Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejny ruch Grzegorza Schetyny. Czy pomoże opozycji?

Dorota Kowalska
Aneta Zurek/Polska Press
Kilku polityków Nowoczesnej opuściło szeregi partii i przeszło pod skrzydła Grzegorza Schetyny. Niby rzecz normalna w polityce, ale opozycji raczej nie pomoże.

Takiego ruchu na scenie politycznej chyba nikt się nie spodziewał, zwłaszcza po ogłoszeniu przed wyborami samorządowymi powstania Koalicji Obywatelskiej, w której Platforma i Nowoczesna połączyły siły. Nagle, kilka dni temu, Kamila Gasiuk-Pihowicz i sześciu innych posłów Nowoczesnej opuściło partię i przeszło do nowego klubu Platforma Obywatelska-Koalicja Obywatelska, czyli praktycznie do Platformy, choć formalnie „uciekinierzy” w PO jeszcze nie są. Nóż wbity w plecy kolegów, a zwłaszcza w plecy Katarzyny Lubnauer.

Spodziewała się takiego biegu zdarzeń?
- Chyba nikt z nas się nie spodziewał - przyznaje Katarzyna Lubnauer, liderka Nowoczesnej. - Takie rzeczy, oczywiście, zdarzają się w polityce, ale tworzyliśmy z PO Koalicję Obywatelską, współpracowaliśmy. W czasie kampanii samorządowej i potem podczas wyborów dotrzymywaliśmy zawartych porozumień. Najwidoczniej, po wyborach, niektórzy uznali, że ten czas współpracy się skończył - dodaje.

Czuje się pani zdradzona przez Kamilę Gasiuk-Pihowicz? - dopytuję.
- Na pewno zdradzeni mogli się poczuć ludzie w Nowoczesnej, na pewno wyborcy. Kamila pod pretekstem wzmocnienia Koalicji, skutecznie ją osłabiła. Koalicja Obywatelska, którą stworzyliśmy z Grzegorzem Schetyną, podmiotowa, oparta na różnicach współpraca .N z PO budziła u nich spore nadzieje, ale żeby koalicja istniała, potrzebnych jest dwóch koalicjantów - słyszę w odpowiedzi.

Ufa pani jeszcze Grzegorzowi Schetynie?
- Zaufanie to trochę kategoria pozapolityczna, czasami trzeba współpracować, aby osiągnąć wyższe cele, nawet z osłabionym zaufaniem, ale mieliśmy szansę stworzyć nową jakość w polityce. Teraz trzeba budować od nowa, ale piłka jest po stronie PO. Współpracować będziemy też z PSL, SLD czy UED. Potrzeba szerszej koalicji - odpowiada Katarzyna Lubnauer.

Niby tak, polityka to zabawa dla dużych chłopców, jak mówią niektórzy. Ale przejście posłów Nowoczesnej do nowego klubu na pewno zrodziło wiele pytań, choćby o zaufanie do Grzegorza Schetyny, lidera Platformy Obywatelskiej, największej partii opozycyjnej. Od miesięcy mówi się o możliwości powstania szerszej koalicji, wspólnych list opozycji na wybory do Parlamentu Europejskiego i potem do wyborów parlamentarnych. Wiadomo, że toczą się rozmowy między poszczególnymi liderami ugrupowań opozycyjnych. Czy w takiej sytuacji mają jeszcze zaufanie do Grzegorza Schetyny?

- W polityce nie ma przyjaźni, w polityce są interesy. Można być oszukanym tylko przez tego, komu się ufa. W każdym razie jestem spokojny co do przyszłości SLD w koalicjach czy poza nimi - odpowiada Włodzimierz Czarzasty, lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Czarzasty, stary polityczny wyjadacz, ma najwidoczniej ograniczone zaufanie do swoich politycznych partnerów, więc pewnie niewiele jeszcze jest go w stanie zdziwić.

- Póki co pracujemy nad integracją środowisk lewicy: mamy porozumienie z dwudziestoma pięcioma organizacjami, trwają rozmowy z Partią Razem i Zielonymi, czekamy na ruch Roberta Biedronia - opowiada przewodniczący Sojuszu.

Na razie biorą pod uwagę wiele możliwości: mogą pójść do wyborów sami, mogą pójść razem z innymi partiami lewicowymi, mogą stworzyć szerokie porozumienie partii opozycyjnych, w których oprócz lewicy znalazłaby się Platforma, Nowoczesna, Polskie Stronnictwo Ludowe. Czas pokaże, jak będzie.

Włodzimierz Kosiniak-Kamysz, lider ludowców, nie ukrywa, że wolta posłów Nowoczesnej zaszkodziła całej opozycji, także Grzegorzowi Schetynie.

Ufa jeszcze liderowi Platformy?

- To, co uzgodniliśmy a propos pracy w samorządach, jest realizowane. Polityka to takie zajęcie, w którym trzeba potwierdzać zaufanie wielokrotnie. Nie mamy na razie problemów z rozmowami z Platformą - tak odpowiada.

Rozmowy, oczywiście, trwają. Inna rzecz, że nikt nie rozumie ostatniego ruchu Schetyny, bo, jak słusznie zauważa Władysław Kosiniak-Kamysz, przyjęcie pod skrzy-dła kilku posłów Nowoczesnej działa także na jego niekorzyść.

- Koalicja Obywatelska była pomysłem, który spodobał się wyborcom. Katarzyna Lubnauer na pewno bardziej pomagała niż przeszkadzała Schetynie. Grała nie tylko na siebie, ale na niego - mówi jeden z polityków opozycji. - Tym zagraniem zrobił sobie z niej wroga, ale nie tylko z niej. Wszyscy patrzą na niego podejrzliwe, a mamy przecież budować wielką kolację - dodaje.

Atmosfera w opozycji nie jest już taka jak wcześniej. Nie jest tajemnicą, że Katarzyna Lubnauer jest na Schetynę wkurzona, bo dokładnie takiego sformułowania używają nasi rozmówcy z opozycji.

Po co było Schetynie przejęcie kilku posłów koalicjanta? Jeśli chciał rozbić Nowoczesną, to mu się to nie udało, bo wprawdzie po odejściu siedmiu posłów partia stała się kołem, ale właśnie dołączył do niej Jacek Protasiewicz z PSL-UE i znowu jest klubem. Dołączył to może źle powiedziane, raczej został „wypożyczony”.

- Nie wiem - wzrusza ramionami mój rozmówca. - Jedyne wytłumaczenie jest takie, że chciał pokazać, iż jest samcem alfa, że to on rozdaje karty, tylko po co? - pyta retorycznie. I opowiada starą przypowieść: Na brzegu Nilu stał sobie skorpion, zobaczył krokodyla płynącego rzeką. Poprosił: „Krokodylu, krokodylu, przewieź mnie na drugą stronę”. Krokodyl się odwrócił i stwierdził: „Skorpion, ale na pewno mnie ukąsisz!”. Na co skorpion: „No co ty, przecież wtedy zatoniemy oboje!”. Krokodyl przemyślał, wziął skorpiona na swój grzbiet. Gdzieś w połowie drogi skorpion ukąsił krokodyla. Ten jęknął: „Skorpion, przecież obiecałeś! Teraz oboje utoniemy”. Na co skorpion: „Krokodyl, taka moja natura”.

- I niech to będzie podsumowaniem - kończy polityk opozycji.

Fakt, o Grzegorzu Schetynie krążą przy Wiejskiej legendy: że twardy, że bezwzględny, że nie ma skrupułów.

„Polityka jest trudną grą. Zwłaszcza teraz, kiedy trzeba być twardym, konsekwentnym. Mam spore doświadczenie w polityce i potrafię to doświadczenie wykorzystywać, wyciągać odpowiednie wnioski. Jestem konsekwentny” - opowiadał mi kiedyś Grzegorz Schetyna.

- To stary lis, politycznie poobijany. Więcej wiedzieć o polityce niż Schetyna nie można - mówił mi swego czasu Marek Migalski, były polityk, obecnie komentator sceny politycznej.

Schetyna ma wiedzę, doświadczenie, bo to długodystansowiec nastawiony na ciężką walkę, umiejący czekać. Zanim został przewodniczącym Platformy, wiele miesięcy był odsunięty na boczny tor, ale też ostatnimi czasy nie było mu po drodze z Donaldem Tuskiem. Pierwsze „przesunięcie” Schetyny miało miejsce po wybuchu afery hazardowej. Tusk spokojnie czekał na sondaże opinii publicznej, śledził reakcję dziennikarzy na konferencji prasowej zorganizowanej przez Mirosława Drzewieckiego. A kiedy stało się jasne, że Drzewiecki nie przekonał do siebie ani dziennikarzy, ani widzów zgromadzonych przed telewizorem, zdymisjonował ministra sportu, a potem wszystkich, którzy mogli się źle kojarzyć. A więc Drzewieckiego, Chlebowskiego, a także Schetynę, który - choć marginalnie - to jednak przewijał się w rozmowach nagranych przez CBA. Do tamtej pory pozycja Schetyny wydawała się niezagrożona. Schetyna był przecież szefem MSWiA, drugim człowiekiem po Tusku, potem szefem klubu parlamentarnego PO, bo został nim na otarcie łez po dymisji, miał nad sobą marszałków, a nawet wszystkich ministrów. Dlaczego Donald Tusk aż tak zdegradował swojego przyjaciela? Oficjalnie politycy PO mówili wtedy: „w myśl zasad i obowiązujących standardów”. Nieoficjalnie, że Schetyna już od dłuższego czasu przeznaczony był „do odstrzału”. Donald Tusk bał się jego coraz silniejszej pozycji w Platformie, coraz silniejszych wpływów. Grzegorz Schetyna zawsze miał opinię człowieka ambitnego, inteligentnego, a kiedy trzeba, pozbawionego skrupułów. Grał tego złego policjanta, zawsze w cieniu dobrego, jakim cały czas pozostawał Tusk. Znali się przecież długie lata. To Schetyna był odpowiedzialny za wszystkie sprawy organizacyjne związane z funkcjonowaniem partii, jeździł po kraju, dbał o struktury Platformy. Nie wszyscy go lubili, najłagodniej mówiąc.

„Kiedy podejmuje się twarde decyzje, ustala listy wyborcze, kolejność na tych listach, to zawsze zapadają decyzje, które nie są ani łatwe, ani lekkie - ktoś zawsze na tym traci, ktoś czuje się nieszczęśliwy. To nie jest tak, że w polityce można wszystkich zadowolić, zawsze znajdą się tacy, którzy będą niezadowoleni i szukają tego, który narobił im kłopotu. No i najczęściej ten, który podejmuje trudne decyzje, jest tym złym. Nie miałem i nie mam z tym kłopotu. Uważam, że taka praca jest wielkim doświadczeniem, uczy polityki, uczy pracy z ludźmi, uczy szukania kompromisów. To mi bardzo dużo dało, także w sensie rozumienia, że każda sprawa jest indywidualna, że każdy przeżywa pewne sprawy na swój sposób i trzeba czasami to wszystko wziąć pod uwagę, poskładać ze sobą” - opowiadał mi podczas jednego z wywiadów.

Walczył właściwie od zawsze. Schetyna pochodzi z antykomunistycznej rodziny, działał w NZS, został nawet szefem wrocławskiego NZS. I jak opowiadają jego dawni koledzy, wykazał się genialnym zmysłem organizacyjnym: zapobiegliwy, ostrożny, surowy dla współpracowników, ale też dla siebie. Na początku lat 90. razem z tymi, którym dowodził, zapisał się do Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Schetyna bardzo szybko stał się prawą ręką Tuska.

Ale zanim został człowiekiem numer dwa Platformy, był już politykiem zaprawionym w bojach: z rekomendacji Rafała Dutkiewicza z Komitetu Obywatelskiego Solidarności został asystentem wojewody Janisława Muszyńskiego. Potem awansował na dyrektora urzędu wojewódzkiego, wreszcie na najmłodszego wicewojewodę w Polsce. Po drodze udało mu się przejąć władzę we wrocławskim KLD. Kiedy w 2000 roku Tusk przegrał walkę o szefostwo w partii i stworzył Platformę Obywatelską, właśnie Schetynę zrobił sekretarzem generalnym partii i szefem struktur dolnośląskich. Mówiło się, że w pewnym momencie Schetyna niemal uzależnił od siebie Tuska. Z czasem ta przyjaźń gasła. Po dymisji ze stanowiska szefa MSWiA został marszałkiem Sejmu, ale już po wygranych przez Platformę wyborach parlamentarnych w 2011 roku tylko przewodniczącym sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Kiedy Donald Tusk odchodził do Brukseli, swoim następcą, a więc premierem, uczynił Ewę Kopacz, nie długoletniego współpracownika Schetynę. To był dla niego na pewno spory cios, ale Schetyna jest cierpliwy. Wygrał ostatnie wybory na szefa Platformy Obywatelskiej.

Budzi kontrowersje, to człowiek z gatunku tych, którzy wywołują skrajne emocje, od nienawiści po uwielbienie.

Nawet jego życie prywatne jest tematem szeroko komentowanym, zwłaszcza we wrocławskich kręgach towarzyskich. Schetyna okazał się bowiem nie tylko sprawnym politykiem, lecz także całkiem rzutkim biznesmenem. Zakładał na przykład we Wrocławiu pierwsze komercyjne Radio Eska. Eska została też sponsorem strategicznym wojskowego klubu sportowego, który był wówczas właścicielem upadającej sekcji koszykówki. Kiedy w klubie pojawił się Schetyna, od razu wprowadził zmiany organizacyjne, a drużyna, która lada moment miała się rozpaść, sześć razy zdobywała mistrzostwo Polski i z powodzeniem prezentowała się na europejskich parkietach.

Właśnie na meczach kwitło życie towarzyskie Wrocławia, tu spotykali się Grzegorz Schetyna i Jerzy Szmaj-dziński, też zapalony kibic sportowy. Żona Grzegorza Schetyny Kalina, ta sama od ponad 20 lat, prowadziła wówczas agencję reklamową, cenioną i rozpoznawalną na rynku. Jakiś czas temu Schetyna pożegnał się jednak z biznesem i postawił wyłącznie na politykę.

Prywatnie uchodzi za człowieka błyskotliwego, inteligentnego. Ci, którzy znają go bliżej, mówią, że potrafi być duszą towarzystwa. Mimo że przed kamerami wypada gorzej od Donalda Tuska, słynie z ciętego języka i trafnej riposty. „Lubię pani poczucie humoru”, odpowiedział dziennikarce, która zagadnęła go o rozliczenie przez Janusza Palikota z błędów w kampanii. Zbigniewowi Wassermannowi, kiedy ten pytał go podczas przesłuchania przed sejmową Komisją ds. Afery Hazardowej, czy zna Andrzeja Stocha, odpowiedział: „To jest taki skoczek narciarski, ale chyba nie o niego chodzi. Zaskoczę pana, nie znam go”.

Od kiedy szefuje Platformie, żartuje jakby mniej. Jest liderem największej opozycyjnej partii, a to spora odpowiedzialność. Wydaje się także, że przynajmniej oficjalnie poprawiły się jego stosunki z Donaldem Tuskiem. Panowie pokazywali się razem 11 listopada, podczas Święta Niepodległości. Schetyna nie ukrywa, że liczy na powrót Tuska do polskiej polityki i na jego start w wyborach prezydenckich w 2020 roku.

O wspólnej koalicji partii opozycyjnych mówił mi jeszcze przed wyborami samorządowymi: „Uważam, że to wyzwanie. Tylko trzeba to robić spokojnie, krok po kroku. Nie jestem zwolennikiem budowania koalicji, w której wszyscy się pomieszczą i wszyscy będą przeciwko PiS-owi, tylko dlatego, żeby być. Musimy zbudować jakąś podstawę programową, musi być jakiś wspólny mianownik takiej koalicji”.

Kogo by widział w takiej koalicji?

„Na pewno Nowoczesną, na pewno Polskie Stronnictwo Ludowe. To są partie pierwszego wyboru. Z PSL-em jesteśmy w Europejskiej Partii Ludowej, z Nowoczesną programowo i politycznie już teraz współpracujemy” - wyliczał. I dodał, że lewica w takiej koalicji jest niezbędna. SLD jest w tej chwili najsilniejszą partią po tej stronie sceny politycznej, ale relacje między środowiskami lewicowymi są trudne. A do koalicji, jego zdaniem, trzeba wziąć tych, którzy ze sobą współpracują, nie konkurują, bo wprowadzenie do nowego projektu takich rywalizujących ze sobą grup z czasem stałoby się problemem dla całości.

Cóż, wydaje się, że to przemyślenia jak najbardziej racjonale, bo wiadomo, że drużyna musi grać do jednej bramki. Pytanie, czy równie racjonalne było przejęcie kilku posłów Nowoczesnej?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Kolejny ruch Grzegorza Schetyny. Czy pomoże opozycji? - Portal i.pl

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki