Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec świata 21 grudnia 2012, czyli jak Majowie zrobili nam psikusa

Ryszard Pawłowski
sxc.hu/Kolaż KG
Niecałe dwa tygodnie zostały do końca świata! Ma nastąpić 21 grudnia 2012 roku. Ta data rozpala wyobraźnię milionów ludzi na całym świecie. Apokalipsa wynika podobno z kalendarza Majów. Podobno, bo naukowcy zaprzeczają, by Majowie coś takiego przewidzieli. Ale kto by tam słuchał naukowców. Dlatego na 13 dni przed zagładą poczytajmy sobie o naszym kresie.

Nie wiadomo już dokładnie, kiedy się rozpoczęło szaleństwo wokół daty 21 grudnia 2012 roku. Jednak kojarzona jest ona powszechnie - na wszystkich kontynentach, w najdalszych zakątkach ziemskiego globu. A wszystko za sprawą Majów. Ten lud z prekolumbijskiej Ameryki, wiele wieków po swojej zagładzie, przeżywa renesans. Otóż zwolennicy nieodległej apokalipsy twierdzą, że Majowie posługiwali się kalendarzem, dzięki któremu wiemy, że koniec świata nastąpi właśnie za niecałe dwa tygodnie.

Bolon Yokte powróci

Według tej teorii, rok 2012 stanowi zakończenie ostatniego spośród 13 baktunów, jednostek czasu lub cykli, trwających po 400 lat, które się składały na kalendarz Majów. Krótko mówiąc, poza rok 2012 kalendarz Indian nie sięga. Apokaliptyczne teorie potwierdzać ma kamienna płyta, na której opisano koniec trwającego 5126 lat cyklu, który się zakończy powrotem boga Bolon Yokte, utożsamionego z wojną i tworzeniem. Co prawda wyrzeźbiona 1300 lat temu płyta jest uszkodzona, wszystkich napisów nie można na niej odczytać, a to jeszcze bardziej potęguje aurę tajemniczości...

A nic nie sprzyja końcowi świata lepiej niż taka tajemniczość. Stał się on tematem tak nośnym, że zorganizowano nawet na jego temat konferencję naukową w Meksyku, gdzie naukowcy zajmujący się kulturą prekolumbijską ogłosili, że mówienie o apokalipsie według Majów jest nieuzasadnione. Konferencja zbiegła się w czasie z tegorocznym odkryciem w ruinach Xultun - jednego ze starożytnych miast w Gwatemali. Amerykańscy naukowcy odkryli tam kalendarz Majów, który pochodzi z IX w.
William Saturno z Boston University i David Stuart z University of Texas twierdzą, że odkrycie z Xultun dowodzi jednoznacznie, że kalendarz Majów przekraczał cykl obliczony na 5126 lat, co oznacza, że końca świata w 2012 roku... nie będzie. Na wspomnianej wcześniej kamiennej tablicy Majowie spłatali nam psikusa. Albo - jak kto woli - po prostu nie było już na niej miejsca na oznaczenia kolejnych baktunów.

Przeczytaj koniecznie: Będzie koniec świata? Naukowcy nie wykluczają, że w Ziemię uderzy asteroida!

- Kalendarz Majów nie służył do przewidywania końca świata, ale tylko do odmierzania czasu. Pełnił taką samą rolę jak nasze kalendarze - stwierdził Saturo, dodając, że w kalendarzu z Xultun zapisano 17 baktunów, czyli zakończenie 13 baktuna wcale nie oznacza końca świata. - Kalendarz Majów będzie działał przez kolejne miliardy, tryliony, oktyliony lat - dodał Saturo.
Naukowcy mówią swoje, ale kto by się tam nimi przejmował. Szaleństwo końca świata ma się znakomicie. To jedno z najczęściej szukanych haseł w internecie, książki o cywilizacji i wieszczeniach Majów sprzedają się znakomicie, Hollywood "skonsumował" już apokalipsę na wiele sposób, zarabiając setki milionów dolarów.

- Krótko mówiąc, faktycznie mamy koniec świata, ale jest to "biznesowy koniec świata", skutecznie nakręcony przez tych, którzy na dacie 21 grudnia 2012 roku znakomicie zarabiają. Są naukowcy głoszący teorie, że nasza kultura nie tyle się degeneruje, co dziecinnieje - dlatego jesteśmy podatni na wszelkie nieprawdopodobne, sensacyjne informacje - mówi dr Paweł Niedźwiedzki, psycholog społeczny, dodając jednocześnie, że apokaliptyczne wizje wpisane są w prawie każdą kulturę. Wystarczy przecież choćby zajrzeć do Apokalipsy św. Jana, która w przeciwieństwie do kalendarza Majów, nie robi takiej furory. Mówiąc kolokwialnie, jest zbyt "oklepana", nie ma już aury tajemnicy, która towarzyszy kulturze Majów. - Dlatego są ludzie, którzy mniej lub bardziej serio przejmują się baktunami Majów, a biblijną apokalipsę traktują jako niegroźną lekturę - stwierdza Niedźwiedzki, który całą tę dyskusję wokół końca świata podsumowuje krótko: "To świetny interes".

Pojedź na koniec świata

A ten biznes faktycznie się kręci znakomicie. Na strachu przed apokalipsą zarabiają np. biura podróży. Oferują ostatnie przed końcem świata wycieczki do Meksyku (do Gwatemali, która była kolebką kultury Majów, już nie, bo jest tam zbyt niebezpiecznie i nie ma dobrych hoteli z opcją all inclusive).

"Jeśli masz zaś w kieszeni 2000 euro, możesz z Berlina polecieć do Meksyku na sam koniec świata i oglądać go ze szczytu piramidy dokładnie 21 grudnia 2012 roku!". To, w wolnym tłumaczeniu, treść reklamy jednego z niemieckich touroperatorów. Co prawda piramidy nie zbudowali Majowie, tylko Aztekowie, ale kto by się przejmował takimi szczegółami.

Zarabiają także firmy budujące... schrony. Tak jest nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także w Europie. W USA amerykański koncern Vivos oferuje miejsca w schronach przeciwatomowych, o różnym standardzie. Ceny zaczynają się od kilku, a kończą na kilkudziesięciu tysiącach dolarów.

Z kolei na południu Włoch kończy się budowa bunkra, w który zainwestowała grupa biznesmenów. Ma być gotowy tuż przed 21 grudnia. Wtedy zejdzie do niego grupa wybranych kilkudziesięciu osób. Na koniec świata czekać będą w luksusowych warunkach - schron jest klimatyzowany, elegancko umeblowany, a jedzenia - w tym szampana i kawioru - wystarczy na kilka lat. Jeśli koniec nie nastąpi, schron ma pełnić... funkcję nietypowego hotelu.

Obama w Air Force One

Zwolennicy spiskowych teorii dziejów są zaś przekonani, że rządy największych światowych mocarstw są przygotowane na apokalipsę. I tak prezydent Barack Obama ma podobno 21 grudnia spędzić w powietrzu - na pokładzie Air Force One, czyli prezydenckiego samolotu. Prezydent Putin zejdzie zaś tego dnia do bunkra przeciwatomowego pod Kremlem. Potwierdzenia ze strony Waszyngtonu i Moskwy nie ma. Bezpieczne bunkry - co wyliczał brytyjski "Daily Mail" - są także we Francji, Niemczech, Szwecji, Norwegii oraz Chinach. Gdzie 21 grudnia schroni się polski rząd... nie wiadomo.

A mówiąc całkiem poważnie, końca świata obawiają się mocno psychiatrzy. Jest ryzyko, że tego dnia na całym świecie może dojść do fali samobójstw ludzi niezrównoważonych lub takich, którzy naprawdę uwierzyli w przepowiednie Majów.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki