Kłócimy się nie o to, co trzeba

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Zdaje się, że ktoś wreszcie powiedział coś sensownego i zrozumiałego dla ogółu na temat kłótni o składki emerytalne. Irena Wóycicka w "Gazecie Wyborczej" zwróciła uwagę, że spór, który budzi tyle emocji, nie dotyczy w gruncie rzeczy sprawy najważniejszej. Otóż, przypomina ona niektórym, a niektórych po raz pierwszy informuje, sedno sprawy tkwi w wysokości przyszłych emerytur.

Bez względu na to, czy nasza składka idzie do ZUS, czy do OFE, emerytury będą marne. A nawet bardzo marne w stosunku do ostatnich pensji. Podział składki na ZUS i OFE ma, jej zdaniem, wpływ rzędu 1 punktu procentowego. Każda złotówka może mieć znaczenie, gdy wypłaty będą bardzo niskie. Ale mam od początku wrażenie, że wysokie debatujące strony omijają, jak mogą, to, co naprawdę jest najbardziej interesujące. O tym jednak boją się mówić politycy będący u władzy i ci z opozycji.

Nie ma bowiem łatwych i przyjemnych recept na podwyższenie przyszłych świadczeń. Nie da się nic znaczącego osiągnąć bez podwyższenia wieku emerytalnego, likwidacji licznych przywilejów, zrobienia porządku z KRUS itd. To są politycznie ryzykowne propozycje i nikt się do nich nie pali. Leszek Balcerowicz o nich mówi, ale na swoje szczęście nie może o nich decydować. Politycy wszystkich opcji zgadzają się chyba co do tego, co należałoby zrobić. Boją się jednak o tym powiedzieć głośno, wymyślają więc tematy drugorzędne.

Irena Wóycicka dobrze zna się na ubezpieczeniach społecznych i chyba nieźle rozumie mechanizm prognozowania w perspektywie kilkudziesięciu lat. Wyniki takich symulacji zależą od przyjętych założeń. Zwolennicy OFE zakładają, że stopa zwrotu z zainwestowanych w nich pieniędzy będzie wyższa od stopy wzrostu PKB. Jest spore prawdopodobieństwo, że tak będzie. Prawdopodobieństwo - nie pewność. Większe, jeśli chodzi o jakiś punkt w odległej przyszłości, np. rok 2050. Po drodze jednak może być różnie, zależnie od tego, czy przejdzie się na emeryturę w okresie boomu, czy recesji. Składki w ZUS powinny generować mniejsze wahania w tym zakresie.

Tak czy siak szansa, że przyjęte założenia się sprawdzą, nie jest wielka. Tym bardziej że dotyczą one nie tylko wzrostu gospodarczego i sytuacji na rynkach finansowych, ale także wielu innych wskaźników. Nie mamy wyjścia, musimy opierać się na hipotezach. Nie traktujmy wszakże wyliczeń jako niepodważalnych. Matematyka wskazuje nam tu tylko, że manipulowanie podziałem składki niewiele zmienia, podczas gdy inne politycznie wrażliwe zmienne (np. wiek emerytalny, przywileje) - są znacznie ważniejsze.

Niby to wiemy, ale jakoś trudno nam sobie wyobrazić przyszłość jeszcze mniej stabilną niż obecnie. Proste, liberalne przesłanie: dbaj o samego siebie i swoją przyszłość, choć ogólnie trudno mu coś zarzucić, z pewnością atrakcyjnym społecznie nie jest. Bo jak tu oszczędzać na starość, gdy nawet w młodości brakuje na wiele rzeczy. W gruncie rzeczy postępujemy tak jak państwo i rządzący nim politycy (z opozycją włącznie) - preferujemy dziś kosztem jutra. Zrozumiałe, bardzo ludzkie. I cholernie ryzykowne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 3

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

a
anzelm
nie należałoby powiedzieć to nasze " rządy " doprowadzają nas fizycznych do skrajnej nędzy wy dziennikarze wypasieni na służalstwie wobec bogackich macie się nadzwyczaj dobrze i leży wam to daleko z tyłu /dała wam to demokracja wywalczona na naszych plecach w pamiętnych wyborach/
x
x
Gdyby wiek emerytalny podnieść do 99 roku życia, to emerytura mogłaby wynieść nawet 10 ostatnich pensji, albo i więcej! I wzięłoby ją kilka osób w tym kraju - zresztą - przez kilka miesięcy. Jakie to proste i logiczne! Szkoda że na to nie wpadli skądinąd niegłupi Francuzi; kilka miesięcy temu, gdy rząd zafundował im wydłużenie okresu emerytalnego do 63 (!) lat, przez Francję przetoczyła się fala protestów. Komuchy, po prostu komuchy i tyle !
K
Krytyk
"sedno sprawy tkwi w wysokości przyszłych emerytur." no i prof. Dominiak to odkrycie zauważył!
Nic tylko obojgu Nobla dać! Mało tego prof. Dominiak nawet wie, że "emerytury będą marne, a nawet bardzo marne" tyle tylko, że nie staje mu woli na to aby tezę tę udowodnić - poza zresztą słuszną obserwacją tego, że trzeba zwiększyć wiek przejścia na emeryturę. Co skądinąd jest obserwacją banalną
w obliczu wydłużającego się czasu życia ludzi, a to zawdzięczamy postępowi naukowemu. Trudno sobie wyobrazić sytuację, że ktoś kto jest w stanie przeżyć do 100 lat mógł otrzymywać godziwą emeryturę
po przejściu na nią w wieku lat 50-ciu! Sprawą ekonomistów i polityków jest przedłożyć rzetelny rachunek w tej sprawie. Tymczasem jedni i drudzy bajdurzą na ten temat w obawie o utratę elektoratu w kolejnych wyborach. Inną i ważną sprawą jest sprawiedliwy podział dochodu narodowego a w szczególności rażąca rozpiętość płac czy też wypracowanego dochodu na głowę mieszkańca. Kapitalizm dojrzały w przeciwieństwie do naszego, dzikiego, zna granice w zdzieraniu "skóry" z pracownika najemnego, owocuje to bardziej humanitarnym systemem wynagrodzeń i w konsekwencji przyszłych emerytur.
Sprawy te i im podobne powinny być przedmiotem rzetelnej dyskusji społecznej co niestety nie bardzo jest możliwe z powodu zawsze zbliżających się jakichś tam wyborów a zachłanność naszych elit na władzę
nie zna przecież granic, więc nie ma czasu na to aby o sprawie pomyśleć poważnie.
Nie zrobią tego też i naukowcy, bo oni są ciągle w pośpiechu, w biegu z jednej uczelni na drugą, i ewentualnie trzecią. Dlatego też wszystko bajaniami się kończy.
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki
Dodaj ogłoszenie