Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konflikt o 25 minut przerwy

Dorota Abramowicz
Ostry konflikt podzielił pielęgniarki i dyrekcję Szpitala Specjalistycznego na gdańskiej Zaspie. Chodzi w nim - tak jak zazwyczaj bywa w medycznych sporach - o pieniądze i czas pracy. Pielęgniarki żądają, by zwrócono im pieniądze za wszystkie obowiązkowe 25-minutowe bezpłatne przerwy w pracy. Twierdzą bowiem, że w tym czasie i tak musiały wykonywać swoje obowiązki.

Pielęgniarki z Zaspy biją na alarm i o sprawie zdążyły powiadomić już nie tylko Okręgową Izbę Pielęgniarską oraz Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych.
Na pomoc wezwały też pomorskiego marszałka Jana Kozłowskiego, lekarza wojewódzkiego i posła PO Jarosława Wałęsę.

W petycji, skierowanej do Pomorskiego Centrum Zdrowia Publicznego, napisały zaś, że zamiast zgodnych z przepisami 7 godzin i 35 minut na dobę, pracują 8 godzin. Dyrekcja szpitala uznała, że dodatkowe 25 minut można potraktować jako czas nieopłacanego odpoczynku. Problem w tym, że - zdaniem pielęgniarek - jakikolwiek odpoczynek przy łóżkach chorych jest po prostu fikcją.

- Nie realizujemy żadnych bezpłatnych przerw! - alarmują pielęgniarki z Zaspy. - Na oddziałach, gdzie brakuje rąk do pracy, tego typu przerwa nie ma racji bytu.
Najbardziej zdeterminowane są kobiety zatrudnione na oddziałach, gdzie leżą małe dzieci. Twierdzą one, że przestrzeganie z zegarkiem w ręku prawa do narzuconego im odpoczynku oznacza automatycznie pozbawienie dzieci opieki albo też zrzucenie dodatkowych obowiązków na koleżanki.

Konflikt zaostrzył się, gdy Aleksandra Śnieg, konsultant wojewódzki ds. pielęgniarstwa pediatrycznego - która miała na polecenie lekarza wojewódzkiego sprawdzić warunki pracy w szpitalu - nie została wpuszczona przez ordynatora na oddział neonatologii.

Dr Krzysztof Wójcikiewicz, z-ca dyrektora ds. medycznych Szpitala Specjalistycznego im. św. Wojciecha Adalberta, twierdzi, iż tego typu oddział "podlega" konsultantowi pielęgniarstwa ginekologiczno-położniczemu, a nie pediatrycznemu. Stąd decyzja ordynatora.
Wójcikiewicz nie rozumie też pretensji pielęgniarek.

- Po określeniu w ustawie z 2003 r. czasu pracy w ochronie zdrowia na 7 godzin i 30 minut (później zmieniono to na 35 minut) zaczęliśmy mieć problemy z ustalaniem stałego czasu rozpoczynania dyżurów - wyjaśnia Wójcikiewicz. - Uznaliśmy więc, że dołożymy 25 minut bezpłatnej przerwy i pielęgniarki będą się mogły zmieniać co 8 godzin. W przypadku 12-godzinnych dyżurów czas bezpłatnego odpoczynku wzrósł do 35 minut.

Wójcikiewicz twierdzi, że ustalenia sprzed pięciu lat nie budziły dotąd żadnych zastrzeżeń. Problem rozdzielenia wolnych minut i zorganizowania pracy na oddziałach pozostawiono ordynatorom i pielęgniarkom oddziałowym.
Jednak teraz, po protestach, kwestia wolnych minut zostanie określona odgórnie w rozporządzeniu dyrekcji. Pytanie, czy znajdzie się wyjście, które zadowoli pielęgniarki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki