Zdaniem dr Marka Szymańskiego, menedżera kierunku Finanse i Rachunkowość z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku, gromadzenie zapasów w sytuacji poczucia zagrożenia niedostatkiem najprawdopodobniej jest naturalnym odruchem człowieka.
- Na naszej szerokości geograficznej przez wieki było podstawą przeżycia zimy, stąd obserwowane zachowania można w zasadzie zrozumieć - tłumaczy. - Wprawdzie sporo zmieniło się od XIX czy pierwszej połowy XX wieku i większość Polaków nie żyje z uprawy ziemi, jednak pandemia COVID-19 wprowadza całkowicie nową sytuację, z dużą dozą niepewności, co do rozmiarów problemu, czasu trwania tej nadzwyczajnej sytuacji i możliwych konsekwencji.
Puste półki, brak towaru w sklepach. Czy sklepy mogą zostać ...
Ekspert zauważa, że w medialnych wypowiedziach na temat koronawirusa nagminnie pojawiają się niepokojące słowa bądź frazy, takie jak: kwarantanna, unikanie zgromadzeń, zamykanie centrów handlowych, które nie wróżą dobrze możliwościom zrobienia zakupów. Dodaje, że poczucie niepewności trafiło w Polsce na podatny grunt, do czego przyczynia się szereg innych powodów.
Oczywiście można byłoby zaufać "systemowi" – sieci producentów, hurtowników, detalistów, ale...
- Społeczeństwem "miejskim" jesteśmy od stosunkowo niedawna - zaznacza wykładowca. - W dużej części jest to może drugie pokolenie, czasem pierwsze… W rezultacie nie ufamy temu "systemowi" tak dalece, jak społeczeństwa zurbanizowane wcześniej. A brak zaufania, że jutro też można będzie kupić mąkę prowadzi do oczywistych zachowań.
Koronawirus w Polsce a szał zakupów. Konsumenci wykupują ze ...
Zwraca uwagę na fakt, że część Polaków nadal pamięta puste półki, kolejki i społeczne listy z czasów PRL.
- To w umysłach ludzi rodzi przekonanie, że może sytuacja się powtórzy, a przynajmniej może się powtórzyć - dodaje. - A ta część społeczeństwa, która nie pamięta tych problemów sprzed trzydziestu kilku lat, pewnie jest otaczana opieką starszych: "Synku przyniosłam ci 5 kilogramów ryżu. Ja sobie jeszcze kupię. I makaron też ci kupiłam…".
Społeczeństwo, w którym żyjemy nazywa mianem "etatystów", pozbawionych zaufania do własnego państwa.
- I nawet jeśli obiektywnie to prywatny biznes produkuje, dostarcza i sprzedaje większość produktów spożywczych czy chemicznych, to i tak za niedobory będzie odpowiedzialny rząd, a rząd – wiadomo… jest niekompetentny i nie potrafi rozwiązywać problemów - mówi.
- Każdy, nie tylko obecny. Mamy najwyższą od lat inflację – szczególnie odczuwalną w odniesieniu do produktów żywnościowych – więc zakupy to także sposób na "zaoszczędzenie", bo "będzie drożej".
Zdaniem dr Szymańskiego ten niepokojący zestaw czynników wpływa na nakręcanie się funkcjonującej obecnie "spirali zakupów".
- Rozwój sytuacji niełatwo przewidzieć - mówi Marek Szymański. - Liczę, że albo szybko przyjdzie jakaś refleksja, albo szafki w mieszkaniach zostaną zapełnione do tego stopnia, że ewentualne nowe zakupy będą musiały być na bieżąco zużywane. Dużo zależy także od sprawności systemu zaopatrzenia – jeśli za kilka dni ryż czy makaron powróci na półki, to może ostudzi tę gorączkę zakupów.
Paweł Szrot ostro o "Zielonej Granicy"."To porównanie jest uprawnione"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?