Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobiety wpadają w amok, czyli wyprzedaż oczami sprzedawcy

Anna Mizera-Nowicka
Marcin Osman/ Archiwum Polskapresse
Bałagan, kłótnie, przepychanki, przeszukiwanie sklepu i szał w oczach klientów. Z czym kojarzą się wyprzedaże sprzedawcom sieciówek z ubraniami.

Tra-ge-dia! To jeden wielki szał! Trudno przetrwać te dni - mówi z grymasem na twarzy ekspedientka Ania o kończących się właśnie letnich wyprzedażach w jednym z sieciowych sklepów z ubraniami w Gdańsku Wrzeszczu, gdzie od kilku lat pracuje. Bo czas promocji, który u wielu kobiet wywołuje wypieki na twarzy i kojarzy się z pozytywnym dreszczykiem emocji i szafą pełną nowych ubrań, sprzedawcom przywołuje na myśl to, co najgorsze: bałagan, przepychanki, kłótnie i straty, przez które trzeba się tłumaczyć szefowi.

- Na sejlach [od "sale" - po angielsku "wyprzedaż" - przyp. red.] można czasem naoglądać się zabawnych scenek. Do dziś chce mi się śmiać, gdy sobie przypomnę, jak trzy paniusie, które zobaczyły bluzki za 10 zł, na środku sklepu rozbierały się do bielizny, żeby je przymierzyć - opowiada rozbawiona Marcelina z sieciówki na gdańskiej Matarni, która w weekendy studiuje na Uniwersytecie Gdańskim. - Panie bały się chyba, że ktoś im zaraz wykupi te bluzki, a do przymierzalni była długa kolejka.

Kaśka, która pracuje razem z Marceliną, przypomina sobie inną sytuację: - Raz byłam świadkiem, jak kobiety chwytały z półek koszule za 100 zł i nawet ich nie przymierzając stawały w kolejce do kasy. A to przecież totalny bezsens, bo każda koszula ma inny krój i na każdym inaczej leży - opowiada studentka Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. - Gdy na metce jest napisane "okazja", niektórzy naprawdę wpadają w jakiś amok. Nie patrzą czy ładne, czy im pasuje, czy drogie, biorą jak leci, nawet gdy gołym okiem widać, że to nie ich rozmiar.

- Ja raz widziałam parkę: mężczyzna wchodził do sklepu i stawał od razu w kolejce do kasy, a kobieta w tym czasie szybko przerzucała ciuchy. Wyszli od nas z trzema torbami. Ciekawe, czy choć połowę z tych rzeczy kobieta przynajmniej raz nałoży. To chore, ale podczas wyprzedaży tak jest.

Studentki przyznają, że w okresie promocji z klientów wychodzi to, co najgorsze. Panie potrafią się pokłócić, bo jedna z nich za długo siedzi w przymierzalni albo przesuwając na drążku wieszaki przeszkadza innej.

- Robi się wtedy wielki bałagan. Klientki rozrzucają ubrania po całym sklepie. Nic nie jest na swoim miejscu, bluzki leżą na podłodze, są brudne od pudru czy wręcz porwane. Kobiety chcą je nałożyć na siłę, bo choć są za małe, to przecież takie tanie... - opowiada Kaśka. - A my potem musimy się tłumaczyć szefowej, czemu jest tak wiele strat. I to sprzątanie na koniec dnia... Koszmar.

Kaśka zazwyczaj zamyka sklep o godz. 21. Liczenie pieniędzy, sprzątanie itp. zajmuje ok. 30 minut, o godz. 21.30 można więc wyjść z pracy.

- Ale gdy są sejly, przez sklep przechodzi huragan. Samo sprzątanie i układanie ciuchów zajmuje kilka godzin! - skarży się.
Jak opowiada Martyna, która podczas studiów przez kilka lat dorabiała sobie w czterech sklepach z ubraniami, czasem dochodziło do sytuacji, kiedy bezradnie opadały jej ręce.

- Raz, gdy zamknęłam sklep i zaczęłam go sprzątać, odkryłam, że któraś z klientek potraktowała przymierzalnię jak toaletę - relacjonuje gdańszczanka. - Do dziś się zastanawiam, czy w tym szale nie zdążyła pójść do WC? Czy może bała się, że jak wyjdzie z przymierzalni, ktoś kupi wybrane przez nią ubrania? Znowu będzie musiała stać w kolejce?

Martyna przyznaje też, że w pracy często przydawało jej się zacięcie detektywa. Jej klientki, znając orientacyjne terminy rozpoczęcia wyprzedaży, tuż przed nimi próbowały w sposób niekonwencjonalny przygotować się do nich.

- Kiedyś znalazłam upchniętą za gaśnicą spódniczkę. Widocznie klientka chciała z kupnem poczekać na promocje, a bała się, że ktoś ją wyprzedzi - opowiada dziewczyna. - Zdarzyło mi się też we wnęce szafki znaleźć bluzkę zapakowaną w foliową siatkę. Ta klientka chyba też czekała na wyprzedaż. Dzięki siatce bluzka się nie wybrudziła.

Sprzedawczynie przyznają też, że nie zawsze "promocja" oznacza rzeczywisty spadek cen. Zdarzają się sytuacje, że tuż przed wyprzedażami muszą zrywać stare ceny, naklejać nowe, wyższe, a na nich te promocyjne, czyli podobne do pierwotnych.

- Kobiety i tak się na to rzucą - przyznaje Marcelina. - Ale całe szczęście, wyprzedaż letnia już się kończy, więc będzie kilka miesięcy na odpoczynek.

[email protected]

Grzechy sprzedawców

Rzecznik prasowy Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów przypomina jednak, że nie tylko klienci bywają uciążliwi. Małgorzata Cieloch ostrzega, aby podczas sezonowych wyprzedaży mieć świadomość grzechów sprzedawców.

• Po pierwsze pycha, czyli przybieranie postawy "nasze promocje są najatrakcyjniejsze". Wywieszki i billboardy często informują o korzystnych warunkach wyprzedaży sezonowej dotyczącej całego asortymentu. W praktyce tylko część towaru jest objęta promocją. Warto więc dokładnie zapoznać się z obowiązującą ceną.

• Po drugie chciwość - cena cenie nie jest równa. Sprzedawcy podają często zawyżone, nieprawdziwe ceny dotychczasowe czy oferują w promocji wyroby po cenie identycznej, jak przed okresem promocyjnym, tym samym wprowadzają konsumentów w błąd, sugerując im, że kupując dany produkt oszczędzają.

• Po trzecie - nieumiarkowanie w obliczeniach.
Zdarzają się różnice w cenach podanych przy towarze z cenami zakodowanymi w kasie, czytniku oraz podanymi w gazetkach reklamowych. Pamiętaj - cena podana na półce lub na metce jest obowiązująca. Mamy prawo kupić produkt po tej właśnie cenie, nawet jeśli kasa nabija inaczej!

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki