Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kim na całe szczęście nie będziemy

Piotr Dominiak
Mieliśmy już być: drugą Japonią (Wałęsa), Irlandią (Tusk), Węgrami (J. Kaczyński), a od kilku dni - Chinami (też Kaczyński). W poprzednim systemie wzorcem dla Polski był ZSRR (to dla wierchuszki PZPR) czy Jugosławia i ówczesne Węgry (dla niektórych reformatorów socjalizmu). Po rozpoczęciu transformacji w początkach lat 90. wielu Polaków marzyło, że staniemy się szybko Ameryką.

Te wszystkie odniesienia miały nam wskazywać kierunek rozwoju. Były hasłami i niczym więcej, bo jakoś nigdy nie udawało się nam upodobnić do tych krajów. W większości przypadków - na szczęście.

Nie ma dziś sensu wracać do czasów PRL. Poprzestańmy na "wzorcach" kapitalistycznych. Kiedy Lech Wałęsa próbował nas przekonać, że możemy i powinniśmy stać się drugą Japonią, miał na myśli przede wszystkim niesłychanie szybki awans ekonomiczny tego państwa, przegranego w II wojnie światowej, słabego gospodarczo jeszcze w latach 60., synonimu tandety jeszcze na początku następnej dekady.

Japonia nie tylko rozwijała się szybko. Szła własną ścieżką, przecierając nowe drogi rozwojowe. Stała się liderem innowacji, doskonalenia jakości, wprowadziła wiele nowości w zarządzaniu. Została potęgą eksportową. Ale od kilkunastu już lat Japonia boryka się z wieloma kłopotami. Tempo wzrostu jest bardzo słabe, dług publiczny koszmarnie wysoki. To także jedyna gospodarka narodowa w świecie, która ma poważne problemy z deflacją. Budowanie nowoczesnej gospodarki na japońską modłę nie jest więc już obecnie marzeniem kogokolwiek.

Irlandia wyciągnęła się z biedy jeszcze szybciej, niewątpliwie dzięki członkostwu w Unii. To ono sprawiło, że kraj ten przyciągnął wielu dużych inwestorów zagranicznych. Mała gospodarka w krótkim czasie zaczęła osiągać imponujące rezultaty. Nic dziwnego, że patrzyliśmy na nią z zazdrością, trochę zapominając, że małość sprzyja przyspieszeniu, ale również stanowi ogromne zagrożenie w okresach pogarszającej się koniunktury - szczególnie gdy wzrost jest budowany w dużej mierze na czynnikach zewnętrznych. Dziś nikt nie chciałby być Irlandią.

Węgry były pozytywnym przykładem względnego gospodarczego sukcesu w czasach RWPG. Transformacja udała się tam natomiast, ku zaskoczeniu wielu ekonomistów, raczej średnio. Polska dogoniła Węgry pod względem PKB per capita, o czym trudno było realnie myśleć 20 lat temu. Jarosław Kaczyński, stawiając Węgry za wzór, miał naturalnie na myśli nie gospodarkę, ale politykę. Marzył mu się sukces na miarę tamtejszej prawicy. Był to wszakże jedynie sukces wyborczy, zapewne jednorazowy. Nie wiem, czy ktoś z Polaków przeniósłby się na Węgry, chcąc sobie poprawić standard życia.

Prezes PiS wykazał się jednak wyjątkową fantazją dopiero teraz, gdy zakomunikował narodowi, że gdyby nie PO, Tusk i Sikorski, moglibyśmy być Chinami. Nie wiem, co z Chin, poza imponującym tempem wzrostu, gotowi byliby wziąć zwolennicy Kaczyńskiego. Harówkę po 60 godzin w tygodniu? Niewyobrażalne dla nas zróżnicowanie dochodów i bogactwa? Nie sądzę, by większości z nich podobał się monopol jednej partii (nawet gdyby należał do PiS). Wypsnęło się prezesowi i tyle. Można by machnąć na to ręką.

Warto jednak zwrócić uwagę na sposób myślenia naszych polityków o owych "wzorcach". Traktują je zawsze powierzchownie, służą im one tylko do bieżących, krótkookresowych celów. Szukają wzorców do przekalkowania. A takich nie ma. Ciekawe też, że nie słyszą, iż coraz częściej to inni chcą być jak Polska. Też pewnie nie biorą pod uwagę naszych kłopotów, ale mimo to - miło to sobie uzmysłowić.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki