Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konserwator zabiera głos w "aferze cukierkowej"

Ewelina Oleksy
Jarosław Baciński
Jarosław Baciński fot. Przemek Świderski
Chodzi o „aferę cukierkową”, którą w marcu nagłośnił „Dziennik Bałtycki”. Jej główny bohater Jarosław Baciński zapowiada, że złoży zawiadomienie w prokuraturze.

Pomorski wojewódzki konserwator zabytków zabiera głos w sprawie afery, która odbiła się echem w całej Polsce. Poszło o jedzone w czasie pracy cukierki, rzekomo z alkoholem. Na Jarosława Bacińskiego, pracownika Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku i szefa NSZZ „S” w tej instytucji, który miał połakomić się na słodycze z alkoholem, złożono donos.

"Cukierkowa afera" u wojewódzkiego konserwatora

W efekcie w drzwiach jego gabinetu pojawiła się policja z alkomatem. Urządzenie wykazało wynik 0,00 promila. Nie-mniej jednak niesmak pozostał do dziś. - Zostałem zniesławiony, a to, co się stało, uważam za próbę dyskredytacji mnie jako działacza „S”, a być może wręcz znalezienia pretekstu do dyscyplinarnego zwolnienia mnie z pracy- mówił w marcu na naszych łamach Baciński, który trzy lata temu rywalizował o stanowisko z obecnym wojewódzkim konserwatorem. Baciński przyznał też, że cukierka, którym częstowała go koleżanka z pracy zjadł, ale kawowego, a nie tego z alkoholem.

Do zawiadomienia policji o cukierkowej uczcie wtedy nikt się nie przyznawał. A policja odmówiła udzielenia informacji ws. tego, kto wezwał do WUOZ mundurowych.

Teraz konserwator Dariusz Chmielewski wystosował w tej sprawie pismo do jednego ze związkowców. „Informuję, że pracodawca nie zawiadamiał policji o spożywaniu alkoholu w miejscu pracy przez pana Jarosława Bacińskiego”, po czym dodaje, że „ kontrole dotyczące stanu trzeźwości pracownika stanowią przejaw troski pracodawcy o stan bezpieczeństwa na terenie zakładu pracy”.

To zawiadomił policję, czy nie, bo najpierw się nie przyznaje, a potem pisze, że jednak tak?! - zachodzą w głowę pracownicy urzędu.

- Jest „pracodawca” i „pracodawca”. Konserwator w tym piśmie użył skrótu myślowego. Pracodawca, jako fizycznie konserwator wojewódzki, nie zawiadamiał policji w tej sprawie. Ale zrobił to pracodawca w rozumieniu Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków - tłumaczy wyjaśnienia konserwatora jego rzecznik Marcin Tymiński.

Tyle tylko że przecież budynek urzędu za słuchawkę chwycić nie mógł. Kto więc to zrobił? Nadal nie wiadomo.

- Urząd, jego przedstawiciel. A kto konkretnie, to może rozstrzygnąć sąd. Na pewno nie zrobił tego sam konserwator - mówi na to Tymiński.

W piśmie do związkowca Dariusz Chmielewski podkreśla też, że pracodawca nie naruszył dóbr osobistych Bacińskiego, bo działał zgodnie z prawem, „motywowany uzasadnionymi podejrzeniami”. Konserwator nie kryje też żalu o to, że kontrola alkoma- tem stała się sprawą medialną.

Dla Bacińskiego te wyjaśnienia na piśmie wcale nie oznaczają finału całej historii: - Nie odpuszczę, dopóki nie wyjaśni się, kto tak naprawdę nasłał na mnie policję w miejscu pracy, bo nadal tego nie wiem. W związku z tym kieruję sprawę do prokuratury, żeby to wyjaśniła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki