Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Transportowe wykluczenie na Pomorzu. Kiedyś jeździły tu autobusy. Dziś pozostały tylko zatoczka i rozpadający się przystanek...

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
W Błądzikowie znajduje się przystanek autobusowy, lecz służy on bardziej za pamiątkę po komunikacji publicznej. Wykorzystywany jest jedynie w roku szkolnym.
W Błądzikowie znajduje się przystanek autobusowy, lecz służy on bardziej za pamiątkę po komunikacji publicznej. Wykorzystywany jest jedynie w roku szkolnym. Magdalena Gębka-Scuffins
"Trzeba mieć albo mocne, zdrowe nogi albo rower, skuter lub własny samochód. Większość musi kombinować. Różnie sobie radzimy" - mówią mieszkańcy pomorskich miejscowości, które omija publiczna komunikacja. Bardzo często ludzie sami zabierają się za walkę z negatywnymi skutkami transportowego wykluczenia.

Według danych z roku 2016 r. na 1650 miejscowości wiejskich na Pomorzu do około 400 nie docierał żaden transport publiczny. Z kolei w 90 miejscowościach czas dojścia do przystanku wynosi ponad 60 minut. Strategia Rozwoju Województwa Pomorskiego do Roku 2030, którą w kwietniu 2021 r. przyjął pomorski Sejmik, wskazuje na obszary zachodniego Pomorza jako te szczególnie zagrożone wykluczeniem transportowym - powiaty człuchowski, słupski, chojnicki (czynnikiem kluczowym są tu odległość od metropolii oraz czas, jaki jest konieczny do ich pokonania środkami transportu).

Rozmawialiśmy z mieszkańcami wykluczonych komunikacyjnie miejscowości na Pomorzu, które często liczą po kilkudziesięciu, kilkuset mieszkańców. Zapytaliśmy, jak sobie radzą. W niektórych wsiach ostatnie autobusy i pociągi zlikwidowano... czterdzieści lat temu.

Na granicy z metropolią

Nieoczywistą miejscowością wykluczoną transportowo są Czaple w gminie Żukowo. To miejscowość niemal granicząca z gdańską metropolią.

- Jakby było za mało autobusów, to byśmy się chyba cieszyli. Bo nie ma żadnego. Zero komunikacji. Mieszkańcy, którzy nie posiadają własnego pojazdu, w XXI wieku muszą iść do najbliższego przystanku około 4 km... Wyobraźcie sobie starszą osobę wracającą w takie upały z zakupami... - podkreślają mieszkańcy Czapli.

Łebień w gminie Damnica, liczący 200 mieszkańców, położony jest kilkanaście km na północ od Lęborka. Niedaleko są Łeba, Luzino, Wejherowo. Przez miejscowość przebiega linia kolejowa Gdynia - Słupsk. Niby wszędzie blisko… ale pociąg nie ma się gdzie zatrzymać, bo przystanek kolejowy został zlikwidowany dawno temu. Autobus, którym mieszkańcy Łebienia mogli dojeżdżać do Słupska, zniknął z rozkładu jazdy w roku 2015. Podobno pasażerów było mało i kursy były nieopłacalne.

Smoląg i Grabowiec w gminie Bobowo nie mają żadnego połączenia ze stolicą powiatu, Starogardem Gdańskim. W podobnej sytuacji jest kilka miejscowości w powiecie sztumskim, bo między Sztumem i Dzierzgoniem, dwoma największymi ośrodkami powiatu, połączeń w praktyce brak. Czyli mieszkańcy np. Dzierzgonia łatwiej dostaną się do sąsiednich powiatów - malborskiego czy iławskiego, niż do stolicy powiatu w Sztumie. To utrudnia dostęp do urzędów, szpitala, powoduje też, że wielu młodych ludzi wybiera na miejsce dalszej nauki szkoły w powiatach ościennych.

Wieś Borzęcin w gminie Pruszcz Gdański nie ma komunikacji publicznej przez niemal 40 lat i, jak przypuszcza sołtys Tomasz Hertel, mieszkańcy autobusu nie doczekają się nigdy. - Wszyscy są zmotoryzowani, większość to mieszkańcy napływowi. Każdy dysponuje samochodem – mówi.

W Złej Wsi w gminie Trąbki Wielkie (powiat gdański), mieszka obecnie około 200 osób. Komunikacji zbiorowej brak.

- Kiedyś jeździły tu autobusy, jest jeszcze zatoczka, ale od około 20 lat nic nie kursuje – mówi pan Leszek ze Złej Wsi. - Można było wsiąść, przyjechać do Pruszcza na zakupy i wrócić. Przydałby się autobus.

- Kiedyś były połączenia ze Starogardem, ale teraz widocznie to się nie opłaca. Ale czy tak można myśleć? Obecnie w czasie dni wolnych od nauki nie mamy żadnego autobusu, którym możemy dojechać do miasta. Ludzie chcą pracować, ale nie mają jak dojechać. Kiedyś oprócz autobusów szkolnych były cztery połączenia do Starogardu. Mieliśmy możliwość dojazdu do Bobowa, w którym znajduje się ośrodek zdrowia i urząd gminy. Teraz bez samochodu się nie da - mówią mieszkańcy wsi Wysoka w powiecie starogardzkim, w której mieszka około 500 osób.

Słuszewo, Chynowo oraz Miłoszewo – to kolejne pomorskie wsie (znajdują się w powiecie wejherowskim), które nie mają autobusowego połączenia.

- Każdy z mieszkańców musi posiadać tu auto, bo inaczej nie byliby w stanie się z tej wioski wydostać – podkreśla pani Agnieszka ze Słuszewa.

Część mieszkańców wskazuje, że ta swego rodzaju izolacja zapewnia ciszę i spokój, jednak dla wielu taki komfort małych miejscowości jest zbytkiem.

- To bardzo ładna i spokojna wieś, ale nie ma możliwości dojazdu do niej autobusem – mówi pani Ewelina, mieszkanka Obozina w gminie Skarszewy. - Na trasie Starogard - Gdańsk autobus zatrzymuje się przy głównej drodze ok. 2 kilometrów od wioski. Nigdy nie było bezpośredniego autobusu ani od strony Trzcińska, ani od strony Skarszew. Bardzo dawno temu jeździł autobus, chyba ze dwa razy dziennie, ale tylko do Skarszew.

Błądzikowo
to malownicza, niewielka wieś w gminie Puck, do której nie dojedziemy ani pociągiem, ani autobusem. Licząca ponad 200 mieszkańców (dokładnie 215 wg spisu z 2011 r.) wioska położona jest około 3 km od Pucka, a jedyny sposób, by się tu dostać to własny transport. W Błądzikowie znajduje się przystanek autobusowy, lecz służy on bardziej za pamiątkę po komunikacji publicznej. Wykorzystywany jest jedynie w roku szkolnym, skąd specjalny autobus zabiera i dowozi dzieci do Szkoły Podstawowej w Żelistrzewie.

Mieszkańcy wspominają, że w latach 90 XX w. kursował do Błądzikowa PKS, choć tylko dwa razy dziennie: w kierunku Pucka przed godz. 8.00 i powrotny około 14.30.

- Jeździły nim głównie dzieci szkolne - wspomina Izabela Mudlaff z Błądzikowa. - Sama nie mam potrzeby korzystania z komunikacji publicznej, ale nie rozumiem, dlaczego np. kurs relacji Puck-Gdynia i Gdynia-Puck, przez Kosakowo, nie mógłby wjeżdżać do naszej wsi.

- Jesteśmy totalnie pominięci komunikacyjnie - dodaje inna mieszkanka Błądzikowa. - Władze tłumaczą, że autobusem nikt nie jeździł, dlatego został zlikwidowany, ale według mnie to wstyd, bo jesteśmy blisko miasta, a jednocześnie całkowicie odizolowani.

W powiecie bytowskim białą plamą na transportowej mapie jest m.in. odcinek wzdłuż nieczynnej linii kolejowej nr 212 Bytów - Korzybie (miała być reaktywowana, ale program upadł). Przy torach ulokowanych jest siedem miejscowości, z najmniejszym Gumieńcem, liczącym 231 mieszkańców. Łącznie wzdłuż nieczynnej linii mieszka niemal 3,5 tys. ludzi.

- Odbudowy tej linii już się chyba nie doczekamy - przyznaje Teresa Oreńczak, wicewójt gminy Kołczygłowy, przez którą przebiega torowisko linii 212. - Problem z dojazdami w naszej gminie istnieje, zwłaszcza w okresie wakacji, gdy nie kursują autobusy szkolne, którymi mogą jeździć też i pozostali mieszkańcy. Najgorsza sytuacja pod względem komunikacji jest we wsiach Darżkowo czy Gałąźnia Wielka.

Wożenie powietrza i ekonomia

Coraz mniej białych plam komunikacyjnych jest w powiecie malborskim. Można by się ich doszukiwać w gminie Lichnowy, ale nie oznacza to, że mieszkańcy w ogóle są pozbawieni połączeń. Linię między Nowym Stawem przez Lichnowy do Lisewa Malborskiego i dalej do Tczewa obsługuje prywatny przewoźnik. Skręca też do miejscowości, które nie leżą przy tej głównej trasie.

Marcin Drewa, do niedawna samorządowiec z Wejherowa, dziś społeczny doradca prezydenta Andrzeja Dudy podkreśla, że systemowe sposoby na walkę z transportową pustynią istnieją.

- Problem wykluczenia komunikacyjnego dotyczy całej Polski, dlatego rząd Zjednoczonej Prawicy uruchomił Fundusz Rozwoju Przewozów Autobusowych. Tylko w tym roku 23 pomorskie samorządy otrzymają z niego dopłaty. Kwotą 42 mln 255 tys. zł zostaną dofinansowane 384 linie komunikacyjne 15 236,60 km. Rząd godzi racje ekonomiczne regulujące kursy lokalnych środków transportu zbiorowego z wymogami społeczności. Po prostu rząd dopłaca przewoźnikom – podkreśla Marcin Drewa.

Gdy pytamy o to wójta Lichnów Jana Michalskiego, odpowiada, że autobus nie dojeżdża do Pordenowa i Parszewa, bo prywatnej firmie to się po prostu nie opłaca.

- Przekonywaliśmy przewoźnika, zaczął jeździć tam na próbę i skończyło się tak, że woził... powietrze. Decyduje ekonomia – mówi Jan Michalski.

Z tego też powodu władze tej gminy uznały, że nie będą się starać o rządowe dopłaty do przewozów.

- Dostalibyśmy 1 zł dotacji do kilometra, a 2 zł musielibyśmy dokładać ze swoich – dodaje Jan Michalski. - Jednak nie ma wielkiego narzekania ze strony mieszkańców, bo wiele osób ma jednak samochody.

Problem tych dwóch miejscowości częściowo rozwiązuje się też w roku szkolnym, podobnie jak w innych gminach z kłopotami komunikacyjnymi, bo przewozy szkolne mają formułę otwartą, więc mieszkańcy też mogą z nich korzystać.

W gminach Miłoradz i Stare Pole jeżdżą autobusy dwóch prywatnych przewoźników, chociaż trzeba przyznać, że mieszkańcy części gm. Stare Pole, położonej na północ od drogi krajowej nr 22, przez długi czas mieli powody do narzekań. Chodzi o Ząbrowo czy Kaczynos, gdzie różni przewoźnicy rezygnowali ze względu na zbyt małą frekwencję. Władze samorządu próbowały nawet swego czasu zachęcić Miejski Zakład Komunikacji w Malborku do prowadzenia linii przez te wsie, ostatecznie nawet z dopłatą z budżetu gminy okazało się to nieopłacalne. Obecnie nie ma już kłopotu wsi "odciętych od świata". Gmina zdecydowała się wziąć dotację rządową i przekonać jedną z lokalnych firm do świadczenia usług przewozowych przez miejscowości, gdzie autobus nie docierał.

Inwencja przeciw wykluczeniu

Mieszkańcy podkreślają, że by mieszkać w urokliwym Błądzikowie (a coraz większa liczba domów powstających we wsi wskazuje, że jest to dobre miejsce do życia), trzeba mieć albo mocne, zdrowe nogi, które pozwolą na piesze "wycieczki" do Pucka, albo własny transport w postaci samochodu lub jednośladu - skutera, motocykla lub roweru.

Z rozmów z niemal z każdym z przedstawicieli wykluczonych transportowo miejscowości wyłania się inwencja lokalnej społeczności w walce z komunikacyjną izolacją. Wydaje się, że w wielu miejscowościach mieszkańcy przestali czekać na odgórną decyzję o tym, by pociąg lub autobus zaczął wreszcie do nich docierać.

- Do najbliższego przystanku w Juszkowie jest 1,5 km. Czasami zdarza się, że ktoś idzie na pieszo w tym kierunku od strony Borzęcina, ale mamy taki zwyczaj, że jeśli ktoś jedzie autem, to zabiera tę osobę do Juszkowa albo dalej - mówi sołtys Tomasz Hertel.

- Niektórzy jadą rowerem do miejsca, w którym można złapać autobus. To około 5 minut drogi, inni chodzą pieszo. Najgorzej mają dzieci, które uczęszczają do szkół w Starogardzie, czy innym mieście. Rodzice muszą kombinować, żeby zawieźć pociechy na autobus, albo pieszo idą do Bobowa lub Jabłowa. Jako sołtys wsi Smoląg nie ukrywam, że dobrze byłoby, gdy autobus jeździł chociaż rano i po południu – mówi Lucyna Behrendt.

- W roku szkolnym jest autobus rozwożący dzieci. A osoby niepełnosprawne mogą skorzystać z gminnego, specjalistycznego busa – podkreśla Grzegorz Pukszta, sołtys Kostkowa (to w jego sołectwie znajduje się wieś Słuszewo).

Robert Zieliński, wójt gminy Sztutowo w powiecie nowodworskim przyznaje, że problem komunikacyjnego wykluczenia pojawia się regularnie w czasie spotkań wiejskich w rolniczej części gminy. Mimo że przez wsie takie jak Grochowo Pierwsze, Grochowo Drugie, Groszkowo, Łaszka przebiegają drogi asfaltowe, to komunikacja zbiorowa jest w szczątkowej postaci. Z pomocą przychodzą autobusy szkolne, które są udostępniane dla mieszkańców oraz pomoc sąsiedzka.

- Ludzie sobie pomagają. Kto ma samochód, jest w stanie podwieźć tych, którzy swoim pojazdem nie dysponują. Niemniej samorząd byłby w stanie partycypować w kosztach kursowania autobusów nawet do najmniejszych miejscowości - mówi wójt Zieliński. - Zdaję sobie sprawę, że one jeździłyby po nielicznych pasażerów, ale musimy zdawać sobie sprawę, że często są to starsi mieszkańcy, często nie do końca sprawni. Zależy nam na nich.

W Łebieniu cztery lata temu mieszkańcy zadeklarowali, że na własny koszt odbudują kolejowy przystanek przy linii Gdynia – Słupsk i doprowadzą do niego drogę. Po apelach samorządu PKP obiecało, że pociąg będzie się w Łebieniu zatrzymywał.

- Takie plany były i są, ale na razie nic z nich nie wyszło. Myślę, że pandemia miała głównie wpływ na to, że sprawa ucichła – mówi sołtys Łebienia, Tadeusz Wicki. - Liczę, że ta inwestycja się w końcu uda. Na razie musimy sobie radzić. Niemal każdy ma samochód, ludzie sobie pomagają. W gminie można poprosić o przyjazd specjalnego busa dla starszych mieszkańców, niepełnosprawnych, gdy chcą coś w urzędzie załatwić, do lekarza pojechać.

O tym, że mieszkańcy sami sobie poradzili, mówi wicewójt Teresa Oreńczak z gminy Kołczygłowy w powiecie bytowskim.

- Mam wrażenie, że po prostu innego wyjścia nie było. Szans na publiczny transport nie mieli, dlatego we własnym zakresie zaczęli organizować sobie komunikację. Dojeżdżają do pracy, do lekarza samochodami, dowożą dzieci do szkół, do urzędów, sklepów - mówi Teresa Oreńczak.

Trzeba jednak zauważyć, że jest i druga strona prób radzenia sobie z transportowym wykluczeniem.

- Ludzie idą na przystanek ulicą wśród tirów, samochodów, rowerów. Taka sytuacja sama w sobie jest niebezpieczna, a dramatyczna robi się zimą ze względu na brak oświetlenia ulicy, po której poruszają się pojazdy i piesi. Dodam jeszcze, że po ulicy porusza się bardzo dużo pojazdów ze względu na to, że jest jednym z łączników z Gdańskiem. Śmiało można stwierdzić, że Czaple to wieś wykluczona komunikacyjnie, w której czeka się na tragedię - podkreśla jeden z mieszkańców tej miejscowości w gminie Żukowo.


Opowiedz nam

Temat komunikacyjnego wykluczenia będziemy kontynuować w wydaniu „Dziennika Bałtyckiego” w najbliższy poniedziałek. Przedstawimy analizy ekspertów tego zjawiska, plany na poprawę sytuacji w najbliższych latach.

Słowo z komunikacyjnej pustyni
Likwidacja komunikacyjnych barier to jedno z najważniejszych wyzwań w naszym kraju. Jesteś mieszkańcem miejscowości, do której nie dojeżdża komunikacja publiczna? Masz kłopoty z dojazdem do lekarza, szkoły, urzędu? Opisz nam swoją historię i wyślij na adres poczty elektronicznej: [email protected].

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Droga księżycowa w Gdyni, czyli Marszewska Góra

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki