Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazachstan - nowy cel Putina? Mało prawdopodobne, ale...

Dariusz Olejniczak
Dariusz Olejniczak
13 stycznia 2022 r., Ałmaty - rosyjscy żołnierze sił pokojowych Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym biorą udział w ceremonii rozpoczęcia wycofywania wojsk interweniujących podczas zamieszek w Kazachstanie
13 stycznia 2022 r., Ałmaty - rosyjscy żołnierze sił pokojowych Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym biorą udział w ceremonii rozpoczęcia wycofywania wojsk interweniujących podczas zamieszek w Kazachstanie East News
Szykujcie się, bracia Mołdawianie i Kazachowie - przestrzega oba kraje sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow i przekonuje, że rosyjska agresja nie zatrzyma się na Ukrainie.

W śród przywódców państw NATO i Unii Europejskiej panuje przekonanie, że Mołdawia rzeczywiście jest zagrożona rosyjskim atakiem. Czy jednak Kazachstan także ma się czego obawiać?

Ołeksij Daniłow w wywiadzie dla telewizji islandzkiej stwierdził, że jest więcej niż pewny, że wojna nie skończy się na terytorium Ukrainy. Na dowód przytoczył słowa ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergieja Ławrowa, który według niego zadeklarował, że Kazachowie to bracia. - Mołdawianie to też bracia. Szykujcie się, bracia Mołdawianie i Kazachowie - zaapelował przedstawiciel władz Ukrainy.

Jeszcze na początku roku Rosja wydawała się być najważniejszym sojusznikiem politycznym Kazachstanu. To właśnie rosyjska armia stanowiła trzon międzynarodowych „sił pokojowych” Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (zrzeszających kilka państw byłego ZSRR) interweniujących na zaproszenie prezydenta Kasyma-Żomarta Tokajewa w czasie krwawo stłumionych styczniowych zamieszek w największych miastach Kazachstanu.

Fakt, że Tokajew poprosił o pomoc OUBZ, społeczność międzynarodowa uznała za wyraźny zwrot w stronę Rosji po latach delikatnego dystansowania się władz w Astanie (dziś Nur-Sułtan) od Rosji i sowieckiej przeszłości. Politykę przecinania politycznej i historycznej pępowiny zainicjował na początku lat 90. były, pierwszy prezydent niepodległego Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew. Wydawało się, że jego następca, który przejął ster władzy w 2019 r., pójdzie tą samą drogą. W styczniu 2022 r. nastąpił zwrot - Tokajew poprosił o interwencję kraje sojusznicze, a m.in. Rosja i Białoruś bez wahania tego wsparcia udzieliły.

Kazachstan po prostu nie istniał...

Teraz wiele wskazuje na to, że Kazachstan ponownie oddala się od „Wielkiego Brata” i trudno się temu dziwić. Tak naprawdę obustronne relacje między Moskwą a Nur-Sułtanem nigdy nie były oparte na partnerskich, równorzędnych zasadach. Już w marcu ubiegłego roku amerykański analityk Leon Aron, przytaczany przez Polską Agencję Prasową, stwierdził, że Kazachstan, obok Białorusi, to kraj, z którym Rosja trwa w „zamrożonym konflikcie”. W tym stwierdzeniu jest wiele racji. Aron twierdził, że prezydent Rosji Władimir Putin może zdecydować się na kolejną „zwycięską wojenkę”, podobną do aneksji Krymu, po to, by ratować swoje notowania i odwrócić uwagę Rosjan od problemów. Wówczas, zdaniem eksperta, na celowniku rosyjskiego dyktatora były kraje bałtyckie, jednak w „orbicie zainteresowań” Putina na stałe są także Gruzja, Mołdawia, Ukraina, Białoruś i właśnie Kazachstan.

Dlaczego amerykański ekspert wspomniał o Kazachstanie? Powodów, zakorzenionych w przeszłości, nie brakuje.

W sierpniu 2014 r., po aneksji Krymu i wybuchu konfliktu na wschodzie Ukrainy, Putin złożył dość niejednoznaczne oświadczenie. Wedle jego słów prezydent Nazarbajew „zrobił coś wyjątkowego - stworzył państwo na terytorium, na którym nigdy nie było państwa”. Kontekst tej wypowiedzi jest dość ważny, bowiem już wtedy Putin deklarował, że dla niego Ukraina nie jest odrębnym państwem. Tragiczne skutki takiego rozumowania obserwujemy dzisiaj. W odpowiedzi na ten wątpliwy komplement prezydent Nazarbajew zagroził wówczas, że Kazachstan może wystąpić z Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, ponieważ nie chce być członkiem organizacji zagrażających jego niezależności.

Jak dotąd nic takiego nie nastąpiło, jednak w 2017 r. Kazachstan opracował kolejną, piątą już od chwili uzyskania niepodległości w 1991 r., doktrynę obronną. Specjaliści od wojskowości zauważają w niej echa problemów, z jakimi boryka się w relacjach z Rosją Ukraina. Kazachstańscy stratedzy wojskowi dostrzegli ryzyko zastosowania „metod hybrydowych” w konflikcie, jaki mógłby zacząć tlić się na terytoriach przygranicznych ich kraju. Wspomnieli też o zagrożeniu „pobudzeniem i eskalacją konfliktu zbrojnego na granicach Republiki Kazachstanu”.

Poważny konflikt na linii Nur-Sułtan-Moskwa, szczęśliwie nie o charakterze zbrojnym, rozgorzał pod koniec 2020 roku. Przewodniczący Komisji Edukacji i Nauki Dumy Państwowej, doktor nauk historycznych (wnuk szefa radzieckiego MSZ Wiaczesława Mołotowa) Wiaczesław Nikonow, w swoim przemówieniu w programie „Big Game” na kanale Rossija 1 powiedział: „Kazachstan po prostu nie istniał. Północny Kazachstan w ogóle nie był zaludniony. Oni (Kazachowie) żyli licznie na południu. I faktycznie, terytorium Kazachstanu jest wielkim darem od Rosji i Związku Radzieckiego”.

Nietrudno sobie wyobrazić, co działo się w Kazachstanie po tym wystąpieniu rosyjskiego polityka. Opinia publiczna zawrzała, czynniki państwowe wyraziły oficjalne stanowisko, a charge d’affaires Federacji Rosyjskiej Aleksander Komarow został zaproszony do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Kazachstanu, gdzie wiceminister Marat Syzdykow wręczył mu notę protestacyjną.

W nocie czytamy m.in.: Częstsze prowokacyjne ataki niektórych rosyjskich polityków na Kazachstan powodują poważne szkody w sojuszniczych stosunkach między naszymi państwami. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Republiki Kazachstanu oczekuje adekwatnej oceny takich wypowiedzi przez stronę rosyjską i wzywa do podjęcia działań zapobiegających kolejnym oświadczeniom mężów stanu Federacji Rosyjskiej.

Nikonow ostatecznie wycofał się ze swoich słów, publikując oświadczenie:

„Uważam, że przy określaniu granic Kazachskiej SRR, która stała się granicami Republiki Kazachstanu, w pełni uszanowano interesy Kazachstanu. Dokładnie to powiedziałem w programie „Big Game”. Korzystam z okazji, aby raz jeszcze wyrazić swoje najgorętsze uczucia wobec braterskich mieszkańców Kazachstanu”.

Ale jego kolega, członek partii Jedna Rosja, Jewgienij Fiodorow, komentując incydent z Wiaczesławem Nikonowem, powiedział, że skoro Kazachstan nie uznaje swoich aktualnych ziem za prezent, to Rosja powinna zażądać od Kazachstanu zwrotu terytorium. Jego zdaniem konstytucja ZSRR, w chwili odłączania Kazachstanu od Związku Radzieckiego, jasno określała zasady zwrotu terytorium przekazanego danej republice przez Moskwę. Konstrukcja prawna tego wywodu jest dość dziwaczna, skoro zwykle to ZSRR po prostu anektował samodzielne kraje i terytoria. Często zresztą na drodze administracyjno-terytorialnych ewolucji. A jak było w przypadku Kazachstanu?

Kazachowie nigdy nie mieli granicy

Kazachstan, w swoich nowoczesnych granicach, pojawił się całkiem niedawno. Do 1925 r. terytorium to było częścią Kirgiskiej Autonomicznej SRR ze stolicą w Orenburgu, która z kolei była częścią Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (RFSRR) w ramach ZSRR. Autonomia ta obejmowała również szereg okręgów dawnej prowincji Omsk Imperium Rosyjskiego. Dziś tworzą one region Północnego Kazachstanu, w którym Kazachowie stanowili w przeszłości 37-procentową mniejszość.

Następnie, w ramach RFSRR utworzono autonomiczną SRR Kazachstanu. Ostatecznie granice republiki i podział administracyjny zostały określone decyzją Wszechrosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego z 31 stycznia 1935 r. Kazachstan uzyskał status odrębnej republiki związkowej decyzją Ogólnozwiązkowego Kongresu Rad z 5 grudnia 1936 roku. Oznacza to, że w istocie granice współczesnego Kazachstanu zostały naprawdę określone przez rząd radziecki. Co więcej, fakt ten jest nawet odnotowany w podstawowych aktach republiki, a mianowicie w ustawie o niepodległości Republiki Kazachstanu z dnia 16 grudnia 1991 r. Podpisanej osobiście przez Nazarbajewa. Dokument ustala nienaruszalność granic republikańskich i opiera się na Konstytucji Kazachstanu z 1978 roku. Artykuł 72 tej Konstytucji stanowi, że granice Kazachstanu wyznaczają porozumienia z sąsiednimi republikami Unii, „które podlegają zatwierdzeniu przez ZSRR”. I to jest podstawa prawna, na której opiera się cała dalsza definicja granic Kazachstanu uznana przez ONZ i przyjęta w samej republice. Wszelkie współczesne roszczenia terytorialne ze strony Rosji tak czy inaczej są nieuprawnione. Rosja oficjalnie uznała granicę Kazachstanu na mocy traktatów o przyjaźni z 16 lipca 1992 roku i o granicy państwowej z 18 stycznia 2005 roku. Na mocy traktatu o bezpieczeństwie zbiorowym Rosja zobowiązuje się również do ochrony i zachowania suwerenności i integralności Kazachstanu w tych ustalonych granicach.

Prokremlowski portal internetowy Lenta.ru opublikował tekst przytaczający te fakty i opatrzył go komentarzem, w którym czytamy m.in.: „Aż do niedawnego démarche Ministerstwa Spraw Zagranicznych Kazachstanu nikt w republice nie kwestionował tych faktów historycznych i nie miał pretensji, że w rzeczywistości to kierownictwo ZSRR określało obecne granice republiki. Dlatego są powody, by sądzić, że Nur-Sułtan nie ma rzeczywistych pretensji do rosyjskiego posła, a przyczyny takiej reakcji tkwią w polityce wewnętrznej, a nie zagranicznej”.

Co ciekawe, sam Nursułtan Nazarbajew dał oręż do ręki rosyjskim „rewizjonistom”. „Kazachstan, Kazachowie nigdy nie mieli granicy. W zarysowanych dziś granicach nigdy nie było państwowości” - mówił 24 sierpnia 2005 r. w kazachskiej telewizji państwowej. „Nigdy nie było państwa kazachskiego, ponieważ nie miało ono granic” - powtórzył Elbasy na kongresie hodowców zwierząt gospodarskich w Ałmaty w 2011 roku. 20 marca 2016 stwierdził publicznie, że „Historia Ameryki ma 250 lat i wciąż się rozwija. A my mamy tylko 25 lat”. Dlaczego z ust prezydenta padły takie sformułowania? Najpewniej były podyktowane jakimiś doraźnymi celami politycznymi, w zależności od potrzeb - na użytek wewnętrzny lub zewnętrzny. Być może po to, by wzmocnić swój etos jako ojca, demiurga niepodległego Kazachstanu? Niestety, w polityce każde słowo ma znaczenie i może wrócić bolesnym rykoszetem nawet po latach.

Gotowi na nowe wyzwania

Dziś odmienne stanowisko prezentuje prezydent Kasym Żomart-Tokajew. 5 stycznia 2021 r. opublikował na łamach gazety „Egemen Qazaqstan” artykuł poprzedzający przeprowadzone 10 stycznia wybory parlamentarne w Kazachstanie. Sprzeciwił się w nim deprecjonowaniu przez Rosję kazachskiej państwowości.

Tokajew pisał m.in.: „W okresie totalitaryzmu niemal straciliśmy nasze tradycje, język i religię. Dzięki niepodległości mogliśmy ożywić i wzmocnić nasze wartości. Ale jeśli chcemy przetrwać jako naród i państwo, obecne i przyszłe pokolenia muszą być gotowe na nowe wyzwania. (…) Nasza święta ziemia odziedziczona po naszych przodkach jest naszym głównym bogactwem. Nikt z zewnątrz nie dał Kazachom tego rozległego terytorium. Dzisiejsza historia nie jest mierzona tylko z perspektywy roku 1991 czy 1936. Nasz lud żył w tych stronach zarówno w czasach Chanatu Kazachskiego, jak i w epoce Złotej Ordy, tureckiego Kaganatu, Hunów i Saków. Krótko mówiąc, korzenie naszej narodowej historii sięgają czasów starożytnych. Generalnie historią powinni zajmować się historycy, a nie politycy”.

Zdaniem historyka Yerlana Sailaubaia, Kazachstan powinien dokładnie podejść do wyjaśnienia faktów historycznych świadczących o strukturze terytorialnej republiki: „W połowie lat dwudziestych ubiegłego stulecia rozpoczęła się demarkacja narodowo-terytorialna. Musimy również wziąć pod uwagę ten fakt. Kazachowie stracili swoje terytoria w wyniku polityki Związku Radzieckiego. Pewne części terytorium Kazachstanu są dziś częścią sąsiednich państw granicznych, ale nie stawiamy sobie za cel zwrotu ziem naszych. Na przykład w XX wieku stolicą Kazachstanu było miasto Orenburg, które dziś znajduje się na terenie Federacji Rosyjskiej” pisał Sailaubai.

Rosja, Kazachstan, Chiny

Można by uznać, że podsycanie niepokojów, wzbudzanie czujności i pozostawianie sobie niedomkniętej furtki w kwestiach terytorialno-narodowościowych to stały element stosowany przez Rosję dla utrzymywania w ryzach dawnych „sowieckich współbraci”. To także furtka do ewentualnych interwencji politycznych i militarnych i przejaw chęci utrzymania wpływów w poszczególnych, dziś niepodległych krajach. W przypadku relacji z Kazachstanem sytuacja jest złożona. Kazachstan jest bowiem dość silnym ekonomicznie, samodzielnym i stabilnym politycznie organizmem, w przeciwieństwie do innych posowieckich krajów regionu.

Głównym towarem eksportowym Kazachstanu - podobnie jak w przypadku Rosji - są surowce naturalne, co sprawia, że na arenie międzynarodowej oba kraje są konkurentami. Z kolei na rynku kazachstańskim Rosja musi konkurować z Chinami. Wobec realizacji projektu Nowego Jedwabnego Szlaku wpływy i inwestycje chińskie w Kazachstanie będą rosły przy równoczesnym ograniczaniu inwestycji rosyjskich. Zarówno Rosja, jak i Chiny to potęgi jądrowe, a Kazachstan wprawdzie broni jądrowej nie ma, ale ma bogate złoża uranu. Wobec takiego stanu rzeczy scenariusz przyszłej rywalizacji dwóch mocarstw rysuje się wyraźnie. Będzie to jednak raczej rywalizacja polityczna, w której Rosja nie jest bez szans, bo Kazachom wcale nie uśmiecha się dostanie w orbitę wyłącznych wpływów chińskich. Dobre relacje z Rosją są przeciwwagą dla ekspansji Chin, zresztą wielopłaszczyznowe związki z Rosją wciąż są dla Kazachstanu dość naturalne. Z drugiej strony, Chiny są bezpiecznikiem wobec narzucającej się pozycji Rosji.

Dziś Kazachstan uprawia ekwilibrystykę polityczną na dużą skalę. Z jednej strony głosował przeciwko zawieszeniu członkostwa Rosji w Radzie Praw Człowieka ONZ, z drugiej nie poparł oficjalnie rosyjskiej agresji na Ukrainę, a w kwietniu podpisał wspólnie z Azerbejdżanem, Gruzją i Turcją deklarację „O Transkaspijskim Korytarzu Wschód-Zachód”, stanowiącym część Nowego Jedwabnego Szlaku łączącego Chiny z Turcją. Dzięki korytarzowi kazachski gaz i ropa mogą popłynąć przez Morze Kaspijskie do Europy z pominięciem Moskwy.

Wróćmy jednak do relacji wyłącznie dwustronnych i potencjalnych pól konfliktu na linii Rosja-Kazachstan. Są tylko minimalne szanse na otwarcie sporu granicznego w oparciu o twierdzenie, że konieczna jest obrona ludności rosyjskiej dyskryminowanej na terytorium Kazachstanu. Rosjanie, zamieszkujący głównie północne obszary Kazachstanu, stanowią ponad 20 proc. ludności kraju i nie mają problemów z akceptowaniem swojego języka w szkołach czy urzędach, to jeden z dwóch języków oficjalnych. A możliwość wybuchu konfliktu o terytorium? Dziś to bardziej niewypowiedziany wprost straszak niż realne zagrożenie.

Niestety, w obliczu „pełnoskalowej” napaści na Ukrainę pod pretekstem „denazyfikacji”, wszelkie racjonalne przesłanki w polityce zagranicznej Kremla schodzą na drugi plan. Jeśli Putin uzna, że z jakiegoś powodu musi zaatakować Kazachstan, to zrobi to. Tym, co może go zniechęcić, jest jednak fatalny stan wyczerpanej wojną rosyjskiej armii i jej uzbrojenia, niepowodzenia na froncie ukraińskim oraz stanowczy sprzeciw Chin, które teraz znalazły się w podwójnej roli - konkurenta i zarazem największego sojusznika Rosji. Należy przy tym pamiętać, że Państwo Środka w sposób bardziej racjonalny niż Rosja kieruje się zasadą kreowania polityki zewnętrznej w oparciu o jak najlepiej rozumiany interes własny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki