Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolosy 2012 w Gdyni: Nagrody dla podróżników. Kto je otrzyma?

Irena Łaszyn
Organizatorami OSPŻiA są krakowski MART i miasto Gdynia. Organizatorem nagrody Kolosy jest MART
Organizatorami OSPŻiA są krakowski MART i miasto Gdynia. Organizatorem nagrody Kolosy jest MART Grzegorz Mehring/Archiwum
Święto Bólu na Phuket? Wejście na niezdobyty wspinaczkowo Tramen Tepui? Spotkanie z ostatnim przedstawicielem plemienia azjatyckich Pigmejów? Który spośród kilkudziesięciu śmiałków dostanie Kolosa 2012, kto ściągnie do Gdyni, a dla kogo zabraknie miejsca na podłodze"

Miejsca na podłodze są bardzo ważne: Można rozłożyć karimatę, wypuścić z objęć raczkujące dziecko, usiąść po turecku albo po prostu rozprostować nogi. Bo - nie czarujmy się - krzeseł na widowni i tak zabraknie. Pomimo że w hali sportowo-widowiskowej Gdynia jest ich ponad 4 tys., a wielu miłośników podróży nawet nie przedostanie się przez bramkę. Właśnie z powodu braku miejsc. Tak przynajmniej twierdzą bywalcy, którzy od lat obserwują Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów, a przy okazji kibicują grupom młodych i mniej młodych ludzi, wystających w kolejkach do wejścia. To prawda: Takich tłumów żadna gdyńska sala nie pomieści, bo OSPŻiA to swoisty fenomen.

- Może tu trzeba PGE Areny? - zastanawiają się niektórzy. - Ale czy Gdańsk okazałby się równie hojny i życzliwy podróżnikom jak Gdynia? To przecież prezydent Gdyni funduje każdego roku grant (obecnie 15 tys. zł), przyznawany autorowi najciekawszego projektu na zorganizowanie wyprawy. Nagrodę im. Andrzeja Zawady, bo tak się ona nazywa, może otrzymać wyłącznie osoba do 30. roku życia, ale z niemałym podróżniczym dorobkiem.

- Gdyby nie wsparcie, także finansowe, miast czy krajów, które sukcesu upatrywały w rozwoju i odważnie patrzyły w przyszłość, prawdopodobnie Krzysztof Kolumb nie dopłynąłby do brzegów Ameryki, a mapy świata wciąż usiane byłyby białymi plamami - twierdzi prezydent Gdyni Wojciech Szczurek.

Nieżyjący już Andrzej Zawada był jednym z prekursorów polskiego himalaizmu. Dziś jego żona, aktorka Anna Milewska, dba o to, by pamięć o nim stała się udziałem także młodszego pokolenia. W ubiegłym roku nagroda trafiła do Aleksandry Dzik, filigranowej blondynki, na projekt pierwszego kobiecego wejścia zimą na Noszak, drugi co do wysokości szczyt Hindukuszu. Wcześniej, jako pierwsza Polka, pani Aleksandra zdobyła Pik Pobiedy, weszła na wszystkie siedmiotysięczniki byłego Związku Radzieckiego i ośmiotysięczny Gasherbrum II.

Nic dziwnego, że młodzież okupująca podłogę patrzyła na to wszystko z otwartymi buziami. A w ciągu trzech dni imprezy przewinęło się przez halę 19 tys. osób.

To będą już 15 Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów, a Kolosy będą przyznawane za 2012 rok.
Pierwsze spotkania odbyły się w lutym 1999 roku, przy okazji targów Kaszuby '99 w hali WTC Gdynia Expo. Ich pomysłodawcą i organizatorem był Janusz Janowski z Krakowa, właściciel agencji MART, wydawcy Informatora Turystyczno-Kulturalnego "Wędrowiec". Wspomagał go Jacek Olszewski, wówczas inspektor ds. turystyki w Urzędzie Miasta Gdyni. Były to "spotkania podróżników" i "spotkania z podróżnikami", bo wybitni alpiniści, żeglarze i wędrowcy nie tylko wygłaszali prelekcje na temat swoich wypraw, ale prezentowali też zdjęcia i pamiątki z podróży. Tak to właśnie zapamiętali ci, którzy halę WTC Expo wówczas odwiedzili.

Warto zaznaczyć, że na I Ogólnopolskie Spotkania Podróżników (tak się wtedy impreza nazywała) przybyli m. in. Krystyna Chojnowska-Liskiewicz, Marek Kamiński, Kuba Jakubczyk, Janusz Kasza, Arkadiusz Pawełek, Edi Pyrek, Roman Paszke, Michał Kochańczyk i Bogdan Kopka. Byli też przedstawiciele Gdyńskiego Klubu Motolotniarzy.

A w 2000 roku pojawiły się Kolosy, czyli nagrody za wybitne osiągnięcia w dziedzinie podróży, żeglarstwa, alpinizmu i eksploracji jaskiń, przyznawane za dokonania w roku poprzednim. Dla tych, którzy wyłamują się z jakichkolwiek schematów, stworzono kategorię wyczyn roku. I pojawił się jeszcze Super Kolos, nagroda honorowa. Po raz pierwszy przyznano ją uczestnikom wyprawy kierowanej przez Andrzeja Zawadę, za pierwsze w historii zimowe wejście na Mount Everest (17 lutego 1980 r.), w 20. rocznicę tego przełomowego dla himalaizmu wydarzenia.

Super Kolosa za rok 2012 też już przyznano, otrzymał go żeglarz Henryk Jaskuła, dziś niemal 90-letni. Z uwagi na wiek laureata, który do Gdyni nie mógł przyjechać, Kapituła Kolosów wybrała się do… Przemyśla.
Ale wręczenie innych nagród - dopiero w niedzielę, 10 marca, po burzliwych jak zwykle obradach jurorów. Finał poprowadzą Kinga Baranowska i Piotr Pustelnik, himalaiści.

Konkurencja jest duża. O statuetki, wyróżnienia, nagrodę publiczności i dziennikarzy powalczy kilkudziesięciu podróżników, alpinistów i żeglarzy. Trudno zgadnąć, kto tym razem rzuci nas na kolana. Może któryś rowerzysta? Na przykład Piotr Strzeżysz, który kontynuował swój samotny przejazd przez Kordyliery, rozpoczęty na Alasce? Albo Michał Sałaban, który przejechał ponad 30 tys. km z Arktyki do Afryki? Albo Andrzej Mrożek i Tomasz Wójtowicz, którzy wybrali się z Krakowa do Władywostoku? Albo Łukasz Nitwiński, który postanowił przetrzeć rowerowy szlak na najgorętszej pustyni świata, z rekordową temperaturą 70,7 st. C? Albo Dominik Szmajda, który wybrał się na Ural i przemierzał tundrę Jamału? Albo Agnieszka Korpal, która ruszyła w Koronę Gór Polskich?

Śmiałków na rowerach było więcej. Tych bez jakichkolwiek pojazdów - też. Andrzej Muszyński, podczas wyprawy w Himalaje Birmańskie, dotarł do ostatniego przedstawiciela plemienia azjatyckich Pigmejów. Tomasz Michniewicz uczestniczył w Święcie Bólu, czyli jednym z najbardziej widowiskowych rytuałów na Phuket. Janusz Gołąb opowie o zimowym wejściu na Gaszerbrum I, a Marek Arcimowicz i Michał Kochańczyk przedstawią relację z wejścia na niezdobyty do tej pory wspinaczkowo Tramen Tepui.

Piotr Kuryło, który obiegł świat dookoła i zgarnął ostatnio aż trzy nagrody, w tym Kolosa za wyczyn roku, tym razem opowie o kajakowej wyprawie Wisłą pod prąd. Piotr jest słowny: Skoro obiecał żonie, że nie będzie więcej biegał, to tak się stało. O pływaniu nie było mowy, dlatego spokojnie mógł wsiąść do kajaka i popłynąć, z Gdańska do Wisły, bo tak jest trudniej.
Kuryło pochodzi z małej wioski pod Augustowem i rok temu uczciwie wyznał, że o gdyńskich Kolosach nigdy wcześniej nie słyszał. Był zapewne jedynym takim uczestnikiem imprezy. Inni, nawet ci, którzy nigdzie nie pobiegli i nie popłynęli, stawiali się na Kolosach od lat. Chyba że nie zostali wpuszczeni.

Najtrudniej było się dostać na imprezę, gdy organizowano ją jeszcze w Teatrze Miejskim w Gdyni i w sali kinowej Centrum Gemini. Przed drzwiami wiły się kolejki, niektórzy usiłowali wcisnąć się bocznym wejściem, niektórzy starali się przekupić "porządkowych". Nierealne. Nawet argument, że ktoś przyjechał z Krakowa czy Wrocławia, nie robił wrażenia. Nie ma miejsc - i basta!

Wydawało się, że hala sportowo-widowiskowa Gdynia, z 4334 krzesełkami na widowni, sytuację uzdrowi. A gdzie tam! Jeśli ktoś zaspał i zjawiał się na pokazach koło południa, znowu tkwił w kolejce albo odchodził z kwitkiem. Zwłaszcza w niedzielę, gdy zbliżała się finałowa uroczystość.

W tym roku też tak pewnie będzie.
- W 2000 roku, na moją pierwszą prelekcję, podczas której pokazywałem film z Kongur Shan, przyszło siedem osób - wspomina Michał Kochańczyk, podróżnik, alpinista i żeglarz. - Teraz wysłucha mnie około 4 tysięcy. Z każdym rokiem widownia się powiększa, przyciąga nowych fanów podróży. Niektórzy wyruszają potem na własną wyprawę, usiłując dotrzeć do miejsc, których nawet nie ma na mapach.

Czy któraś z ekspedycji zrobiła wrażenie na takim starym wydze jak Kochańczyk, który wszędzie był i wszystko widział? Oczywiście! Na przykład wyprawa z 2008 roku, podczas której Andrzej Muszyński, Paweł Wojtyszyn i Tomek Gola przedzierali się ścieżkami słoni przez niemal dziewiczą dżunglę Minkebe w Gabonie. Kochańczyk jest afrykanistą, potrafi takie rzeczy docenić.

Na czym polega fenomen Kolosów? Co przyciąga tych wszystkich młodych i mniej młodych ludzi do Gdyni? Dlaczego tak bardzo chcą słuchać opowieści o ekspedycjach, rejsach, wspinaczkach?
- Fenomen tej niezwykłej imprezy polega na tym, że poznając historie tych, którzy odkrywali najbardziej odległe i nieznane miejsca na świecie czy udowadniali, że granic możliwości ludzkiego organizmu trzeba szukać dalej niż powszechnie się sądzi, uświadamiamy sobie, że wielkich czynów dokonali ludzie z krwi i kości, a wielka podróż i przygoda życia są na wyciągnięcie ręki - uważa Wojciech Szczurek.

Janusz Janowski, organizator imprezy, w jednym z wywiadów (Magazyn Kulturalny "Dworzanin") przyznał, że bardzo go zajmuje animowanie imprez globtroterskich. - Taka działalność nie wymaga znajomości całego świata, ale bardziej wyczucia, zrozumienia specyfiki różnych sposobów podróżowania i eksploracji. Wymaga także znajomości nowoczesnych technik promocji, zasad PR i wielu innych umiejętności - tłumaczy.

Może w tym jest odpowiedź na pytanie o fenomen imprezy, podczas której każdy pokaz jest widowiskiem, a wstęp - dzięki miastu Gdynia - wolny?

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki