginął przed trzema tygodniami. Okoliczności śmierci bada prokuratura. Archiwum
21-letni Marcin Szulta z Wielkiego Klincza w gm. Kościerzyna został znaleziony martwy na torach kolejowych w Garczynie.

Jego ciało trzy tygodnie temu znalazł przypadkowy mieszkaniec powiatu. To jedyne pewne fakty w tej sprawie.

Śmierć mężczyzny budzi wiele wątpliwości, przede wszystkim rodziny i mieszkańców okolicznych miejscowości. Na forach internetowych rozpętała się burza. Nie brakuje spekulacji i oskarżeń. Mało kto wierzy, że Marcin popełnił samobójstwo.

Prokuratura Rejonowa w Kościerzynie prowadzi śledztwo w dwóch kierunkach. Pierwszy dotyczy ewentualnego samobójstwa, natomiast drugi udziału osób trzecich, które mogły się przyczynić do śmierci Marcina. W tym tygodniu mają być znane wyniki sekcji zwłok. Być może wówczas będzie wiadomo coś więcej. Na razie fakty na tym się kończą.

- Czuję, że tamtej nocy musiało się wydarzyć coś strasznego - mówi Krystyna Szulta, matka Marcina. - Mamy wiele wątpliwości, których jak na razie prokuraturze i policji nie udało się wyjaśnić. Tymczasem brakuje świadków zdarzenia. Zdaje się nawet, że w tej sprawie zapadła zmowa milczenia. Nie wierzę, aby syn mógł popełnić samobójstwo. Był pełnym życia młodym człowiekiem, mającym wiele planów na przyszłość.

Rodzina i najbliżsi Marcina próbują ustalić, co się wydarzyło tragicznej nocy.- Nasz syn, wspólnie z kolegami, bawił się w jednym z kościerskich pubów - mówi Jan Szulta, ojciec Marcina. - W maszynie do gier wygrał pieniądze. Nie udało się ustalić, jaka do była suma. Informacje na ten temat są sprzeczne. Jedni mówią, że było to kilkaset złotych, inni, że nawet kilka tysięcy.

Wiadomo też, że w barze doszło do bójki. Prawdopodobnie Marcina zaatakowało dwóch mężczyzn, trzeci zaś zasłaniał w tym czasie kamerę, która monitorowała pub.

- Z odczytu monitoringu widać, jak nasz syn osłania twarz ręką, a z nosa leci mu krew - mówi Krystyna Szulta. - Po wyjściu z baru wraz z kolegą próbowali wejść ponownie do środka. Jednak ochroniarz uderzył go, po czym nasz syn upadł na ziemię. Wówczas też ochroniarz przeniósł Marcina za budynek. Tam nie było już monitoringu.

Na miejscu pojawiły się pogotowie i policja. Marcina zabrała karetka, jednak po kilkuset metrach mężczyzna na żądanie wyszedł z karetki. Tutaj ślad się urywa. Jak przyznają rodzice, na filmie z monitoringu widać, jak za pogotowiem ruszyły dwa samochody.
- Jak się dowiedzieliśmy, ciało naszego syna leżało między torami - mówi pani Krystyna. - Zahaczył je dopiero pierwszy wagon i ciągnął kilkadziesiąt metrów. Znajdowało się przy nim kilka drobnych monet, natomiast kawałek dalej znaleziono jego portfel z dokumentami, ale bez pieniędzy. Telefon Marcina odszukano dopiero po kilku dniach. Takich wątpliwości jest więcej.

Rodzina udała się do Krzysztofa Jackowskiego, znanego jasnowidza, który stwierdził, że śmierć Marcina nie była przypadkowa. Jasnowidz wskazał dwóch mężczyzn, którzy biegli za Marcinem i uderzyli go ciężkim przedmiotem w głowę, a następnie położyli na torach. Jackowski podał ich imiona i wiek.

- Na razie jest jeszcze za wcześnie, aby informować o szczegółach - mówi Marian Paluszyński, szef kościerskiej prokuratury. - Śledztwo cały czas trwa. Czekamy na wyniki sekcji zwłok. Bierzemy pod uwagę każdą możliwość i sprawdzamy wszystkie wątki. Nie jest to łatwa sprawa. Niestety, nie mamy zbyt wielu świadków, dlatego też apelujemy do osób, które mogą coś wiedzieć, aby się zgłosiły do prokuratury lub policji.

Kulisy śmierci nastolatków z Pelplina wciąż nieznane

Śmierć Adama C. oraz Roberta Ś., mieszkańców gm. Pelplin, do dziś osnuta jest tajemnicą, chociaż minęły już prawie trzy lata.

Sąd Rejonowy w Tczewie ostatecznie umorzył postępowanie w sprawie śmierci dwóch nastolatków na torach pod Subkowami niemal w rocznicę tej tragedii. To właśnie sąd rozpatrywał skargę rodziny na postanowienie o umorzeniu śledztwa. Uznano, że był to nieszczęśliwy wypadek. Nie wzięto pod uwagę wizji jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego z Człuchowa, o którą zabiegała rodzina zmarłych nastolatków. Według jego wizji, śmierć chłopców nie była przypadkowa, wcześniej zostali pobici, a samobójstwo upozorowano.

Prokuratura nie przyjęła tych informacji, gdyż uznano, że to nie są materialne dowody procesowe. Tym samym rodzina zmarłych nastolatków wykorzystała wszystkie możliwości prawne.
W uzasadnieniu postanowienia Sądu Rejonowego w Tczewie podkreślono, że dowody zgromadzone w sprawie nie pozwoliły na ustalenie, iż śmierć nastolatków była następstwem innego zdarzenia niż wypadku kolejowego.

Przypomnijmy, do wypadku doszło kilka minut po godz. 6 na trasie Pelplin - Subkowy. Maszynista pociągu zauważył dwie osoby siedzące na torach, które nie reagowały na włączone sygnały dźwiękowe. Siedziały nieruchomo z głowami pochylonymi do przodu. Obaj zginęli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki