Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolonie, obozy i szpitale znajdują się poza kontrolą inspektora sanitarnego

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Z dr. Dariuszem Cichym, pomorskim wojewódzkim inspektorem sanitarnym, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz.

Opinią publiczną wstrząsnął niedawny przypadek zakażenia wirusem żółtaczki typu C dziewięciu mieszkańców Pomorza, którzy korzystali z badań tomokompute-rem i rezonansem magnetycznym w pracowni Euromedic w 7 Szpitalu Marynarki Wojennej. Czy wyjaśnił Pan tę sprawę do końca?

- Nie byłem w stanie wyjaśnić jej do końca, bo nie miałem wstępu do tej pracowni, dochodzenie epidemiologiczne prowadził tam Wojskowy Ośrodek Medycyny Prewencyjnej w Gdyni. Teren, na którym stoi 7 Szpital Marynarki Wojennej, należy do wojska.

A co to ma za znaczenie, kto jest jego właścicielem. Przecież szpitale resortowe, "za żółtymi firankami", dla uprzywilejowanych pacjentów, już nie istnieją. Zarówno w Centrum Medycznym Euromedic, jak w całym 7 Szpitalu Marynarki Wojennej badają się i leczą cywile. Czy wojewódzki inspektor nie czuwa nad bezpieczeństwem epidemiologicznym wszystkich mieszkańców Pomorza?

- Rozumiem pani oburzenie, ale taka jest prawda, zarówno szpital oliwski, jak szpital w Helu nadal pozostają pod nadzorem wojskowej inspekcji sanitarnej. Podobnie jak pani uważam, że to relikt przeszłości. Reforma systemu ochrony zdrowia w 1999 roku spowodowała, że szpitale resortowe stały się zwykłymi "SPZOZ-ami", funkcjonują w oparciu o kontrakt z Pomorskim Oddziałem NFZ (bo Kasy Branżowej dla Służb Mundurowych też już dawno nie ma) i każdy cywil może na ich teren wejść bez pytania, badać się w nich i leczyć. Kiedyś rzeczywiście szpitale resortowe były zamknięte, przy bramce stał strażnik i pytał, a pan do kogo, żołnierz miał książeczkę wojskową i otrzymywał leki za darmo. Teraz żołnierz zawodowy ze swoją rodziną może leczyć się gdzie chce, w UCK, na Zaspie czy w szpitalu w Elblągu. Oliwski szpital to obiekt o olbrzymiej kubaturze, rozłożony na bardzo rozległym terenie. Jego komendant czy dyrektor może wydzierżawić część jego pomieszczeń komu chce. Placówka jest cywilna, teren wojskowy. Odpowiedzialność za to, co się tam dzieje, rozmywa się. Identyczna sytuacja jest w szpitalu w Helu. Tam nie ma żadnego żołnierza, wiem, bo byłem kiedyś komendantem tego szpitala i sam ich zwalniałem. Ani to poligon, ani wojska obce, ani teren zamknięty.

To dlaczego zapłacił Pan za dodatkowe badania genomu wirusa w próbkach krwi osób zakażonych? Wojskowy Ośrodek Medycyny Prewencyjnej odmówił, bo to nie "wojskowi" pacjenci?

- Dobro osób zakażonych zbyt mocno leży mi na sercu, a zdaję sobie sprawę, że wyniki tych badań mogą jednoznacznie rozstrzygnąć, kto jest temu winien. Ani zlecanie, ani finansowanie tych badań nie jest w zakresie moich obowiązków, ale chciałbym mieć na ten temat pełną wiedzę również po to, by nikt nam nie zarzucił, że coś zaniedbaliśmy.

Wróćmy na Półwysep Helski, gdzie terenów wojskowych najwięcej...

- I mamy kolejne kuriozum. Wkrótce początek letniego sezonu i znów do powiatowego inspektora sanitarnego, a następnie do nas, zaczną docierać skargi na stan sanitarny w obiektach kolonijnych, na obozach pod namiotami czy harcerskich, organizowanych przez różne podmioty na tamtejszych terenach należących do wojska. I znów będziemy autorom skarg odpisywać - przykro nam, ale kontrole tych obiektów nie należą do naszych kompetencji. Nadzorowi wojewódzkiego inspektora sanitarnego wymykają się też domy wczasowe i sanatoria, które kiedyś funkcjonowały jako resortowe, a dziś każdy może wykupić sobie w nich pobyt i do nich przyjechać. Kolejne na tej liście są kasyna, które dziś zamieniły się w dostępne dla wszystkich jadłodajnie.

A kto czuwa nad bezpieczeństwem sanitarnym gości ośrodka prezydenckiego w Juracie?

- Oczywiście, że obiekt ten jest pod naszym stałym nadzorem, choć właśnie na Helu, podczas sprawowania przeze mnie funkcji powiatowego inspektora (do 2011 roku), po raz pierwszy zauważyłem niespójność przepisów w tym zakresie. Kiedy do Juraty przyjeżdżał prezydent i jego ważni goście, to Urząd Ochrony Państwa pytał nas, czy ośrodek może zaopatrywać się w danym sklepie czy hurtowni. Jeśli nasze kontrole w tych obiektach nie zgłaszały żadnych uwag, wydawaliśmy opinię i ośrodek tam się zaopatrywał. Zdziwiłem się, gdy okazało się, że te same sklepy i hurtownie kontroluje też wojskowa inspekcja sanitarna, choć jest to niezgodne z przepisami.

Może chce udowodnić, że jest wciąż potrzebna?

- To już pani powiedziała.

Rozm. J. Gromadzka-Anzelewicz

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki