To dokument podpisany w maju przez burmistrza Romana Ramiona, który jeszcze kilka tygodni temu twierdził, że nie wiedział o powstaniu kopalni kruszywa.
- Nie możemy sobie pozwolić na to, by nas atakowano. Bronimy się, bo całą winę zwalono na nas, a to burmistrz potwierdził, że kopalnia może powstać - mówi starosta.
- My musieliśmy pozwolić na rozpoczęcie prac wydobywczych, bo nie było żadnych przesłanek, które działałyby na niekorzyść inwestora. Burmistrz, zanim złożył swój podpis, mógł sprawdzić, że kopalnia powstanie w sąsiedztwie działek rekreacyjnych - dodaje.
Właściciele sześciu działek sprzeciwiają się najbardziej, bo kopalnia kruszywa znacznie obniżyła wartość ich nieruchomości.
- Chcieliśmy tu wypoczywać, a mamy pod oknami teren przemysłowy. Ktoś powinien za to odpowiadać i to finansowo - mówi Henryk Wnuk-Lipiński, jeden z letników. - Ponieśliśmy przecież straty i to bardzo wymierne. Łatwo wyliczyć, ile te działki były warte, zanim powstała kopalnia, a ile warte są teraz.
Burmistrz Roman Ramion tłumaczy się niemożnością sprzeciwienia się tej budowie, bo jeszcze w 1998 roku Rada Miejska ustanowiła ten teren miejscem do potencjalnego wydobywania żwiru. I tak też się stało, z tym że po ujawnieniu sprawy władze Miastka zapierały się, że nic nie wiedziały o powstaniu kopalni. Teraz nieco zmieniają zdanie.
- Być może i był jakiś dokument, który podpisałem. Dostaję jednak setki pism. Nie wszystkie muszę zapamiętywać - broni się burmistrz.
Ważne jest to, że władze Miastka i tak musiałyby pozwolić na powstanie kopalni, bo inwestor kopie na obszarze mniejszym niż 2 hektary. A wtedy nie trzeba żadnych specjalnych pozwoleń.
- Problem w tym, że nie można zwalać winy na kogoś, a później bronić się niewiedzą. Jak się podpisuje stosy dokumentów, to trzeba zawsze sprawdzać, czy aby na pewno sprawa nie trafiła już na biurko - dodaje starosta.
Wieść o tym, że burmistrz Miastka nie wiedział, że podpisał postanowienie o możliwości powstania kopalni, rozniosła się lotem błyskawicy. Pojawiły się nawet uszczypliwe komentarze.
- Może dałbym radę podłożyć burmistrzowi poręczenie mojego kredytu. Skoro nie przykłada wagi do tego, co podpisuje, to i może pofarciłoby mi się i znalazłbym w końcu poręczyciela - żartuje jeden z podległych burmistrzowi Miastka urzędników.
Do śmiechu nie jest letnikom, bo żwir wciąż jest wydobywany i raczej nie ma możliwości przystopowania tej inwestycji.
- Robię, co mogę, by ułatwić tym ludziom życie. Dogadaliśmy się nawet i obiecałem, że usypię wokół żwirowni wał i posadzę na nim drzewa. Wtedy na pewno na ich działki nie będzie leciał pył i nie będzie słychać hałasu - zapowiada Krzysztof Wołczyński, właściciel kopalni.
Mieszkańcy Słosinka obawiają się, że w przyszłości kopalnia może się rozrosnąć i zajmie więcej niż obecne 2 hektary, bo Krzysztof Wołczyński ma w sumie prawie 10 hektarów gruntów obfitych w wartościowy dziś żwir. Jedynym ratunkiem będzie wtedy konieczność występowania o specjalne pozwolenie do Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Bytowie. Podpis burmistrza Miastka i tak będzie potrzebny.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?