18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kitesurfer Jan Lisewski umieścił w sieci film z Arabii Saudyjskiej

Ewelina Oleksy
Kadr z filmu, w którym Lisewski przekazuje pozdrowienia księciu Arabii Saudyjskiej
Kadr z filmu, w którym Lisewski przekazuje pozdrowienia księciu Arabii Saudyjskiej Youtube
Film z wizyty księcia w szpitalu w Dubie, gdzie leżał Jan Lisewski po nieudanej próbie przepłynięcia Morza Czerwonego, trafił do internetu. Leżący w szpitalnym łóżku kitesurfer rozmawia z księciem Arabii Saudyjskiej. Podając mu rękę, mówi, że miło go poznać i że ma się dobrze. Następnie dziękuje jemu oraz jego żołnierzom za akcję ratunkową na Morzu Czerwonym.

- Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Żyję, więc jest OK. Przekazuję najlepsze pozdrowienia od mojego rządu - zwraca się do saudyjskiego księcia Lisewski.

Film z wizyty księcia w szpitalu w Dubie, gdzie leżał Lisewski po nieudanej próbie przepłynięcia Morza Czerwonego, trafił do internetu. O zamieszczeniu na portalu Youtube trwającego niecałą minutę wideo pt. "Gdański kitesurfer Jan Lisewski i Książę Arabii Saudyjskiej Mohammed bin Nayef" poinformował nas jego bohater. Następnego dnia jednak zwrócił się z prośbą o to, by o nim nie pisać.

- To była prywatna informacja - argumentował Lisewski. Jednak filmik tajny nie jest i bez problemu można go odszukać w sieci.

Jednym z warunków umowy opiewającej na 40 tys. zł, jaką przed swoją wyprawą Lisewski zawarł z gdańskim magistratem, było przekazanie listu od władz Gdańska przedstawicielom rodziny królewskiej, władzom miasta Duba oraz egipskiego miasta El Gouna, z którego wypływał. Czy poza ustnymi pozdrowieniami "od rządu", jakie przekazuje Lisewski na filmie, przekazał jeszcze list? Tego nie wiadomo.

- Jest wiele nieznanych faktów ze spotkań z księciem i konferencji, wywiadów w Arabii, ale nie chciałbym znowu wracać do tych tematów - ucina Lisewski i tłumaczy, że dopóki nie minie termin, w jakim ma się wywiązać z warunków umowy (a ten upływa 30 sierpnia), sprawy komentować nie będzie, bo "nie odbiera się budowy przed jej zakończeniem".

Tymczasem Anna Zbierska, szefowa Biura Prezydenta ds. Promocji Miasta, które razem z Biurem Prezydenta ds. Sportu i Euro postanowiło wesprzeć wyprawę kitesurfera kwotą 40 tys. zł, przyznała ostatnio, że drugi raz takiej umowy by nie podpisała.

Czytaj więcej na ten temat: Wyjaśnienia Urzędu Miejskiego w Gdańsku ws. umowy kitesurfera Lisewskiego

- To dla mnie ciężkie przeżycie. Podpisywałam wiele podobnych umów, nawet z bokserami, ale takiej sytuacji nie miałam - stwierdziła i przyznała, że wiele wypowiedzi kitesurfera było niestosownych i nie służyło promocji miasta.

Zbierska zapewnia, że miasto nie stoi pod ścianą, jeśli chodzi o wypłatę 40 tys. Lisewskiemu. Gdy upłynie czas umowy, sportowiec będzie musiał złożyć obszerne sprawozdanie, w którym udowodni, że wywiązał się z każdego z jej warunków. Dopiero gdy urzędnicy przyjmą to bez zastrzeżeń, dostanie pieniądze.

- Zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony. Chcę dalej robić swoje. To jest moja pasja i życie, o które tak mocno na tym morzu walczyłem - mówi Lisewski.

Ewelina Oleksy
tel. 58 3003 324
[email protected]

WSZYSTKO NA TEMAT WYPRAWY LISEWSKIEGO
40 tysięcy dla kitesurfera z Gdańska bulwersuje radnych
Michał Kochańczyk - kim jest człowiek, który skrytykował kitesurfera z Gdańska?
Gdańsk: Alpinista żąda wyjaśnień ws. dotacji dla kitesurfera
Kitesurfer z Gdańska odnaleziony! (ROZMOWA Z JANEM LISEWSKIM)

Lisewski napisał list do Kochańczyka. Alpinista odpowiada kitesurferowi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki