Konie miały być głodzone, a mimo to używane do jazdy. Właścicielka ośrodka w Mirotkach zaprzecza
Według ustaleń Stowarzyszenia Pomagaj Pomagać Różaland, w ośrodku znalazły się konie po przejściach - wcześniej krzywdzone, schorowane, przeznaczone na rzeź lub takie, które były przedmiotem wielokrotnego obrotu handlowego. To były zwierzęta, które już przeżyły gehennę.
Właścicielka kupowała konie od handlarzy. Na ich wykup prowadzone były też zbiórki pieniędzy w internecie. Niektóre konie umieszczali w ośrodku prywatni właściciele w nadziei, że tam czeka ich godna starość.
- Właścicielka kupowała konie od handlarzy. Na ich wykup prowadzone były też zbiórki pieniędzy w internecie. Niektóre konie umieszczali w ośrodku prywatni właściciele w nadziei, że tam czeka ich godna starość - mówi Marta Kwiatkowska. - Właścicielka ośrodka tuż przed zapowiedzianą kontrolą Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej sprzedała 15 koni, które były w najgorszym stanie. Udało nam się je zlokalizować i odkupić. Zrobiliśmy im obdukcję i zaopiekowaliśmy się nimi - dodaje.