Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kenijczycy królami gdańskich uliczek

Paweł Kowalski
Gdańskie zawody cieszą się dużą popularnością i prestiżem
Gdańskie zawody cieszą się dużą popularnością i prestiżem Tomasz Bołt
Dziewiętnasty Bieg św. Dominika w centrum Gdańska stał się niewątpliwą atrakcją letniego sezonu. W czterech biegach zorganizowanego przez KL Lechia festiwalu uczestniczyło około 1800 osób, a tysiące rozemocjonowanych kibiców i gości jarmarku śledziło i oklaskiwało zawodników - wyczynowców i amatorów, dopingując ich aktywnie. Każdy z biegów miał inny charakter i swoje smaczki.

Najpierw byliśmy świadkami imprezowej nowości - promocyjnego prologu "Biegaj z Netto" na 1 kilometr. Tu nie było zwycięzcy, tu liczył się udział. Trasę można było pokonać biegiem, marszobiegem lub marszem. Ten bieg poprowadzili byli i aktualnie jeszcze występujący na trasach czołowi polscy długodystansowcy - Radosław Dudycz, Jan Huruk, Jerzy Skarżyński, Piotr Pobłocki i Wojciech Ratkowski. Przed nimi zaś pobiegli z pochodniami Karolina Olszanowicz i Mateusz Słodkowski - gdańscy uczestnicy olimpijskiej sztafety "Londyn 2012". A w samym biegu można było wypatrzeć całe rodziny, nierzadko przedstawicieli nawet trzech pokoleń. Np. Tadeusz Fiszbach, kiedyś czołowy pomorski dziesięcioboista i polityk pobiegł razem z synem i wnukiem. U boku 78-letniego Stanisława Niwińskiego, tego który zaliczył już w biegowej karierze kilometraż równy dwukrotnemu obiegnięciu równika, pobiegł jego 7-letni wnuk Paweł.

Po kolejnym otwartym biegu na 5 km kobiet i mężczyzn, także licznie obsadzonym amatorami i wyczynowymi zawodnikami, przyszła kolej na bieg VIP-ów - osób ze środowisk polityki, samorządów, kultury i sportu. Do pokonania mieli 940 metrów. Tu sukces święcił Jarosław Ścigała, radny powiatu bytowskiego, wiceprezes Pomorskiego OZLA i trener lekkoatletów Taleksu Borzytuchom. Spośród pań zaś najszybciej trasę przebiegła Iwona Bonszkowska, nauczycielka, członkini Polskiego Klubu Przygody w Gdańsku. Zdecydowała się na start tuż po powrocie z mistrzostw Europy... smoczych łodzi w Nottingham, gdzie z reprezentacją Polski wywalczyła dwa brązowe medale i jedno czwarte miejsce.

I wreszcie główny bieg na 10 km. Dominowali w nim dwaj Kenijczycy, którym dzielnie próbował dotrzymać kroku polski faworyt Artur Kozłowski z Sieradza, ale i on na ostatniej prostej nie dał rady Afrykanom. Zajął 3 miejsce, zdobywając jako najlepszy z Polaków tytuł mistrza kraju. Zwyciężył Martin Mukure w czasie 29.21, o 2 sekundy przed Allanem Ndiwa, a Kozłowski zanotował 10 sekund straty do kenijskiego triumfatora.

- Nie byłem w zmowie taktycznej z Allanem. Każdy z nas biegł indywidualnie i tak wyszło, że okazaliśmy się najlepsi, dyktując warunki biegu. Nie najlepszy zaś czas trzeba przypisać zbyt dusznej, także dla nas, zmiennej pogodzie - powiedział Martin Mukure, bardzo zadowolony z gdańskiego zwycięstwa niespełna 23-letni triumfator biegu elity z bydgoskiej grupy Kenijczyków. Jego rekord życiowy na 10 km to 27.47,81.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki