We wtorek (7 kwietnia) przed słupskim sądem rejonowym odbyła się kolejna rozprawa przeciw byłemu prezydentowi Słupska Maciejowi Kobylińskiemu, którego oskarża Aleksander Jacek. Nie zabrakło uszczypliwości i wzajemnej ironii. Nie ma mowy o zgodzie między przeciwnikami.
Aleksander Jacek oskarżył Macieja Kobylińskiego o znieważenie i pomówienie podczas konferencji prasowej, która odbyła się w maju ubiegłego roku. Spotkanie z dziennikarzami ratusz zorganizował, gdy głośno było o sprawie podpalenia samochodów Aleksandra Jacka. Wtedy wyszło na jaw, że ratusz umorzył dług matce Czesława i Jurija M., braci podejrzanych w sprawie podpalenia.
- Oświadczam, że pan Aleksander Jacek jest oszustem i malwersantem finansowym. Zarzuty te będą mu udowodnione zarówno przed prokuraturą, jak i przed sądem. Próby wplątania mnie w porachunki gangsterskie polegające na podpalaniu samochodów są żałosną, ale i jednocześnie przestępczą działalnością pana Aleksandra Jacka - oświadczył Maciej Kobyliński, wtedy jeszcze prezydent Słupska.
Po tym Aleksander Jacek napisał prywatny akt oskarżenia przeciwko Kobylińskiemu o pomówienie w środkach masowego przekazu.
Uzasadnił go tym, że zarzut oszustw podatkowych naraża go na poniżenie w opinii publicznej i utratę zaufania w związku z działalnością zawodową i społeczną.
Rozprawa była dowodem na to, że między stronami nic się nie zmieniło. Obaj panowie przyszli z osobami zaufania. Maciej Kobyliński - z synem Marcinem, a Aleksander Jacek z Antonim Góreckim. Oskarżyciel prywatny również ze swoim pełnomocnikiem, radcą prawnym Markiem Kobyłeckim. Aleksander Jacek złożył wniosek, by sprawa toczyła się jawnie.
- Jestem temu przeciwny, ponieważ media zostały wybrane przez Aleksandra Jacka - stwierdził Maciej Kobyliński. - Z "Głosem Pomorza" mam proces, a Kanał 6 prowadzi przeciwko mnie nieustanną nagonkę. Sędzia jednak uznała, że wypowiedź w czasie konferencji była jawna i w interesie społecznym jest wyjaśnienie jej charakteru. Obaj panowie zgodzili się też na ujawnienie swojego wizerunku w mediach.
Były prezydent Słupska złożył wniosek o przesłuchanie Leszka Pińkowskiego i Małgorzaty Zieńczuk, którzy mieliby zeznać, że Aleksander Jacek utrudniał kontrole urzędnikom ratusza i nie odbierał wezwań, a także zachowywał się wobec nich w sposób urągający godności urzędników i obrażał.
Sąd jednak najpierw przesłuchał Aleksandra Jacka, który, zeznając pod przyrzeczeniem, stwierdził, że nigdy nie spotkał ani nie rozmawiał z Leszkiem Pińkowskim. Zeznał też, że gdy urzędnicy zajęli samochód należący do spółki, Aleksander Jacek nie był już jej prezesem. Dodał, że była to egzekucja z asystą straży miejskiej i jedyne w historii Słupska zajęcie ruchomości w dniu wydania decyzji.
- W mieście, w którym władze na każdym kroku podkreślały, że są przychylne przedsiębiorcom - zauważył Jacek. - Ale nie oszustom - wtrącił Kobyliński i nie wycofał się z tego zarzutu, a nawet powtórzył go kilka razy, bo Jacek "od lat nie płacił podatków, czyli oszukiwał", a on to udowadnia.
- Była to wyraźna pokazówka i próba zastraszenia - kontynuował Jacek. Sąd najpierw przesłucha pracowników z referatu egzekucji, a później zdecyduje, czy wezwie świadków Macieja Kobylińskiego.
CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT
ALEKSANDER JACEK OSKARŻA MACIEJA KOBYLIŃSKIEGO O UDZIAŁ W PODPALENIU JEGO AUT
PREZYDENT SŁUPSKA TWIERDZI, ŻE NIE MIAŁ NIC WSPÓLNEGO Z PODPALENIEM AUT
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?